Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2008, 19:44   #51
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Frank Malak – Tanja Hahn – Axel Heintz – Yseult Stein
Saint przyszedł po dobrej pół godzinie, przeklinając pod niebiosa.
- Rura doprowadzająca wodę w kostnicy pierdolnęła – powiedział wyjaśniającym tonem. – Ale zdążyłem zatkać cholerstwo workiem na trupy. Ech...
- Uwierzycie, że w tej kostnicy są nadal jakieś zwłoki? – zagadnął Saint po krótkiej chwili milczenia. – Nie sprawdzałem, ale w jednej chłodni ktoś jest – zachichotał nerwowo. – Jasna sprawa, chłodnia już nie działa, więc w kostnicy śmierdzi jak cholera, ale naprawdę nie wiem, dlaczego zapomnieli kogoś stamtąd wyciągnąć.
Wyciągnął zza skórzanego płaszcza coś czarnego. Postawił to na ziemi, a to uciekło w kąt. Był to kot: Czarny, ze świecącymi oczyma, jednak potwornie wychudzony.
- Znalazłem to na korytarzu. Zamierza ktoś to... Mieć?
Zdjął kurtkę i wykreślił na tablicy dalszą część mapy.
[MEDIA]http://lmetacube.googlepages.com/mapsave2.jpg[/MEDIA]
- Gdybym wiedział, że tak tutaj będzie, to bym rozbił namiot na zewnątrz tej dziury – zaśmiał się nerwowo. - Wejście do IV A jest zawalone kompletnie, za to na górze nie ma jednej ściany między łaźnią a IV B. Reszta pokoi jest w miarę, w miarę, w każdym razie nie ma tam dużo kurzu, a łóżka na górze nie są poplamione. No wiecie, te tutaj mają trochę wilgoci, he, he...
Saint wyglądał na nieco nerwowego, jednak wydawał się panować nad sytuacją; poruszał chwilę szczęką, po czym westchnął i usiadł.
- Winda zdechła i wątpię, żeby ktokolwiek był w stanie ją naprawić. U góry sprawdzałem. To chyba przetarte linki, bo jakieś druty zerwane widziałem... Cholera, Helga, będziesz to umiała naprawić?
Helga Stieffenhauer wróciła do pomieszczenia; parsknęła, gdy Saint wypowiedział pomysł.
- Tak, rury też naprawię, naprawię też kotłownię, a tak w ogóle to jeszcze sprzątnę ten syf i zrobię podmurówkę. Jestem mechanikiem samochodowym, Saint.
Po czym załamała ręce w teatralnym geście.
- O, właśnie, kotłownia. Ktoś miał tyle w głowie, że wiedział, żeby zapieczętować wejścia do kotłowni i generatora. Powinno nam się udać jakoś rozwalić to przejście i jeśli wszystko jest w porządku, chyba powinniśmy mieć tutaj jakąś ciepłą wodę i prąd. Jeśli woda była w kostnicy, to znaczy chyba, że jednak Frankfurt nie odciął wody...
- Mogę wziąć kota? – zapytała nieoczekiwanie Selene.
- O. Właśnie szukałem kogoś... Kto mógłby to mieć, Selene. Jasne. Możesz go wziąć.
Ponownie parę razy nerwowo poruszał szczęką. Yseult przez mgnienie oka zauważyła parę krost na jego prawej ręce, która wysunęła się spod płaszcza.
- Taak... – podrapał się za głową. – Chyba da się wyżyć w tym szpitalu.
- Mapy? Mapy bunkrów? –
spojrzał na Tanję. – Chodzi ci o te... Świebodzina? Zaraz, moment. Chodzi o to, że tak naprawdę nie mamy tych map. Będziemy wiedzieli, gdzie bunkry są, bo mamy aparaturę w jeepie. Wiecie, do wykrywania dziur. Ale to nie problem. Chodzi o to, że mamy biedę przejść przez jedyny most w tym mieście, chyba, że chcecie telepać się przez rzekę. Kontrakt z Syfem... Z tym... - zmełł przekleństwo w ustach. - Ograniczał się do bramy wjazdowej. Jak sądzicie, jechanie przez cały obóz Kombinatu... Uda nam się? Hmm?
Wyglądał, jakby naprawdę zadawał pytanie. Ktoś podpowiedział:
- Nie?
- Właśnie. Nie. Musimy znaleźć sposób na przedostanie się przez most. Tutaj chyba właśnie pomogą nam kanały, bo o ile wiem, sieć kanalizacyjna idzie przez Odrę i pod nią... Jakoś. W życiu tam nie byłem, słyszałem tylko o tych planach. Ale chyba da się z tego szpitala przedostać do kanałów przez kotłownię. Chyba tak to było...
Poza tym, misja. Póki co, szukamy zaginionych agentów, którzy tu byli. Mamy pieprzone szczęście. Jeden z nich pod pseudonimem Irrlicht miał kryjówkę dosłownie obok nas, to dwa kroki stąd. Tam jest stary magazyn Leidengeist.


