Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2008, 21:23   #26
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
- Jak chcesz możesz spać u mnie. Tylko staraj się trzymać swojego kota z dala ode mnie albo chociaż żeby mi nie przeszkadzał. A jak byś się "bał" mieszkać w zwykłym domu to zawsze mam jeszcze laboratorium do którego nie wejdzie żaden skrzydlaty. – zaproponował Santino, ale Krzyśkowi średnio to odpowiadało. Nie miał ochoty ręczyć za Nilę, ostatnio zrobiła się strasznie nieodpowiedzialna… jednak skoro nie było innej oferty, musiał się zgodzić.
- Żaden problem, możesz spać tutaj, na tyłach klubu są dwa pokoje urządzone dla gości, czasem zdarza się że śpią tu nasi. Będzie mi miło Cię gościć, kot nie będzie problemem. -
powiedziała Aniela, gdy Chris otworzył usta aby oznajmić, że zamieszka u Santino.
- Aa, to świetnie. W takim wypadku na razie zamieszkam tutaj. Mhmmm… jest tu może prysznic? – zapytał Chris. Oczywiście, był prawie pewny, że niema i - oczywiście, mógłby się wykąpać u siebie, bo musi wrócić po ciuchy, kotkę i takie tam… Jednak nie zamierzał o tym wspominać.


[…]- Ale nie wiem czy to dobry pomysł zbierać się TUTAJ. Ptaszki mogą sobie tu wlecieć kiedy by tylko chciały...to tylko kwestia czasu jak przyjdą tu. To ładny lokal i było by go szkoda...jeśli chodzi o moje zdanie.
- wyraził swoje wątpliwości Santino..
- To bezpieczne miejsce!
– oburzyła się Aniela.- Niech Cię o to głowa nie boli, żaden pierzasty nie może tu wejść. Ten klub to miejsce specjalnie przystosowane do tego typu spotkań, mamy salę, można powiedzieć, konferencyjną, która będzie nam dobrze jutro służyć.
- Wybacz ! Nie unoś się tak. Z kąd mogłem wiedzieć
- Sądzę, że większość miejsc jest dość bezpieczna na zbiórkę czterech naszych. Ci z góry nie odważą się nas zaatakować, gdy jesteśmy razem. Po mnie samego przyszli w piątkę, więc żeby odważyć się zaatakować będą czekać do wieczności. A może nawet kilka dni dłużej, jeśli wezmą pod uwagę możliwość podrapania przez kota. –
powiedział ironicznie Chris, choć częściowo się z tym poglądem zgadzał. „Nie zaatakują nas bez dwukrotnej przewagi liczebnej, a zorganizowanie takiej grupki wcale nie jest proste. A jeśli jednak zaatakują to ubędzie trochę piór w Krakowie.”
- W takim wypadku zadzwonimy do was, ja albo Aniela przekaże wam które miejsca macie sprawdzić. Oczywiście, jeśli będzie tego bardzo dużo, to podzielimy to na kilka dni… Mogę wyjść trochę wcześniej z pracy, ale tylko o jakieś pół godziny. –
dodał po chwili. -O dwudziestej spotkamy się tutaj.



Klub szybko się zapełnił, a zostawiła chłopaków samych. „Musimy śmiesznie razem wyglądać” – pomyślał Chris, ale pozostawił to spostrzeżenie dla siebie. Show, który miał okazję obejrzeć bardzo mu przypadł do gustu, muzyka też była w porządku. Tupał nogą w jej takt i lekko się uśmiechał patrząc na dziewczyny, których gracja niemalże go hipnotyzowała. Losowe sekwencje kolorów pokrywały ich twarze i piersi. Samsaviel delikatnie rozchylił usta, jednak było to nie do zauważenia w tak słabym oświetleniu. Gdy skończyły zamówił sobie kolejną Colę i wrócił do stolika. Próbował znaleźć jakiś temat, żeby pogadać ze swoim nowym wspólnikiem. Nie miał ochoty go wypytywać tak, żeby przedstawiał mu całe CV razem z hobby itp. więc na początek rzucił coś o polityce i o kilku innych pierdołach. Zapytał co myśli o podwyżkach cen benzyny i czy zniesienie akcyzy w Polsce coś by zmieniło, czy Listkiewicz jest dobrym, czy złym prezesem PZPN, czy nasza pierwsza liga jest skorumpowana, czy ptasia grypa już na dobre ustała oraz co myśli o „tej nowej, sportowej serii Toyoty”, jak to ogólnikowo ujął i czy da radę jeździć po polskich drogach. Chris należy raczej do tych wygadanych, niż do milczących.

