Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-06-2008, 20:00   #31
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
„Co ona wyprawia? Zupełnie jej odbiło?”

Mirela - podobnie jak Jogurt - wpatrywała się w dziewczynę wielkimi oczami z lekko rozchylonymi ustami. O ile bowiem początkowe szaleństwo bawiło ją, o tyle ten taniec... a raczej striptiz w środku dnia w parku rozrywki przed oczami kilkunastu robotników... to już było zbyt wiele dla jej wychowania! Na dodatek miałaby to samo zrobić? Nigdy w życiu!

Choć własna natura również krzyczała entuzjastycznie i towarzyszyła od początku baraszkowaniu Kornelii, to jednak wyuczone w trakcie dorastania nawyki oraz społeczne kryteria tego co wypada, a co już nie - tłamsiły cały zapał.

- Masz swoje fotki. Starczy zabawy. Chodźmy już, dobra? – powiedziała zimno do współlokatorki. Mogłaby uchodzić w tej chwili za królową lodu gdyby nie pałające czerwienią policzki. Wstyd. Wstyd palił ja od wewnątrz, sprawiał, że miała ochotę wymazać gumką całą tę wycieczkę z życiorysu.

- Ale dlaczego? – szczerze zdziwiła się Nela, lekko zeskakując z karuzeli.

Gdy jej stopy dotknęły podłoża, ukłoniła się do wyimaginowanej publiczności. Wyglądało przy tym, że chciała jeszcze kogoś pozdrowić lub rzucić hasłem z rodzaju „Pokój na Ziemi”, lecz Mira pociągnęła ją zdecydowanie za rękę.

- Bo... Musimy jeszcze zrobić zakupy! – krzyknęła głosem nieznoszącym sprzeciwu i szybkim krokiem skierowała się ku wyjściu z budowy.
- Dzięki Jogurt, miłego dnia... Faktycznie, oddaj nam tę bluzkę. – zagadała jeszcze do kumpla wyrywając mu niemal z rąk skrawek materiału, który bezmyślnie przyciskał do piersi.

- Em, cześć... - ledwo wykrztusił, lecz i tak go już nie usłyszały.

Szły szybko.
Kornelia ledwo miała czas założyć na siebie górę. Trudno było jej przy tym stwierdzić czy powodem pośpiechu była skrywana wściekłość Mireli, czy fakt, że oto na przystanek podjechał autobus...

Tak czy inaczej, wcisnęły się z wielkim trudem do środka komunikacji miejskiej i... Dopiero tutaj obie dziewczyny zobaczyły, że wpakowały się nieszczęśliwie do pojazdu pełnego kibiców, udających się na mecz. Łysi, napakowani goście w koszulkach i szalikach klubowych ciekawie łypali wzrokiem na współpasażerki, rzucając miedzy sobą jakieś ciche komentarze.
Mira również pochyliła się ku przyjaciółce.

- Chyba... nie będę się przeciskać do kierowcy po bilety.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 20-06-2008, 17:26   #32
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Obrzuciła wzrokiem ściśnięty tłumek kibiców i wykrzywiła pogardliwie usta.
- Bilety? - odpowiedziała po chwili namysłu – Chyba żartujesz Mira. Jeszcze nigdy w życiu nie kupiłam biletu i nie mam zamiaru zmieniać tego cudownego przyzwyczajenia – uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo i szepnęła do ucha. – Spójrz tylko na tą bandę przerośniętych socjopatów. Są dowodem na to, że ewolucja czasem działa wstecz. Ameba przygniotła by ich swoim poziomem intelektualnym - parsknęła lecz zaraz jej uśmiech zgasł.

W przeciwnym rogu autobusu spostrzegła mężczyznę. Kornelia nie mogła dostrzec jego twarzy, ale ... dziwne ... było w nim coś znajomego. Znajomego i przyprawiającego o zimne ciarki przechodzące przez plecy i kark. Jego postura, szpakowate, gładko zaczesane włosy, jasny prochowiec i skórzana teczka. Gdzieś już to wszystko widziała. Wydawało się niebezpiecznie znajome. Ale gdzie? Jak? Próbowała się skupić. Daremno. Kim on jest? Przez chwilę pustka w głowie.

