Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2008, 20:16   #15
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Lambert zasalutował niedbale zastępcy dowódcy lotniska i otworzył kopertę przebiegajac wzrokiem po treści.
Zwrócił się po chwili do kobiety odrzucając szmatę na wór z ekwipunkiem pobranym po angażu. Wór leżał obok wojskowego plecaka i aktówki, pod Browningiem i bagnetem Hitlerjugend. nigdzie nie widać było innej broni, piloci z natury nie szaleją z karabinami szturmowymi.

- Lukas Van de Werve - przedstawił się unosząc rękę blondynki do ust. - Nie będę prawił morałów, ni starał się przekonać by pani nie leciała. Pani obecność tu jest najlepszym dowodem że wie Pani czego chce i podobne zabiegi byłyby zbędne. Mam tylko nadzieję, że wie Pani w co się ładuje. To nie będzie łatwa wycieczka i możliwe że nie wrócimy w komplecie.
Na jego ustach błądził dyskretny uśmiech, zlustrował kobietę patrząc jej przez chwile głęboko w oczy, jakby chciał wyciągnąć na wierzch jej charakter i upewnić się iż nie jest z gatunku słabych niewiast-panikar.

- Zestrzelono mnie tylko dwa razy, raz w czasie wojny, a raz... No powiedzmy że kongijska ziemia ma mnie już na rozkładzie, więc wyrobiwszy normę katastrof w tym kraju wątpię w możliwość kolejnych - mrugnął i zmrużył wesołe oczy, po czym zwrócił się do Dzika. Polak sprawiał wrażenie pewnego siebie, nie dziwiło przydzielenie mu najstarszego stopnia. Uśmiechnął się widząc salut i prośbę i informacje na temat których nie miał zielonego pojęcia.

- Nie mogę nic Wam powiedzieć sierżancie, bo nic nie wiem. Ja mam Was tylko przewieźć samolotem, gdzie zasadniczo moja misja wojskowego się kończy, a zaczyna się urzędnicza. Niby przywrócono mi stopień jaki miałem w Armii Jego Królewskiej mości, co czyni mnie najstarszym stopniem, jednak formalnie nie ja tu dowodzę wyłączając oczywiście sam lot. Dlatego jako dowódce mnie nie traktujcie i jeżeli mogę Was prosić dajcie sobie spokój z "panie podporuczniku", salutowaniem i tym podobnymi głupotami. Nie po to odchodziłem z armii by do tego wracać, szczególnie, że za parę dni wrócę tu, rozwiążę angaż i znów będę tylko cywilem. Mówcie mi po prostu Lambert.
Wyciągnął z kieszeni Marlboro i zapalił smakując dym. Wyciągnął paczkę ku innym, nie wyłączając kobiety,w geście zaproszenia do częstowania się śmiercionośnym świństwem.
- Co do rozkazów to mogę powiedzieć tylko tyle, że będziemy mieć międzylądowanie w jakiejś dziurze, gdzie oddziały płynące rzeką pozostawią żywność i paliwo.
Przejechał wzrokiem po twarzach najemników. *niezłe zabijaki* pomyślał.
Podobnych wynajęła pewnie jego zona, gdy wyruszyła go szukać w dżungli i co jej z tego przyszło? Z radia wciąż leciała muzyka, "Goodbye Piccadilly,
Farewell Leicester Square, (...)"


Wyrwał się momentalnie z zadumy jaka wyciągała ku niemu swe szpony, nie było teraz czasu, na myślenie o takich sprawach.
- Odlot punktualnie o szesnastej, a na spóźnialskich nie czekamy, jeżeli macie jakieś pytania, to służę pomocą.
- ... piszą tu - dodał zerkając na rozkazy otrzymane przed chwilą - że mam udzielić pani każdej możliwej pomocy, jako urzędnik do spraw uchodźców pani Anno - zwrócił się raz jeszcze do Polki - jakiej natury ma być to pomoc? Zgaduję, że kogoś pani tam szuka...
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 27-07-2008 o 20:21.
Leoncoeur jest offline