- Muszę cię opuścić na trochę… wybacz. – powiedział po chwili konwersacji i wyszedł z klubu. Musiał załatwić trochę rzeczy w swoim mieszkaniu.
- Nilaihah, będziemy nocować u koleżanki. Przynajmniej przez jakiś czas. To nie jest pytanie. To informacja, nie proszę o twoją opinię.
– oznajmił i zaczął wrzucać ciuchy do torby.

Spakował się i pojechali ponownie do klubu. Powiedział kotce, że może się kręcić w pobliżu tego miejsca, po czym wrócił na imprezę.

- Hej – Chris rzucił na zaczepkę do jednej z trzech dziewczyn, które miał okazję podziwiać na scenie. Po chwili trochę się skrzywił – Emm… tu jest trochę gorąco i pewnie dlatego twoja charakteryzacja się trochę… rozpłynęła. – powiedział oglądając nienaruszony makijaż.
- Eeee… Słucham? Niemożliwe… Nasza charakteryzatorka jest świetna.
- Przykro mi… Najbardziej tu, przy oczach –
machnął zdecydowanie palcem w powietrzu pokazując w którym miejscu, nachylając się w jej stronę. Sprawiał wrażenie jakby chciał podejść bliżej i pokazać dokładnie gdzie, choć wcale nie miał takiego zamiaru.
- Kurwa – na jej twarzy odmalowało się zdenerwowanie, które – gdy spojrzała w mieniące się błękitem i czerwienią oczy Chrisa, przeszło w zmieszanie – Przepraszam… Naprawdę? – teraz zmieszanie przekształcało się w narastającą frustrację, a współczująca mina Samsaviela wcale jej nie pomagała. – Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Pójdę to naprawić.
- Poczekaj chwilkę...
– chłopak zagadał ponownie i był pewny, że uczucia jakie w niej wzbudził ją zatrzymają. Tak z grzeczności, skoro on jej pomógł… Uśmiechnął się – Twój występ był świetny. Szczególnie zejście było mocne. Często robisz takie show? – Chris celowo używał liczby pojedynczej, mimo, że wszystkie trzy tańczyły świetnie, bo uważał, że to znacznie lepiej trafia do kobiet.
- Uh, nie, często nie. Ale może powinnam?
– uśmiechnęła się trochę krzywo. Nadal pamiętała, że jej makijaż się rozpadł – Przepraszam, muszę do stylistki… wiesz…
- Ale poczekaj. Skąd ten pomysł na charakteryzację? Same to wymyśliłyście, czy to autorski pomysł waszej stylistki?
- To był jej pomysł, my po prostu tańczyłyśmy. Na próbie generalnej jeszcze byłyśmy bez.. tego
– zatoczyła palcem kółko, pokazując swoją twarz
- Kolory fantastycznie się mieniły na waszych twarzach – tym razem uznał, że „na twojej twarzy” zabrzmi zbyt bezpośrednio, ale później kontynuował znów mówiąc tylko o niej. – Masz śliczne włosy. To naturalny kolor?
- Dziękuję, tak, naturalny. Jestem naturalną blondynką. Trochę odstawałam od reszty dziewczyn, prawda?
- Tak
– Chris uśmiechnął się i pozwolił, aby ten jeden wyraz, razem z jego spojrzeniem robiły jako odpowiedź na to pytanie. Dziewczyna znacznie odżyła, odzyskała humor ale nadal pamiętała, że musi pójść na zaplecze.
- Naprawdę muszę iść, nie zatrzymuj mnie. Potem wrócę, okay?
– powiedziała i odwróciła się.
- Żartowałem!
– krzyknął za nią Krzysiek, gdy ta zrobiła krok naprzód. Odwróciła się.
- O czym żartowałeś? – zapytała podchodząc. Była trochę skołowana, bo nie zauważyła w jego słowach żartu i myślała, że naprawdę mu się podoba.
- Wcale nie jesteś rozmazana. Długo pracowałaś nad nauką tego układu?
- Jak to nie jestem rozmazana? Teraz sobie żartujesz. –
odpowiedziała ignorując drugą część wypowiedzi Krzyśka.
- Nie, twój makijaż jest w porządku. Układ miałaś naprawdę profesjonalnie…
- Kłamiesz po to, żebym nigdzie nie szła?
– przerwała mu.
- Nie, nie. Widzisz, ja jestem bardzo nieśmiały i wstydziłem się zacząć rozmowę. Bo ja nie wiem o czym można z dziewczyną… - Chris mówiąc przybrał teatralnie minę nieśmiałego chłopca.
- Przestań pieprzyć –
powiedziała wyraźnie rozbawiona głupim tekstem. Chris również się uśmiechnął. – w końcu rozpłynął się mój makijaż, czy nie?
- Nie.
- Jesteś niemożliwy. Teraz mam ci wierzyć?
- Tak. Chcesz o to zapytać jeszcze raz?
- Nie. A sumie tak…
– powiedziała poważnie, ale gdy usłyszała samą siebie, to roześmiała się. Roześmiali się oboje. – Chodźmy do baru. Jak masz na imię?
- Krzysiek, ale mów mi Chris.
- Jestem Justyna. Gdzieś pracujesz, czy może uczysz się jeszcze…?
– zapytała, bo Chris według jej wstępnej oceny mógł być jeszcze studentem.
- Pracuję, zajmuję się elektroniką, trochę biżuterią, zegarkami... Ale jestem kiepski
– podniósł lewą dłoń na wysokość jej oczu, by mogła ujrzeć nieruchome wskazówki, po czym postukał palcem w tarczę i pokręcił głową. Justyna znów się roześmiała
- Masz rodzeństwo?
- Hmm? Wiesz, zostawmy takie tematy na później. Będą dobre jak będziemy wybierać imiona dla swoich dzieci. Musimy za to porozmawiać o czymś innym… wiesz… głupio mi trochę tak stać tutaj z tobą… ludzie się na ciebie gapią i mi trochę wstyd… wiesz… - powiedział wymownie drapiąc się palcem pod okiem.
- Mówiłeś, że jest okay…
- Chris tylko wzruszył ramionami. Dziewczyna zmarszczyła brwi – Cholera. To przez ciebie się na nas gapią – po tych słowach Chris oberwał kuksańca w ramię. Spojrzał jej w oczy przez chwilę, po czym klepnął ją dłonią w pośladek.
- Masz u mnie minusa – powiedziała, gdy minęło zaskoczenie. Chris się uśmiechał.
- Słyszałem, że dwa minusy dają plusa
- Nawet o tym…
- zdążyła powiedzieć, gdy dłoń chłopaka ponownie wylądowała na jej pupie. – Przestań! – powiedziała, ale nie udało jej się utrzymać ostrego tonu, bo ją też rozbawiła jego arogancja. – Idę to zmyć.