Nagle uzmysłowiła sobie przyczynę swojego niepokoju. Dokładnie tak nosił się jej ojciec! Przecież to niemożliwe! Czy to jakiś makabryczny zbieg okoliczności? Szarpnęła Mirelę za rękaw i nieelegancko wskazała go palcem.

- Mira, do jasnej cholery – konspiracyjnie szepnęła jej wprost do ucha – Widzisz tego faceta w szarym płaszczu? Tam z przodu. Przyjrzyj się. To chyba on, Mira, to chyba tata!

Mirela spojrzała na nią zaskoczona. W jej oczach odbijał się strach. Przez moment stała sparaliżowana lecz zaraz zaczęła wspinać się na palce by dokładnie przyjrzeć się człowiekowi na przodzie autobusu.

- Jesteś pewna? Przecież stoi tyłem... - Mira nadal miała wątpliwości.

- ChodźKornelia złapała ją za rękę i pociągnęła za sobą. Przeciskały się przez motłoch wzbudzając ogólne niezadowolenie i jęki dezaprobaty. Było gorąco. Niestety można było wyczuć, że nie każdy spośród zgromadzonych tu osób pojął tajniki obsługi antyperspirantów. W powietrzu unosił się kwaśny fetor potu. Mijały właśnie tęgą kobietę w kwiecie wieku, która trzymała się metalowej biegnącej pod sufitem rurki. Kornelia zerknęła w jej kierunku i napotkała tuż przed nosem wyzierający spod jej pachy kołtun gęstych krzaczastych włosów. Skomentowała to cichym przekleństwem i kontynuowała przepychankę.
- Ale smród. Gorzej niż w chlewie.

- Coś ci się nie podoba maleńka? – w odpowiedzi usłyszała warknięcie łysego krępego kibica ze swojej lewej. Wlepiła oczy w jego twarz troglodyty, po której rzęsistymi strugami ściekał pot.

- Słuchaj grubasie, nie szukamy kłopotów – odparła hardo Kornelia i najzwyczajniej w świecie chciała go minąć. Facet jednak zagrodził im drogę i huknął wściekle:
- Coś ty powiedziała głupia cipo? Masz zapędy samobójcze czy jak? - trącił ją w ramię.
- Głupie łyse ścierwo. Odpieprz się ode mnie... - Kornelia weszła na wysokie tony. Zamieszanie zaczęło przykuwać uwagę zgromadzonych dookoła ludzi.

Nagle drzwi autobusu otworzyły się ze świstem. To był chyba ich przystanek. Nerwowo zerknęła w stronę gdzie jeszcze przed momentem stała tajemnicza postać. Mężczyzna właśnie wychodził na zewnątrz.

Nie reagując na dzikie porykiwania kibiców przepchnęły się z Mirelą w kierunku wyjścia. Wymknęły się w ostatnim momencie pozostawiając po drugiej stronie drzwi ich przyklejone do szyby rozwścieczone twarze. Kornelia gorączkowo rozejrzała się po okolicy ale nie dostrzegła śladu po mężczyźnie przypominającym jej ojca. Na przystanku autobusowym kucała pojedyncza dziecięca postać i malowała coś kredą na chodniku. Kiedy mijały chłopca on wstał niespodziewanie i chwycił Kornelię za rękę. Zerknęła na niego zdziwiona i napotkała spojrzenie przejmujących, wytrzeszczonych z przerażenia oczu. Dzieciak otworzył wreszcie usta i szepnął enigmatycznie.
- Wracaj do domu Nela. Bez ciebie jest tam bardzo pusto...

Zakręciło jej się w głowie. Przykucnęła przy chłopcu i zaczęła szarpać go za koszulkę.
-Co ty gadasz mały popaprańcu! Jeśli to jakiś głupi żart to ci się dostanie szczeniaku! Kto kazał ci to powiedzieć do cholery!

Dzieciak wyglądał na spanikowanego.
- Ten pan. - wyjęknął wreszcie.

Mały dziecięcy palec wystrzelił w kierunku mrocznej konstrukcji pokrytego smogiem wieżowca. Tego samego, w którym na dwunastym piętrze mieściło się ich obskurne mieszkanie. Wytężyła wzrok i w oddali, tuż przy klatce schodowej dostrzegła posępną przygarbioną sylwetkę mężczyzny w szarym prochowcu. Słońce prażyło niemiłosiernie. Zmrużyła oczy i przyglądała się nieruchomej postaci. Mogłaby przysiąc, że on też się jej przypatrywał. Trwali tak dłuższy moment jak para rewolwerowców tuż przed pojedynkiem na śmierć i życie. A potem on po prostu obrócił się na pięcie i zniknął we wnętrzu ciemnej klatki schodowej.

