Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 2 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, czas postoju. - Akito-san, Fukurou-san przez kilka najbliższych dni nie powinniśmy spotkać przestępców, dlatego pozwólcie, że odpowiem na to pytanie za kilka dni. Obecnie są ważniejsze sprawy, bardziej pilne jak choćby warta i wypoczynek. Jedno jest pewne, każdy z nas jest ukierunkowany w pewnej szczególnej dziedzinie, Fukurou-san ma zdolności dyplomaty, Akito-san zaprawionego wojownika, a ja zajmuję się spiskami. Razem się świetnie uzupełniamy i wierzę, że razem jesteśmy w stanie wiele zdziałać. Z czasem opowiem wam więcej o sobie i liczę na to samo, im więcej będziemy wiedzieli o sobie tym lepiej wykorzystamy tkwiący w nas potencjał.
Fukurou znowu czuł się jak pionek w rozgrywce Go którą prowadził Skorpion. Jednakże nie był pewien, czy każdy z nich się sprawdzi w roli w którą Manji-san ich wpisuje. A szczególnie wątpił, by sam się sprawdził jako dyplomata. Całe jego szkolenie było podporządkowane roli yojimbo...Dowódcy straży co prawda, ale nadal yojimbo. Ale musiał zgodzić się ze Bayushi. Z całej trójki zapewne miał najlepsze predyspozycje do bycia ustami tej małej grupy. Z drugiej strony natura Smoka buntowała się do bycia pionkiem w czyjejś partii Go, której graczy Fukurou tak naprawdę nie znał. Manji bowiem nie zdradził zbyt wiele na temat swych mocodawców.
Ślepe zaufanie komukolwiek, było wbrew naukom jego sensei, jak i ojca. „Cóż...Będę patrzył i wyciągał wnioski niczego nie przyjmując za pewnik. Sytuacja bowiem zbyt skomplikowana, by opierać się tylko na uczuciach.”- pomyślał Smok. I o ile Manji zaskoczył Kraba swą wypowiedzią, o tyle Fukurou zaskoczony nie był. Podejrzewał, że Manji nie wie, co czynić w takiej sytuacji...Ba, Mirumoto także nie miał pojęcia. Nic więc dziwnego, że Skorpion postanowił zyskać na czasie, oddalając odpowiedź na pytanie Akito o kilka dni.
Fukurou spojrzał na Kraba z pewną troską...Widać, że wieści które przekazał Skorpion to zbyt wiele dla Akito. „ -Im szybciej dotrzemy do strażnicy, tym lepiej...Tego typu troski szybciej bledną, gdy przebywa się wśród swoich.”- pomyślał Smok. Odruchowo potarł obi myśląc: - „Choć są troski, o których pamięć nie zaciera się z czasem.”
Fukurou usiadł w kucki, wyciągnął katanę zza obi, i opierając ją o nogi, dorzucał od czasu do czasu chrustu do ognia. Patrząc w ogień starał się uspokoić oddech, spowolnić natłok myśli...A gdy był gotów, znieruchomiał pogrążając się w medytacji.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
Ostatnio edytowane przez abishai : 21-08-2008 o 22:33.
|