Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2008, 10:18   #38
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Nic tu nie ma. Nie wiem czego się spodziewałyśmy – usłyszała tuż obok siebie szept Mireli.

Kornelia przechadzała się po pomieszczeniu odganiając rękami tumany kurzu i pyłu, które znacznie zmniejszały widoczność. Po woli przemierzała kolejne centymetry badając grunt pod nogami aby nie stracić równowagi i nie przewrócić się o kawałki gruzu. Zaglądała w ukryte kąty i zakamarki, przejrzała stery papierów leżące na fotelu. Nic. Zupełnie nic ciekawego.

Dotarła do rogu graciarni, gdzie stał wbudowany w ścianę stary kaflowy piec. Na ciemnych zniszczonych kafelkach dostrzegła napis. Ciemnoczerwony, jakby ktoś nabazgrał coś jeszcze niezakrzepłą krwią.

- Raz, dwa trzy, teraz szukasz ty... – przeczytała Kornelia na głos.
- Cholera – skomentowała Mirela. - Patrz krew jest jeszcze świeża. I co to ma znaczyć? Mamy sobie teraz łamać głowę nad jakąś zagadką?
- Pojęcia nie mam. Myślisz, że on się z nami bawi? Zostawia nam wskazówki?

Kornelia kucnęła przy piecu i uchyliła żeliwne drzwiczki. Otwór był spory. W sam raz aby przecisnął się przez niego człowiek. Niepewna zajrzała do środka ale nie dostrzegła niczego prócz resztek popiołu. Już miała zatrzasnąć z powrotem drzwiczki gdy zobaczyła we wnętrzu jakiś błysk, który rozświetlił na moment mrok lecz zaraz znów przygasł.

- Spójrz – szepnęła do współlokatorki. Obie mówiły przyciszonym głosem jakby bały się podświadomie naruszyć spokój tego miejsca – Coś tam zauważyłam.

Zanim Mirela zdążyła odpowiedzieć Kornelia zanurkowała po pas w środku pieca. Grzebała dłońmi wśród sterty popiołu i zanim się zorientowała zabrnęła na tyle głęboko, że cała była w jego wnętrzu. Odwróciła się za siebie. Przy okienku kucała przygarbiona Mira i posłała jej przestraszone spojrzenie.

- Kornelia, co ty wyprawiasz. Wyłaź stamtąd – usłyszała za sobą nakazujący głos.

I już miała jej posłuchać kiedy z przeciwnej strony poczuła powiew chłodnego powietrza. Jak to możliwe? Przecież to ciasne pomieszczenie nie powinno mieć żadnego wylotu. Zaciekawiona podczołgała się jeszcze kawałek wgłąb. Wciąż nie poczuła oporu przeciwległej ściany co wydało jej się przedziwne, ponieważ dałaby sobie głowę uciąć, że oddaliła się już od drzwiczek dobre kilka metrów. Ale przecież piec miał standardowe rozmiary, metr na metr. Przynajmniej takie wrażenie robił od zewnątrz.

- Mira, właź tu do mnie. To jest chyba jakieś ukryte pomieszczenie.

Wyjęła z kieszeni zapalniczkę i przywołała maleńki płomyk, który rozświetlił odrobinę wszechobecne ciemności. Mirela zaklęła pod nosem ale posłusznie opadła na klęczki i zaczęła przeciskać się w jej stronę. Po chwili zobaczyła obok siebie jej umorusaną w popiele twarz. Zakaszlnęły obie. Siwa chmura unosiła się wszędzie wokoło. Drapała gardło i powodowała łzawienie oczu.

- Czujesz to? - zapytała KorneliaTo jakby wiatr. Pytanie tylko jak to możliwe. Myślisz, że powinnyśmy zapuścić się jeszcze kawałek dalej?

- Właśnie wywierciłyśmy dziurę w ścianie działowej bez zgody spółdzielni i prawdopodobnie aresztują nas za zakłócanie ciszy nocnej. Myślę, że sprawdzenie wnętrza starego kaflowego pieca będzie dobrym uwieńczeniem tego katastroficznego dnia. Swoją drogą, taki stary piec w wieżowcu to trochę dziwne, nie sądzisz? Myślałam, że kiedy zaczęli je budować standardem było już centralne ogrzewanie.

- Masz rację. Teraz kiedy o tym myślę, nie jestem pewna czy ten piec wcześniej tutaj stał – ta myśl ją przeraziła. Jakby zdała sobie sprawę, że zostały właśnie zwabione w pułapkę i za moment ktoś zatrzaśnie drzwiczki i spali je tu żywcem. Sekundy jednak mijały a nic się nie wydarzyło.

- Chodź Kornelia ruszyła przed siebie. Brnęła tak na czworakach dobre kilka minut słysząc za sobą pokasływanie przyjaciółki. Popiół wchodził do ust i oczu, utrudniał oddychanie. Kornelia zaczęła mieć obawy czy to pomieszczenie w ogóle ma jakiś koniec kiedy nagle gładka powierzchnia pod jej dłońmi zmieniła się w kamieniste podłoże. A raczej wilgotną ziemię obficie najeżoną ostrymi kawałkami kamieni. Zaczęło się też chyba robić nieco jaśniej. Zgasiła zapalniczkę i faktycznie przyznała w duchu, że kompletne ciemności zaczęły przechodzić w półmrok. A chmura kurzu i popiołu, która cały czas je otaczała zniknęła i zastąpiła ją gęsta i biała jak mleko mgła.

- Coś jest nie tak Kornelia spróbowała się podnieść do pionu i ku własnemu zdziwieniu nie natrafiła na żaden opór. A przecież jeszcze przed chwilą przeciskały się jak w niskim tunelu. Uniosła ręce do góry chcąc wybadać czy sufit po prostu jest teraz wyżej, ale najwyraźniej w ogóle go nie było. Zorientowała się za chwilę w czym rzecz. Uniosła oczy i dostrzegła coś, czego nie powinno w żadnej mierze tam być.

- Mirela spójrz – podniosła palec nad głowę. Oczy przyzwyczaiły się już co nieco do ciemności i z łatwością zaczęły rozróżniać kształty.
- O szlag – usłyszała komentarz współlokatorki – Czy to nie jest przypadkiem?...
- Owszem. To wielka pierdolona tarcza księżyca w pełni. Tylko wyjaśnij mi w takim razie jak to jest możliwe? I co ważniejsze, gdzie my w ogóle jesteśmy?

Istotnie. Mgła zaczęła nieco rzednąć i dziewczyny wpatrywały się zaskoczone w rozpościerający się przed nimi widok. Stały na środku polany otoczonej ze wszystkich stron zbitą ścianą lasu. Mgła zaczęła opadać i teraz jej gęsta warstwa spowijała wszystko od kolan w dół. Kornelię przeszedł dreszcz na samą myśl, co mogło czyhać w gęstych oparach, doskonale ukryte przed ich wzrokiem. Przez chwilę poczuła nawet jakby coś nieprzyjemnego prześlizgnęło się po jej butach. Podskoczyła ja oparzona i przywarła do Mireli całym ciałem. Mroczna knieja wydawała się ożywać w ciemnościach lecz najpewniej to tylko wiatr poruszał spróchniałymi nagimi konarami drzew. Drapieżnymi i poskręcanymi jak kończyny cierpiącego na artretyzm człowieka. Kolejny podmuch wiatru omiótł ich twarze przynosząc ze sobą coś jeszcze. Dziwny nieokreślony zapach. Mimowolnie skojarzył się on Korneli ze smrodem gnijącego ciała.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 21-08-2008 o 22:15.
liliel jest offline