- Kurwa – szepnęła z rezygnacją KorneliaTo jakiś obłęd Mira. Naprawdę chcemy tam wracać? - zaczęła zawzięcie obgryzać paznokieć.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 20-06-2008 o 17:31.
liliel jest offline  
Stary 26-06-2008, 20:57   #33
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Była wkurwiana... jak dawno... Nie! Jak nigdy!
Po raz pierwszy czuła u siebie taki poziom agresji. Gdyby nie Kornelia , mogłaby skoczyć z pazurami do oczu któregoś kibola i... ucieszyłaby się, jakby udało jej się wydrapać te głupawe gałki oczne.

Ciekawe czy tak się da paznokciami? Pewnie z tipsami byłoby łatwiej... Jacyś barbarzyńcy - z tego co pamiętam - jednak to robili, a potem na znak dominacji zjadali oczy przy swojej ofierze. Tylko po co? Przecież tego nie widziała, a po odgłosie ciamkania raczej trudno poznać, co kto wsuwa...”

Gdy wyskoczyły z autobusu, a Nela podeszła gadać z jakimś dzieciakiem, Mira stanęła kawałek dalej. Nie słyszała o czym mówili. Właściwie jej to nie obchodziło. Odczuwała zbyt wielki głód nikotyny. Dałaby teraz wszystko za papierosa! Na szczęście jakiś zawieruszył się w kieszeni spodni. Wygnieciony jak nieszczęście, ale był! Teraz jeszcze zapalniczka...
Mirela nerwowo obmacywała się po bokach i pupie, próbując wyczuć palcami znajomy kształt.

„Jest! A nie, to komórka... kurna... o, jest!”

Ta chwila, ten moment, gdy pierwszy raz się zaciągała... Zupełnie jak na reklamie MasterCard – bezcenne.

Wolnym krokiem, delektując się każdym zaciągnięciem, kobieta podeszła do współlokatorki. Spojrzała na nią z uwagą. Coś było nie tak. Ta bowiem trzęsła się i patrzyła na blok ze strachem.

- Kurwa – szepnęła z rezygnacją Kornelia To jakiś obłęd Mirela. Naprawdę chcemy tam wracać? - zaczęła zawzięcie obgryzać paznokieć.

Kolejny wdech. Cudownie... było jej cudownie wszystko jedno.
Wzruszyła ramionami.

- A mamy inną opcję? Nie będę siedzieć na wycieraczce własnego mieszkania ze strachu przed martwym dziadem...em.
– przypomniała sobie kim „martwy dziad” jest dla KorneliWybacz...

- W porządku.

Lecz nie było w porządku. Dziewczyna wciąż drżała na całym ciele i gryzła paznokcie niemalże do krwi. Mirela zaciągnęła się jeszcze raz, po czym przekazała papierosa koleżance.



- Masz, ostatni. Trzeba kupić fajki i w ogóle zakupy zrobić. Idziemy do Tesco?

Starała się przywrócić dziewczynie jako taką równowagę. Musiały przecież się trzymać, bo najgorsze - jak to bywa w filmach – miało przyjść dopiero wraz z nadejściem nocy.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 07-07-2008, 14:00   #34
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Tak – odparła KorneliaTesco to doskonały pomysł. - zaciągnęła się głęboko podarowaną końcówką papierosa aż popiół zatrzymał się dopiero na linii filtra - W końcu tam gdzie jest tłum ludzi musi być względnie bezpiecznie. Żadnych duchów, żywych trupów i odgłosów za ścianą, prawda? - przywołała na usta sztuczny uśmiech.

Hipermarket był toporną niezgrabną budowlą stworzoną na planie prostokąta. Jak większość tego typu przybytków grzechu, gdzie człowiek traci zdrowy rozsądek i wpada w obsesyjny wyścig wydawania pieniędzy. Zbliżało się południe i tłumy ludzi waliły tam korowodem jak na pielgrzymkę do ziemi świętej. Poniekąd obraz ten wrył się na stałe jako element obecnych czasów, gdzie pochwała hedonizmu i konsumpcjonizmu są najpowszechniej wyznawaną filozofią.