Chris pozwolił jej odejść i był pewny, że jej mina, gdy zobaczy w lustrze świetnie trzymające się kolory, będzie bezcenna. „Ciekawe, co powie jak wróci. Pewnie w tym momencie ona też się nad tym zastanawia. A może po prostu zajmie się klientami? Polubiła mnie, ale nie za lubienie jej płacą, tylko za wdzięczenie się do klientów. Nie do klienta, tylko do klientów. Hmmm… zajmę się jakąś inną, zanim Justyna się namyśli.” – pomyślał i odwrócił się w stronę stolików. Zobaczył Sigurath idącą wprost do niego.

- Cześć Aniela.
- Hej, słuchaj, mam co prawda wygodne pokoje dla gości, ale w moim jest najwygodniejsze łóżko i dobrze zaopatrzony barek. Może przeniesiemy się z imprezą tam?
- Hmmm… Brzmi lepiej niż bardzo dobrze.
– powiedział z uśmiechem chłopak – Właśnie jedna z twoich dziewczyn przestała mnie podrywać. Chyba poszła do toalety, więc jestem wolny. – dokończył Colę i ruszył za Anielą. – Świetny show, tylko ciebie tam brakowało. Nie miałaś ochoty zatańczyć osobiście dla swoich klientów?
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 29-07-2008 o 21:57.
Vincent jest offline