Naczelny z reguły się nie myli. Jeśli stwierdzi, że to, co wczoraj napisałeś po pięciu godzinach siedzenia przy laptopie i przesłałeś mu dwie minuty przed północą, zasługuje na opublikowanie, jako efekt rzekomo półtora miesięcznej pracy nad sprawą, to nie masz prawa odmówić. No chyba, że jesteś nienormalny i nie liczą się dla ciebie pieniądze, czy chęć utrzymania się w branży i nie stracenia pracy.
***
*
- How far are we going to go through this path without making any stops?- asked Michal.
- For about ten minutes, sir. I will stop immediately when I see a path we are aiming so that you can get off the car- the driver replied.
- That's alright. Thank you.
A really dull conversation made him angry. When they stopped, he got off the car and walked toward the nearest tree to have a piss. He didn't even realise that the car had just gone.
- You fuckin' jerk !!- the only words he was able to shout toward the disappearing driver.
pl. - Jak długo jeszcze będziemy się wlekli tą drogą bez robienia żadnego postoju?- zapytał Michał
- Przez jakieś dziesięć minut, proszę pana. Kiedy zobaczę ścieżkę, w kierunku której zmierzamy, natychmiast się zatrzymam- odpowiedział kierowca.
- W porządku, dzięki.
Rozmowa z kierowcą tylko go wkurzyła. Kiedy się zatrzymali, wysiadł z wozu i podszedł do najbliższego drzewa żeby się odlać. Nie zdążył nawet zauważyć, że samochód właśnie odjechał
- Ty pierdolony cymbale!!- to ostatnie, co zdążył wykrzyknąć w kierunku znikającego kierowcy.
- No to klops- Michał lubił mówić sam do siebie w momentach kiedy był wkurzony. Nie ukrywał zdziwienia, kiedy zauważył, że kierowca odjechał zostawiając go lesie, w nieznanym mu miejscu. Miał go przecież dowieść do wioski, na miejsce, do celu ! Zamiast tego stał teraz sam w strugach deszczu, zszokowany.
- Pierdolony Angluch! Nie cierpię tych parszywych śmierdzieli. No co za ...- przerwał. Między drzewami mignęła mu jakby postać. Nie ważne, pomyślał. Przecież te lasy są tak opustoszałe, że nie zdziwię się, jeśli zauważę tu jakiegoś pustelnika, który żyje tu od stuleci, buhaha- ryknął Pan Dziwny Śmiech w głowie Michała.
Michał rozejrzał się dookoła. Tylko drzewa i deszcz. Deszcz, w przeciwieństwie do tego pierwszego, padał bardzo intensywnie. Michał dostrzegł trzy ścieżki, dość typowe jak na leśne drogi, pokryte teraz wodą, co powodowało, że powoli zamieniały się w błotnistą breję. Dwie wyraźnie prowadziły w dół. Cholera wie gdzie, pomyślał Michał. Spojrzał w górę. Nie wiedząc czemu akurat w górę, skoro z góry lał właśnie deszcz i skoro Góra, to znaczy redaktor naczelny, wysłał go właśnie w sam środek jakiegoś dziewiczego lasu w Szkocji. Michał dostrzegł dach budynku. Może jednak kierowca dotrzymał słowa i dowiózł go do wioski, pomyślał? Michał ruszył w kierunku błotnistej ścieżki, która jako jedyna prowadziła w górę, prawdopodobnie w kierunku domu, którego dach zobaczył z nad wystających konarów drzew.
Wbrew pierwotnym założeniom, dotarł do zabudowania po około czterdziestu minutach . Nie wiedział, jak to możliwe, skoro dach budynku wydawał się być tuż nad drzewami, przed którymi stał czterdzieści minut temu; gdy spojrzał na zegarek, tyle czasu właśnie upłynęło od momentu, gdy wyruszył z miejsca, gdzie zostawił go kierowca.
Michał stał mokry wpatrując się w budynek.Nie miał innych planów-podszedł do drzwi. Postanowił zapukać.
__________________ Fortune is fickle.
"Do not follow the Dark Side"
Ostatnio edytowane przez michau : 27-07-2008 o 23:22.
|