Wysupłała z kieszeni dwuzłotową monetę i wepchnęła do otworu jednego z wózków na kółkach. Pchała go od niechcenia opierając się na nim całym ciałem. Od czasu do czasu odpychała się od asfaltowej powierzchni ziemi, podkurczając przy tym nogi i pozwalając by wózek przejechał samowolnie kilka metrów, zanim znów wytrąci prędkość i się zatrzyma.

- Dupa zbita, doła mam – mruknęła wreszcie Kornelia i znów utkwiła wzrok w ziemi. - Podobno zakupy poprawiają każdej kobiecie humor. Sama nie wiem ile w tym prawdy.

Zakupy robiły nieśpiesznie. Kornelia z posępną miną snuła się między regałami, od czasu do czasu ciskając coś do koszyka. Po chwili z jego dna gapiły się na nią wesołe krowy z opakowań czekolady, do której miała słabość. Dokładnie z sześciu identycznych opakowań. Poza tym tkwiło tam jeszcze kilka batonów, blaszane pudło ciastek i kawał chałwy. Czuła się potwornie zestresowana, a w takich sytuacjach zawsze odczuwała niepohamowany głód na słodycze. Tymczasem zapowiadało się w najbliższych dniach jeszcze więcej stresowych sytuacji więc wolała zrobić porządne zapasy.

Mirela wlepiła zdziwione spojrzenie w zakupy jakie Kornelia jak na razie zgromadziła.

- Trochę słodkości zawsze się przyda – odpowiedziała prędko jakby chciała się wytłumaczyć – pozwoli nam to odreagować napięcie – odwinęła od razu jeden z batonów i łapczywie zaczęła go pochłaniać – To co jeszcze chcemy kupić? Oprócz wina oczywiście.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 07-07-2008 o 14:08.
liliel jest offline  
Stary 11-07-2008, 18:39   #35
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
I znów stanęły w cieniu posępnego bloku z szarego kamienia. Szeleszczące siatki wypchane zakupami bynajmniej nie poprawiały ani nastroju, ani scenerii. Zakupy tylko odwlekły nieuniknione.

W milczeniu, ociągając się, jak tylko można, ruszyły w stronę obskurnej klatki schodowej. Winda nie działała... znowu. Niedługo wydarzeniem będzie nie to, że stoi, ale to że funkcjonuje.
Kobiety poczekały chwilę, by upewnić się co do tego stanu rzeczy, po czym w milczeniu zaczęły wspinać się schodami na dwunaste piętro. Nie musiały nic mówić, bo i nic nie było do powiedzenia. Coś miało stać się dziś wieczorem, ale... co to będzie? Trudno mówić tu o jakichkolwiek oczekiwaniach, a co dopiero bawić się w jasnowidza. Przyszłość była niczym ciemna plama. Czas pokaże czy to tylko mała kałuża, czy nie mająca dna breja.

Mira
spojrzała przelotnie na drugą dziewczynę. Chciała przerwać to milczenie... pocieszyć koleżankę, która teraz wyglądała jak niedorosły, zastraszony podlotek. Tylko co mogła powiedzieć?

- Em... masz klucze na wierzchu?

„ Co za banał?!”


Kornelia tylko pokiwała twierdząco głową. Gdy wreszcie dotarły na swoje piętro, ciszę na korytarzu przerywało jedynie brzęczenie prądu i przyspieszone, świszczące oddechy obu kobiet. Dwunaste piętro to jednak nie przelewki, szczególnie gdy trzeba się na nie wspiąć z zakupami w ręku.

Mirela szybko omiotła wzrokiem drzwi prowadzące do pralni i zsypu, po czym odwróciła głowę, jakby bojąc się, ze coś zobaczy w ich cieniu. Po chwili mocowania z zamkiem, lokatorki wreszcie weszły do środka.

- Rozpakujemy manele a potem zrobimy kanapki, żeby ten twój przystojniak nie narzekał, że go wykorzystujemy i głodzimy w dodatku.