* * *

Czym jest Leidengeist, czytelniku? Ha, powiem Ci.
Leidengeist to roślina-hybryda, która zaczęła róść w tej części Odry krótko po wybuchu zamieszek we Frankfurcie w latach 2183-85, dość krwawych, jednak, jak widać, nie dość gazu wpuszczono w rzekę, żeby przestało wokół niej cokolwiek rosnąć. Co prawda Odra – może mówiłem? - przypomina teraz bardziej ściek niż jakąś rzekę, jednak rośnie tatarak. Tatarak jest, raki zdechły, w ich miejsce zaczęło rosnąć zielę Leidengeist.
Jest z nim związana pewna legenda. Otóż, pewnie rzadko się o tym słyszy teraz we Frankfurcie, jednak czarne płatki tego kwiatu podobnego do lotosu – tak, czarne z białymi prążkami – wierzy się, że te kwiaty tak naprawdę to dusze zabitych z lat '83-'85; każda dusza to jeden płatek. Bzdura? Owszem, jednak ludzie lubią legendy.
Mówiąc bardziej konkretnie, Leidengeist to roślina psychoaktywna. Jej mała dawka zmniejsza ból u tego, który ją zażył(sok ekstraktuje się z płatków), zaś większe powodują agresję i mącą umysł, tworząc z pacjenta szaloną bestię, która atakuje, dopóki nie padnie.
Powiedzmy to sobie szerzej. Leidengeist był ekstraktowany na dużą skalę przez Korporację, teraz jest ekstraktowany na dużą skalę przez Kombinat. Moim skromnym zdaniem jednak to prawdziwie Korporacja umiała wykorzystać wszystkie zalety L.G. - nazywanego też po prostu Leid albo El. - Kombinat nie posiada chirurgicznych wszczepów, które są w stanie dozować Leid prosto do mózgu. Jakkolwiek, sam dym, którym można się zaciągnąć powoduje odmienne stany świadomości, podobnie jak marihuana, LSD i temu podobne. Chociaż, bądźmy szczerzy, porównajmy El-Gie do DMT. Prawda? Mam na myśli – dym, dym. Jego plantacje ciągną się na dziesięć kilometrów od Frankfurta po obu stronach rzeki. Strzeżone, naturalnie, choć czasem można znaleźć szmalcowników, którzy odsprzedają trochę Leidengeist. Za stosowną cenę.
Ale o czym to mówi dalej Saint?

* * *

- Straciliśmy łączność z agentami parę lat temu, macie to w raporcie. Musimy sprawdzić wszystkie możliwości, czy żyją. Jeśli przeżyli, to pobyt w tym mieście dał im informacje na wagę złota. Tym bardziej zdołali zgromadzić pewnie informacje o przedostaniu się na drugą stronę. Jeśli ich znajdziemy, to łatwiej przedostaniemy się do Świebodzina. Potrzebuję jeszcze co najmniej dwóch ludzi, którzy ze mną pójdą... Albo trzech, maksimum to czterech. Magazyn jest stary, więc mógł tam się ktoś zagnieździć. Ja idę od zaraz. Kto idzie?

