Administrator | Z mieszanymi uczuciami Jaksa przyjął przybycie pięknej pani Dębskiej.
Jej obecność w okolicy, z pewnością dostrzeżona przez przez szpiegów Rożyńskiego, znakomicie uwiarygodniłaby plan wyciągnięcia Rożyńskiego z jego kryjówki. Jeśli, oczywiście, można by kryjówką nazwać ów zameczek, skoro wszyscy w okolicy wiedzieli, że infamis ów tam ma swoją siedzibę.
Z drugiej strony obecność pięknej pani nie bardzo mu odpowiadała.
Jakimś dziwnym trafem w obecności przedstawicielek płci pięknej wiele osób głowę traciło. Zaczynały się kłótnie i swary, ubieganie o względy... Pojedynki...
A nawet jeśli nie dochodziło do tak poważnych zatargów, to niejeden mąż, bez względu na wiek, popisywać się zaczynał, błysnąć chciał odwagą... I głupoty wyczyniał, jakich nigdy nie zrobiłby nie mając przed oczami wdzięków niewieścich.
Poza tym uważał, że miejsce niewiast jest... No, może nie przy dzieciach, ale z pewnością nie na polu walki. Pani Helena, chociaż jej urodzie, przynajmniej w świetle ogniska, nic zarzucić nie mógł, z pewnością z bronią w ręku stawić czoła ludziom Rożyńskiego nie potrafiłaby, a jej właśni ludzie, zajęci przede wszystkim dbaniem o całość jej skóry, mniej byliby w boju warci. I łacniej ranni lub zabici zostać mogli.
Mimo wszystko pani Dębska była i, dopóki wyperswadować jej pobytu by się nie dało, znosić trzeba było jej obecność i to z uśmiechem na ustach. Chociaż, jak można było zauważyć, nie każdy nadmiernie radość okazywał.
Westchnąwszy w duchu skierował się Jaksa w stronę pięknej pani i ku nowo przybyłej podszedł, by z uprzejmym ukłonem i uśmiechem miłym powiedzieć:
- Zaszczyt to dla naszego skromnego grona. Jaksa Gorajski, do usług.
Ucałował z szacunkiem podsuniętą mu dłoń, a potem odsunął się na bok, by inni mogli okazać swe względy i zainteresowanie.
Gdy skończyły się powitania i panią Dębską, z licznymi ukłonami i objawami rewerencji ku ognisku zaprowadzono, ponownie podjęto interesujący wszystkich temat.
Gdy pan Władysław skończył mówić, Jaksa powiedział:
- Jeśli kto hazard lubi, to i z puszką ku bramie podsunąć się może. Ale o tym za chwilę.
- Dwie drogi przed nami stoją otworem - otwarta walka o zamek lub podstęp. W tym pierwszym przypadku ludzi siła zginie, nawet gdyby prochem bramę wysadzić. Choć od razu powiem, żem nigdy nie próbował bomby robić, to ponoć sprawa trudna nie jest. Kłopot z lontem być może, żeby ani za krótko, ani za długo się nie palił. I z przeniesieniem ognia, bo krzesanie u wrót hazardem jest znacznie większym, niż samo umieszczenie puszki prochowej pod bramą, która z pewnością strzeżoną jest.
- Gdyby zaś udało się ludzi Rożyńskiego, a może i jego samego, z zamku wyciągnąć, sprawa byłaby łatwiejsza. Wieści o obecności, bogactwie tudzież urodzie naszego gościa - skłonił uprzejmie głowę ku pani Dębskiej - do uszu Rożyńskiego dotrą niechybnie. Tudzież o nader skąpej eskorcie, która jej towarzyszy. Jak i, jeśli zechce mi waćpani słowa me wybaczyć, o uporze i braku rozsądku, z których niewiasty słyną, a które to cechy skłonią waćpanią do niesłuchania mądrych rad...
Uśmiechnął się przepraszająco na znak, iż słowa to jeno, zaś on sam rozum pani Dębskiej na równi z jej urodą sobie ceni.
- Bogactwo powinno skłonić owego zbója do wysłania ludzi, zaś uroda, o której wieści wnet się rozejdą, do osobistego udziału w owej eskapadzie...
- Oczywiście jest rzeczą niemożliwą, by waćpani własną osobę na hazard wystawiła...
Miał i inne pomysły pan Jaksa, ale na razie nie ujawniał ich, nie chcąc swą osobą rozmowy całej zdominować. |