Starała się być zabawna, ale wyglądało to raczej żałośnie, wobec czego zamilkła. Wyjęła karton papierosów i odruchowo zaniosła do swojego pokoju. Wszystko wyglądało normalnie, nie licząc oczywiście bałaganu, który zdążyły zrobić poprzedniej nocy. Dlaczego więc...?

Przystanęła i rozejrzała się badawczo. Do jej uszu docierał jakiś chroniczny, odległy dźwięk.

[media]http://lorinale.republika.pl/woda.wav[/media]

„Woda... woda gdzieś kapie.”

Odetchnęła z ulgą. Rzuciwszy papierosy na łóżko, Mirela skierowała się do łazienki.

„Wanna okey, zlew też... Kibelek również. Nie, to nie tutaj, pewnie w kuchni.”

- Nela nie szuraj przez chwile tymi siatami, dobrze?

- Dobra.


Rozejrzała się po kuchni. Kran był zakręcony, wobec czego zajrzała do szafki, za którą znajdował się licznik wody - ten ani drgnął.

- Co się dzieje? – spytała Kornela widząc zaniepokojenie współlokatorki.

- Gdzieś cieknie woda. Ale nie wiem gdzie. To dziwne, bo najlepiej było to słychać przy ścianie...

Przełknęła ślinę.

- ...W moim pokoju.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 18-07-2008, 21:23   #36
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Kornelia przystawiła ucho do ściany i wsłuchiwała się w miarowe kapanie.
- Masz rację, dźwięk dochodzi ze schowka. Coś tam chyba cieknie – skrzywiła się – Wygląda na to, że niebawem dowiemy się co. Musimy się jedynie przewiercić na wylot.

W kuchni milczały obie jak zaczarowane. Zaczął im się udzielać grobowy nastrój. W końcu niebawem wejdą w sam środek niewiadomego, zmierzą się z własnym lękiem i odkryją mroczną tajemnicę, która może nie powinna nigdy wyjść na światło dzienne.
- Boisz się? - zapytała wreszcie Kornelia smarując masłem kromkę chleba.
- Tak – przyznała szczerze współlokatorka.
- Ja też – uśmiechnęła się do niej blado i pokroiła pomidora w grube nieforemne kawałki.

Te cholerne kanapki z żółtym serem i pomidorem smakowały jak najbardziej wyszukane danie. Delektowała się każdym kęsem i łapczywie popijała czerwonym wytrawnym winem, które wcześniej rozlała do dwóch wysokich szklanek.
- Pyszne – powiedziała z ustami wypchanymi chlebem – Wygląda mi to na ostatni posiłek skazańców, których czeka rychłe krzesło elektryczne – chciała zażartować ale wyszło mniej zabawnie niż planowała i obie spochmurniały tylko jeszcze bardziej.

Krępującą ciszę jak na zbawienie przerwał dzwonek do drzwi. Kornelia zerwała się z miejsca i pognała by je otworzyć. W progu stał Adam. Łobuzerski uśmiech rozjaśniał jego twarz. Kiedyś przepadała za jego uśmiechem ale w tej chwili nie potrafiła sobie przypomnieć co w nim tak lubiła.

- To już? Miałeś przyjść późnym wieczorem – otworzyła zapraszająco frontowe drzwi.
- Jest po dwudziestej drugiej. Mam sobie pójść i przyjść za jakiś czas skarbie? - rzucił lekkim tonem. Jego dobry humor zaczął ją drażnić
- Nie mów do mnie „skarbie”. Przecież zerwaliśmy, pamiętasz? - wypaliła złośliwie i zamknęła za nim drzwi.
- Cholera, nie rozumiem dlaczego się na mnie wściekasz – podniósł głos – Sama mnie prosiłaś żebym przyszedł. Mam wam wywiercić tą przeklętą dziurę czy nie? Zdecyduj się na coś wreszcie.
- Wiesz co mawiała moja pani od fizyki? - skontrowała - Dziurę to masz w dupie, wszystko inne to otwór.
- Kurwa wychodzę. Jesteś niemożliwa. - zaczął już ściągać kurtkę ale teraz z powrotem wsunął dłoń w jej rękaw.
W ostatniej chwili zagrodziła mu drogę i w pojednawczym geście położyła dłonie na jego ramionach.
- Wybacz. Nie jestem w nastroju, pewnie dlatego, że będę miała okres - skłamała. Chciała się jakoś wytłumaczyć a ta wymówka nasunęła się sama na język. Przecież nie powie, że ich sąsiadem jest duch jej martwego tatusia i jest z tego powodu nie w humorze.
- Syndrom napięcia przedmiesiączkowego to ty masz codziennie, przez okrągły rok.
Zrezygnowany wzruszył tylko ramionami i dał się zaprowadzić do pokoju Kornelii. Na podłodze leżał już tam cały niezbędny sprzęt, jak również pożyczony kombinezon roboczy i maska przeciwpyłowa.