* * *

# Axel Heintz/Hans Kloss

Partyzanci zakomenderowani przez Axela odeszli w swoje strony; cicho pomówili między sobą, po czym rozeszli się na swoje posterunki; jak się z czasem okazało, zmieniali się tak, że dwóch pilnowało głównego wejścia i ogrodu, zaś trzeci odpoczywał, od czasu do czasu chodząc na obchód dookoła szpitala. Wyglądało na to, że dobrze rozumieli powierzone im zadanie.
Laptop rzeczywiście znalazł parę sieci. Było ich pięć, z czego zaledwie jedna nosiła oryginalną sygnaturę Kombinatu, jednak Axel wiedział, że prawdopodobnie była to przykrywka. Było wątpliwe, żeby Frankfurt miał jakąś własną sieć od czasu zajęcia miasta przez Kombinat. Laptop pracował: Potrzebował od pół do godziny, żeby wykryć wszystkie sieci i określić ich rodzaj kodowania, żeby w ogóle móc dokonać hackingu. Póki co, trzeba było poczekać te kilkadziesiąt minut.
Kleiner nie powiedziała nic, spuściła głowę i usiadła na krześle. Wyglądała tak, jakby czekała, by do kogoś zagadać.
Idąc ciemnym korytarzem nie mogłeś nie zauważyć otwartych drzwi do pokoi, których używano kiedyś po części do badania, a po części jako pokoi pacjentów.
Ujrzawszy to, pojawiła się nadzieja, że być może na górze będzie lepsza sytuacja. III A wyglądało szczególnie źle; o ile na pozostałych, oprócz plam wilgoci, piętrzyła się spora warstewka kurzu, to tutaj...
Wilgoć porobiła brzydkie plamy na suficie i ścianach, a zżółkły tynk odłaził płatkami i spadał na podłogę; byłeś pewien, że gdyby ktoś się przeszedł po tej warstwie, miałby wrażenie, że chodzi po śniegu. Pościel na łóżkach z pewnością widziała lepsze czasy; teraz odbarwiona przez czas i rdzę, nasuwała myśli o skórze chorego psa. Barwy to bardziej żółtej, to bardziej bladej bieli mieszały się z pomarańczem i rudym kolorem rdzy, która na niektórych prętach łóżka przypominała liszaje.
Pewnie ktoś tu był przed wami, ponieważ na podłodze znajdowały się brudne ślady butów, ziemia jednak była twarda i skrzepła. Na żeliwnym piecyku na czterech nóżkach stały szklanki i otwarte puszki, gdzieniegdzie fruwały meszki i pełzały karaluchy. Nie miałeś pewności, czy nie było tutaj pluskw.
Odszedłeś i skręciłeś w prawo, a potem jeszcze raz w prawo. Minąłeś drzwi, a później poszedłeś w lewo.
Okazało się, że prysznice nie przedstawiają wiele większej jakości; niektóre części, wykręcone, leżały bezładnie na podłodze, jednak pobieżne rzucenie okiem pokazywało, że brakowało niektórych części. Cóż, pewnie padły łupem dzieci albo złomiarzy.
Grzyb lęgnął się za kafelkami.
Pomimo tego były tutaj cztery w miarę dobrze wyglądające prysznice, mimo tego, że jeden nie miał słuchawki, nie wspominając o tym, że woda miała być zimna. Ba, była nawet podziurawiona kotara oddzielająca część męską od żeńskiej.

