| Twardy sen Tropiciela został przerwany przez jego kolege z pokoju, który starał się jak tylko mógł by być cicho. O dziwo, po wyjściu Wojownika, Wherkens zaczął się dziwnie zachowywać. Podbiegł do drzwi i mocno sapiąc i niuchając próbował coś wskazać swemu przyjacielowi. Chłopak natomiast pozbierał się tak samo szybko, kiedy usłyszał krzyk kobiety, dźwięki otwieranych drzwi i stąpania stóp:
- Co jest kolego? - podszedł do wilka wąchającego coś pod drzwiami. Ledwo je otworzył, został wręcz zatkany. Widok morza krwii, w którym pływały martwe koty, zamurował go. Do tego ten zapach... Pokręcił głową z niedowierzaniem wybałuszając gały. Czuł się dziwnie, jak gdyby złość miała zaraz z niego wybuchnąć. Tak wiele martwych stworzeń...
- Wherkens! - krzyknął ze złością na swego zwierzęcego towarzysza - Zostaw je! - złapał wilka za szyję, odciągając go od zwłok. Wiedział, że to jest normalne, w końcu należał do psowatych, które do wszystkiego wtykają swoje pyski, lecz był zły, przez co uniósł głos na przyjaciela, coś czego nie zwykł robić.
- Chodź! Idziemy na dół... - powiedział już znacznie spokojniej, po czym poprowadził wilka do schodów, przekraczając co chwile kolejne zwłoki.
Gdy znaleźli się na schodach złość wróciła.
- O żeszty kur... - gdzie nie spojrzał jego oczom ukazywały się zwłoki małych stworzeń. Następnie widok bezgłowego ciała gospodarza, z którym to poprzedniego wieczoru spędził kilka chwil przy kuflach, zatrzymał jego wzrok. Rozpaczająca rodzina dostała wsparcie od dwojga kompanów, Elhan trzymał mocno Tarę, a Siabo Zorę, która to też zaraz zemdlała:
- Blajndo, pomóż mi. Połóżmy ją na jakimś stole. - powiedział Mag, a co Tropiciel wykonał bez namysłu. Gdy dziewczyna leżała już wygodnie, Iluzjonista dodał szeptem coś co lekko chłopaka zdziwiło:
- Dzięki przyjacielu. - krótkie zdanie, a jakże przyjemne do usłyszenia w takich okolicznościach.
- Nie ma sprawy.. - odpowiedział szybko. Chwilowo stłumiona złość pozwoliła mu na mały rekonesans wśród martwych bestii. Przyglądał się najuważniej jak tylko mógł. Niestety jego umiejętność tropienia nie należała do najlepszych, w końcu tym zazwyczaj zajmował się jego ojciec, ale spróbować nie zaszkodzi i zaczął szukać nawet najmniejszych podejrzanych śladów. Wiedział od początku, że siedzący tu Yon był niewinny. Głowa brodatego karczmarza była wyrwana, a nie odcięta. Co dawało prosty wniosek - ktoś lub coś co to zrobiło było naprawdę potężne i musiało mieć niewiarygodną siłę. Przez to też rozpoczął przeszukiwanie pomieszczenia w tym samym momencie co Iluzjonista, chodząc tak ostrożnie jak tylko był w stanie. Nie chciał by jego uwadze coś umknęło. Zajęty szukaniem nie zwracał uwagi na to co działo się obok, po prostu nie obchodziła go świątobliwość próbująca wyciągnąć coś od niewinnego mężczyzny.
~
Podczas zaplanowanego pogrzebu towarzysza broni, dołączono także ceremonię pogrzebową Mivala. Nie cierpiał chodzić na tego typu zebrania, w sumie mało kto takie coś lubił, widok nagrobków przypominał mu zawsze o dniach polowań. Zbyt wiele krypt i jaskiń zwiedził przed kilkoma laty. Do tego dochodził widok wszystkich smutnych twarzy. Po prostu nie umiał długo tam ustać, przez co też poszedł usiąść w pobliżu kobolda. Nie mówiąc nic do niego zatopił się w swych myślach. Kolejne pytania pojawiały się w głowie. Kto mógłby być na tyle cichy i zarazem silny by wejść do zakneblowanej karczmy, zabić bezdźwięcznie sporych rozmiarów mężczyznę i oczyścić praktycznie całe miasto z kotów? Faktem było dla niego to, iż obecność wampirów została już tu potwierdzona i to, że te bestie mogłyby być właśnie w stanie czegoś takiego dokonać. Z całą też pewnością było to ostrzeżenie, być może i nawet swego rodzaju zemsta za ubitego wcześniej nieumarłego? Nie potrafił jednak znaleźć dobrej odpowiedzi ani na te pytania, ani na wcześniejsze. Zbyt dużo niejasności w tym wszystkim. Wampiry, obrzydliwie wyglądająca bestia mogąca magicznie oślepiać, no i mag czy demon czy cholera wie co, mogące używać potężnej magii. Zbyt dużo. Zbyt dużo jak na tak krótki okres pobytu. Że też nikt w tym mieście nic konkretnego nie wiedział?
- Trzeba chyba będzie jednak wpaść z wizytą do tego cholernego barona... - pomyślał wzdychając przy tym mocno.
~
Po powrocie do karczmy chłopak zasiadł do stołu z wszystkimi chętnymi do rozmowy. Czuł się źle z tym, że poprzedniego dnia chciał tu zostać, by pilnować porządku i nie mógł zrobić niczego, co by uratowało Mivala i całe "stado" kotów, a przy tym zaginiętego chłopca. Z drugiej strony pocieszała go myśl, że gdyby poszli na kolację to mogłoby tu być jeszcze gorzej, na przykład zastaliby całą rodzinę wyrżniętą. Takie mieszane uczucia wprowadzały niezły chaos w już i tak nieźle potrzepanej i zdezorientowanej głowie.
Z uwagą słuchał kolejnych wniosków i opini towarzyszy, każdy kto coś chciał dodać, robił to, dorzucając do tego dość ciekawe spostrzeżenia. Zwłaszcza spodobało mu się wyznanie Siabo oraz "zero tajemnic":
- Dobrze wiedzieć, że mamy po naszej stronie kogoś takiego jak Ty. - uśmiechnął się przy tym nieznacznie. W normalnych warunkach bardziej by się cieszył z takiej informacji, jednak jego poczucie humoru gdzieś zaginęło w trakcie ostatnich wydarzeń.
- Zgadzam się z Waszymi opiniami, nic dodać i nic ująć... - rzucił cicho, pomimo gotującej się w jego wnętrzu złości i energi, nie powiedział nic więcej. Nie było już ku temu potrzeby, bo co miało być powiedziane to zostało, dlatego tylko podniosłym tonem rzucił:
- Chodźmy odwiedzić w końcu tego całego Cherninga, czy jak mu tam było!... - rzekł to szybko wstając od stołu, tym samym potwierdzając swą ogromną chęć i gotowość dorwania grasującego w mieście zła.
__________________ <PEACE>
Ostatnio edytowane przez ŚLePoX : 28-07-2008 o 14:36.
|