- Tutaj – wskazała miejsce na ścianie – Przewierć się na drugą stronę i zrób tak dużą dziurę żeby można było przejść na drugą stronę – Widocznie sama nie uważała za stosowne wcielać w życie rad pani od fizyki.
- A co jest za ścianą? - spytał unosząc lekko brwi - Nie planujecie chyba się do kogoś włamać i go obrobić? Wolałbym uniknąć posądzenia o współudział.
Zaśmiała się nerwowo.
- Nie żartuj sobie. Tam jest tylko od dawna nie używana graciarnia. Spółdzielnia pozwoliła nam powiększyć mieszkanie o to pomieszczenie.

Nie zadawał więcej pytań i zabrał się do pracy. Kornelia wyszła z powrotem do kuchni i rzuciła Mireli znaczące spojrzenie.
- Zaczęło się - zabrzmiało to jakoś dramatycznie.

Hałas był nie do zniesienia. Widocznie nie tylko dla nich bo po pół godzinie do ich uszu znów dobiegł dzwonek do drzwi. Zerwały się obie by otworzyć. Nocną wizytę postanowiła im złożyć sąsiadka z naprzeciwka. Kornelia ją rozpoznała. Pani Kowalska mieszała tutaj już za czasów jej dzieciństwa, z tym, że wtedy była dużo młodszą i szczuplejszą kobietą. Teraz jej twarz zryta była gęstą siateczką drobnych zmarszczek. Spod chustki na głowie wystawało kilka papilotów. Ubrana w szlafrok i chapcie, w zębach tkwił tlący się papieros. Wyglądała jak karykatura sąsiadki z tanich dowcipów.

- Co tu się dzieje do cholery – zaczęła piskliwym głosem zanim któraś z nich zdążyła się odezwać – Obowiązuje cisza nocna. Chcecie abym zadzwoniła po policje?
- Przepraszamy panią – odparła grzecznie KorneliaPrzeprowadzamy drobny remont, niebawem powinnyśmy skończyć.
- Ty...- kobieta lustrowała ją badawczo – Ja cię skądś znam. Już wiem! - radośnie klasnęła w dłonie jak dziecko, które odgadło arcytrudną zagadkę – Ty mieszkałaś tutaj dawno temu. Byłaś tylko podlotkiem ale już wtedy dziwnie wyglądałaś pani Kowalska podrapała się po brodzie i wypuściła z ust szarą chmurę tytoniowego dymu. Kornelia była nałogowym palaczem, ale wyczuła, że papierosy sąsiadki musiały być z tej najniższej półki bo dym śmierdział przepotwornie. Zakaszlnęły obie z Mirelą z powodu drapania w gardle i odgoniły rękami dym, tylko po to by Kowalska wypuściła z siebie kolejną chmurę wycelowaną oczywiście prosto w ich twarze.

