Laura wciąż stała przy barze a w głowie zaczęły jej się kłębić wyrzuty sumienia, za którymi nie przepadała ~~Cholera, znowu będzie trzeba się płaszczyć.~~Perspektywy płaszczenia się nie znosiła, lecz zazwyczaj właśnie w taki sposób kończyły się jej błędy. Nie czekając na odpowiedź właściciela gospody co do trunku, wybiegła za Jackie z Karczmy. Stała przy nieznajomym i coś do niego mówiła, Laura nie wiedziała co, bo była jeszcze kilkanaście metrów od nich. Gdy do nich dobiegła zdobyła się na takąś wypowiedź podjętą łagodnym lecz stanowczym głosem: -Pan wybaczy panie szlachcicu moje zachowanie, piracka duma targnęła mną wtedy zanim weszliśmy do karczmy...W karczmie z resztą też. Coś mnie ugryzło i nie utrzymałam języka za zębami niczym nadęta smarkula. Proszę wybaczyć, nadal chciałabym mieć za swego sojusznika kogoś takiego...Jednak proszę... - jej głos przybrał bardziej surowy ton, jednak nie było w nim ani nuty złośliwości - proszę darować mi lekcje manier, chcę po prostu by pan szlachcic nie żywił urazy.... Po tych słowach zerknęła na Jackie jak gdyby chcąc powiedzieć 'Zadowolona?' |