#Tanja Hahn/Karolina Kowalska

Płacz Yseult przypomniał jej coś. Coś złego.
Płacz, płacz, płacz. Oczy zachodzą mgłą, rzeczy dzieją się tak, jak nie powinny. Jak sądziłeś, czytelniku, to powinno być właśnie tak? Nie, nie, nie. Nic się nie dzieje właśnie tak. Tak, właśnie tak!
Płacz rozlał się jak krew, która spływa z ofiarnego ołtarza, który był jakimś dziwnym bogiem. Czy był mechanicznym bogiem? Czy był boską maszyną? Boże, chyba był Chrystusem.
Przysięgam! - usłyszała Tanja Hahn, a nagły wybuch światła przed oczyma odebrał jej dech. Może umarła? Może jest ścierwem? Możemożemoże. Wizja ugryzła ją w gardło i przegryzła tętnicę. Krew. Najlepsza jest krew miesięczna, przypłynęła myśl. Wizja. Wizjor. Wizjorek-potworek.
Wróćmy jednak do kwestii Chrystusa w tej rzeczy. Chciałbym ją poruszyć, zanim przejdę do tematu pamięci. Mięci, pamięci, wzięci święci. Śmieci. Śmierci. Śmiercie.
Co ujrzała Tanja Hahn podczas tego chwilowego przebłysku – być może – przeszłości. Och, to przecież takie łatwe do opisania, czytelniku!
Primo, ujrzała Chrystusa. Do diabła, dlaczego on nie jest w centrum tej sceny? Nie, w centrum jest Konrad Hahn.
Konrad Hahn, który jęczał, krzyczał i pryskał śliną, podczas gdy Kamilla Thompson – czy Hahn ją znała!? Czy Hahn ją znała!? - przysysała się do jego rąk, ciała i te de. Próbuje wyssać kryształy, które ma w swoim ciele. Kryształy, kryształy z Externusa.
Sądzę, że Kamilla Thompson jest w tym wypadku wziętym naukowcem. Dosłownie – Biedermeier sodomizował ją od tyłu, także jęcząc, rzężąc i plując.
Oczy Konrada Hahna skierowane są w stronę Jezusa Chrystusa Pantokratora, nowej ikony Wolnego Kombinatu Polski. Jezus ma dwa palce wzniesione, na znak prawdy. A teraz przytknął dwa palce do swojej głowy, jak rewolwer. A teraz, a teraz...
A teraz Konrada Hahna opryskał mózg – kogo, kogo? - Nie wiem...
Weszła Kobieta. Czarne włosy, okulary. Sygnet z literą S. Kobieta przemówiła:
- Tak. Konrad Hahn. Więcej testów. Więcej wiedzy. Prędzej, Kam. Musisz dojść do tego prędzej.
Leżąca przez parę następnych chwil Tanja Hahn wiedziała, że wizja, którą ujrzała, miała coś wspólnego z bratem. Niepokojąco dużo. Ocknęła się.

* * *

- Szok po portalu?
- Rzeczywiście, istnieje coś takiego. Wiemy o tym, ponieważ dotychczasowe badania wykazały, że ludzie, którzy przeszli przez portale lub mieli szczęście przeżyć burzę portali stwierdzili, że pojawia się u nich dziwny fenomen.
- Fenomen?
- Tak. Chodzi o to, że często pamiętali rzeczy, których nigdy nie zrobili lub odwrotnie – nie pamiętali rzeczy, które przed chwilą zrobili. Oczywiście są to skrajne przypadki, jednak faktem jest to, że ludzie, którzy kiedykolwiek mieli styczność z polem T , miewają zarówno zaniki pamięci, jak i przebłyski...
- Coś w rodzaju angielskiego flashback.
- Tak. Dokładnie. Z tym, że nie zawsze możemy tu określić, co tak naprawdę się stało. Mieliśmy ludzi mówiących o tym, że byli kotami, Napoleonem, matką Teresą i tak dalej. Nie wiemy i nie mamy całkowitej pewności, co to może oznaczać. Badania nad pamięcią są jeszcze kolejnym działem teleportacji czasoprzestrzennej, który musimy zbadać... To pewne. Jednak te „wizje” często pojawiały się... Rozumie pan...
- Znienacka.
- Owszem. To w pewnym sensie kwalifikuje ludzi zajmujących się portalami do ludzi posiadających zaburzenia osobowości.
 
Irrlicht jest offline