- Zaraz jak to szło...- zastanawiała się dalej sąsiadka - Nazwisko wyleciało mi z głowy – zerknęła na Kornelię jakby oczekiwała, że tamta pospieszy jej z podpowiedzią ale nic takiego się nie wydarzyło. Nie zniechęcona kontynuowała - Tak... Czy to nie twój ojciec powiesił się w tym starym schowku na graty?
- Niebawem skończymy hałasować – przerwała jej Kornelia z miną zbitego psa i zatrzasnęła z całej siły drzwi tuż przed jej nosem. Bez słowa wróciła do kuchni i zasiadła z powrotem do stołu. Ze złości wepchnęła do usta całą kanapkę i żuła ją zaciekle. Chciała ukierunkować swoją złość i równie dobrze mogła wyżyć się na kawału chleba. Szkoda tylko, że jak to bywa z rzeczami martwymi, kanapka nie miała jej tego za złe. Zapewne poczułaby się lepiej gdyby cel jej spontanicznego ataku odczuwał ból i skręcał się teraz mękach. Wyobraziła sobie, że w jej ustach jest uwięziona miniaturowa pani Kowalska a jej własne zęby rozpruwają jej ciałko na strzępy. Jeszcze bardziej zajadle miażdżyła zębami pieczywo. Na koniec przełknęła głośno, popiła wszystko pełną szklanką wina i uśmiechnęła się z dziką satysfakcją.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 30-07-2008 o 14:41.
liliel jest offline  
Stary 29-07-2008, 21:16   #37
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kolejny hałas i kolejne dzwonki do drzwi. Wiedząc ile spotkanie z panią Kowalską kosztowało Kornelię, jej współlokatorka przejęła na siebie obowiązek tłumaczenia sąsiadom „co też znaczą te hałasy w środku nocy”. A gdy pani Kowalska wróciła raz jeszcze z ciastem własnego wypieku „dla tej biednej dziewczyny” Mirela poczuła, że w dupie ma to, co pomyślą sobie o niej inni.

- Ta "biedna dziewczyna" przestałaby być biedna, gdyby osoby takie, jak pani brutalnie nie przypominały jej ciągle o przeszłości. Pomyślała pani chociaż jak ona się czuje słysząc pani słowa?! Jasne, że nie. W końcu liczy się tylko sensacja! Tu jednak nie chodzi o rozrywkę rodem z Faktu, który może pani sobie kupić jutro rano w kiosku, ale o ludzkie uczucia. Żegnam!

Trzasnęła drzwiami tuż przed nosem zdziwionej kobiety, której z wrażenia musiała wypaść z rąk forma z ciastem, o czym świadczył metaliczny odgłos upadającego naczynia.

Powiedziała to... naprawdę to wszystko powiedziała. Czuła lęk z powodu konsekwencji, które mogą ja w związku z tym spotkać, ale czuła też... Czuła się cudownie!

Z uśmiechem na ustach odwróciła się tyłem do drzwi i już miała wrócić do kuchni, aby wysączyć swoje wino, gdy natknęła się w przedpokoju na Kornelię. Dziewczyna wszystko słyszała, każde słóweczko. Przez chwilę obie lokatorki w milczeniu mierzyły się wzrokiem, jakby chcąc odgadnąć myśli tej drugiej.

- Skończył. – odezwała się wreszcie sucho Mirela, uświadomiwszy sobie, że rumor ustał. – Czas zobaczyć co jest po drugiej stronie.

Starając się zachować kamienną twarz ruszyła w stronę pokoju, z którego akurat wyszedł Adam – cały bieluśki od pyłu. Wpadł na dziewczynę nieomal wywracając ją na podłogą.

- Kurwa...ekhe... ekhe... sorry. – rzekł, kaszląc przy tym jak zawodowy gruźlik – Nikt wam nie powiedział... ekhe... ekhe... że trzeba przeciwpyłowych maseczek do takiej... ekhe... ekhe... do takiej roboty? Kurwa... ja chyba pylicy od tego dostane... ekhe... gdzie łazienka?

- Tam.
– wskazała ręką Mirela, zahipnotyzowanym wzrokiem wpatrując się w białą mgłę, która przysłaniała jej widok tego, co znajdowało się za ścianą.

Kiedy Adam zniknął za drzwiami łazienki, z której dobiegał jego intensywny kaszel, Mira podeszła do przyjaciółki i dłonią schwyciła jej rękę. Była delikatna, w dotyku niemal lodowata.

- Chodźmy. Czas stawić czoło demonom przeszłości. – powiedziała, po czym pociągnęła Nelę w głąb pokoju.

Po chwili wahania przełożyła nogę przez otwór w ścianie, potem drugą.

- Zupełnie jak Alicja przechodząca na drugą stronę lustra...

Chciała dodać coś jeszcze, ale unoszący się w powietrzu pył drażnił gardło, wyciskając łzy z oczu. Faktycznie można było nabawić się tu jakiejś pylicy. Wolną dłonią kobieta podwinęła koszulkę do góry, żeby zakryć nią usta i nos. Czekając, aż Kornelia wejdzie do pomieszczenia, rozejrzała się ostrożnie.

