Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2008, 20:35   #19
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Lotnisko w Leo'ville 15 XI 14.00 - 15.30


Kantyna wyglądała dokładnie tak jak wyglądać powinien zaadoptowany do tych celów magazyn. Szkielet z falistej blachy, obito deskami, dobudowano mały ganek mający zapewnić cień i... tyle. W południe było nim gorąco jak w piecu, dusznego powietrza, nie chłodziły wolno mielące je wentylatory.





Barman przywitał ich, a właściwie to Lamberta skinieniem głowy, zatrzymał wzrok nieco dłużej na Annie, czemu trudno się dziwić. Ostatnio nie widywało się zbyt wielu białych kobiet w Leo'ville, a już na pewno nie na lotnisku i w towarzystwie białych najemników. Położyli sprzęt przy ścianie i zasiedli przy ławach zbudowanych z ledwo co oheblowanych desek wspartych na drewnianych krzyżakach.

W barze było pusto, lotnictwo wojskowe praktycznie nie istniało, a i maszyn transportowych było niewiele. Co prawda krążyły plotki, że niedługo Amerykanie maja przysłać kilka Herculesów, ale plotki teraz, w stolicy Konga mnożyły sie lawinowo i doprawdy trudno było odróżnić ziarna od plew.

Zamówili piwo i napoję, które okazały sie zaskakująco chłodne, gdzieś na zapleczu musiał być zamontowany całkiem pokazny generator. To widać przypomniało coś Lambertowi, który wstał i wdał sie w zażartą dysputę z barmanem. W końcu jednak doszli do porozumienia i pilot wrócił do stołu.

- Chciałem zorganizować nieco paliwa. Musimy zrobić gdzieś miedzylądowanie. Co prawda podobno wojsko pozostawiło zapasy paliwa w nadrzecznych plantacjach, ale... Udało mi sie zorganizować tylko 120 litrów, to tyle co nic dla samolotu, ale może wystarczy przynajmniej na "żabi skok" do następnej plantacji.

- Mam nadzieję, że wśród wykreślonych nie ma nazwisk pani znajomych, lub rodziny ? -
zwrócił się do Anny. Ta w milczeniu potrząsnęła głową przewracając kartki.

- Może któryś z panów rzuci na nie okiem ? Jeśli już byliście w Kongu, lub w Katandze może wiecie coś co mogło by rzucić światlo na los kogokolwiek z tych ludzi ?

Wśród sporadycznej wymiany zdań toczonej przy użyciu przynajmniej trzech języków papiery zaczęły krążyć pomiędzy najemnikami.

...


Lotnisko 15.30 - 17.00


Silniki po kilku początkowych kaszlnięciach zagrały miarowo. Siedzieli przy obu burtach na piekielnie niewygodnych krzesełkach z ciałami wprawionymi w drżenie w rytm wibracji wysłużonego kadłuba.

Tylną część przestrzeni przeznaczonej uprzednio dla żołnierzy zajmowały teraz skrzynie i bliżej niezidentyfikowane pakunki. Od pasażerów oddzielały je tylko grube siatki rozpięte miedzy burtami. Wszyscy spoglądali na nie ze sporymi obawami zastanawiając się czy wytrzymają długi lot.
Przestało trząść, zastąpiło je delikatnie kołysanie co było znakiem, że wystartowali.







Minęła pierwsza godzina lotu.
Nie rozwijali zbyt dużej prędkości, wysłużona, przeciążona Dakota miała na pewno już swe najlepsze dni za sobą. Pułap też był jak na gust większości pasażerów za niski, jednak racjonowanie paliwa nawet w wojsku nie pozwalało na szastanie nim na loty na bezpiecznych wysokościach.

Pod nimi przesuwała się powoli szeroka wstęga Rzeki. Tak tu nazywano Kongo - po prostu Rzeką. Bo i budziła respekt. Szeroka miejscami na półtora kilometra raz toczyła leniwie swe żółtobrązowe wody, by niespodziewanie wtłoczyć je w wąskie wąwozy, gdzie szalała wśród kamieni kipiel, by z hukiem stoczyć się z kamiennych progów Wodospadów Stanleya.

Jednostajny odgłos silników usypiał, niektórzy toczyli leniwe rozmowy, inni drzemali. Przywrócił wszystkich do rzeczywistości nagły przechył maszyn. Jej silniki zawyły unisono widać pilot chciał wydobyć z nich maksimum mocy. Kto wyjrzał przez okienka zobaczył smugi kolorowych paciorków pojawiających sie jakby znikąd pośród koron drzew i uparcie mknących w kierunku Dakoty. Kolejny gwałtowny przechył rzucił wszystkich wśród przekleństw na drugą burtę...
 

Ostatnio edytowane przez Arango : 31-07-2008 o 22:16.
Arango jest offline