Biaława mgiełka wciąż utrudniała widoczność, jednak dało się zauważyć, że pomieszczenie było generalnie uporządkowane. Pod ścianami kłębiły się wszelkiego rodzaju stare sprzęty, okryte folią, zaś nad nimi od lewej do prawej strony graciarni biegły sznury. Zapewne wieszano na nich kiedyś pranie. No i jeszcze było na wpół wybite okno, przez które uciekały teraz białe chmurki. Nic więcej. Żadnego stryczka czy ludzkich kończyn w kartonach.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 01-08-2008, 10:18   #38
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
- Nic tu nie ma. Nie wiem czego się spodziewałyśmy – usłyszała tuż obok siebie szept Mireli.

Kornelia przechadzała się po pomieszczeniu odganiając rękami tumany kurzu i pyłu, które znacznie zmniejszały widoczność. Po woli przemierzała kolejne centymetry badając grunt pod nogami aby nie stracić równowagi i nie przewrócić się o kawałki gruzu. Zaglądała w ukryte kąty i zakamarki, przejrzała stery papierów leżące na fotelu. Nic. Zupełnie nic ciekawego.

Dotarła do rogu graciarni, gdzie stał wbudowany w ścianę stary kaflowy piec. Na ciemnych zniszczonych kafelkach dostrzegła napis. Ciemnoczerwony, jakby ktoś nabazgrał coś jeszcze niezakrzepłą krwią.

- Raz, dwa trzy, teraz szukasz ty... – przeczytała Kornelia na głos.
- Cholera – skomentowała Mirela. - Patrz krew jest jeszcze świeża. I co to ma znaczyć? Mamy sobie teraz łamać głowę nad jakąś zagadką?
- Pojęcia nie mam. Myślisz, że on się z nami bawi? Zostawia nam wskazówki?

Kornelia kucnęła przy piecu i uchyliła żeliwne drzwiczki. Otwór był spory. W sam raz aby przecisnął się przez niego człowiek. Niepewna zajrzała do środka ale nie dostrzegła niczego prócz resztek popiołu. Już miała zatrzasnąć z powrotem drzwiczki gdy zobaczyła we wnętrzu jakiś błysk, który rozświetlił na moment mrok lecz zaraz znów przygasł.

- Spójrz – szepnęła do współlokatorki. Obie mówiły przyciszonym głosem jakby bały się podświadomie naruszyć spokój tego miejsca – Coś tam zauważyłam.

Zanim Mirela zdążyła odpowiedzieć Kornelia zanurkowała po pas w środku pieca. Grzebała dłońmi wśród sterty popiołu i zanim się zorientowała zabrnęła na tyle głęboko, że cała była w jego wnętrzu. Odwróciła się za siebie. Przy okienku kucała przygarbiona Mira i posłała jej przestraszone spojrzenie.

- Kornelia, co ty wyprawiasz. Wyłaź stamtąd – usłyszała za sobą nakazujący głos.

I już miała jej posłuchać kiedy z przeciwnej strony poczuła powiew chłodnego powietrza. Jak to możliwe? Przecież to ciasne pomieszczenie nie powinno mieć żadnego wylotu. Zaciekawiona podczołgała się jeszcze kawałek wgłąb. Wciąż nie poczuła oporu przeciwległej ściany co wydało jej się przedziwne, ponieważ dałaby sobie głowę uciąć, że oddaliła się już od drzwiczek dobre kilka metrów. Ale przecież piec miał standardowe rozmiary, metr na metr. Przynajmniej takie wrażenie robił od zewnątrz.

- Mira, właź tu do mnie. To jest chyba jakieś ukryte pomieszczenie.

Wyjęła z kieszeni zapalniczkę i przywołała maleńki płomyk, który rozświetlił odrobinę wszechobecne ciemności. Mirela zaklęła pod nosem ale posłusznie opadła na klęczki i zaczęła przeciskać się w jej stronę. Po chwili zobaczyła obok siebie jej umorusaną w popiele twarz. Zakaszlnęły obie. Siwa chmura unosiła się wszędzie wokoło. Drapała gardło i powodowała łzawienie oczu.

- Czujesz to? - zapytała KorneliaTo jakby wiatr. Pytanie tylko jak to możliwe. Myślisz, że powinnyśmy zapuścić się jeszcze kawałek dalej?

- Właśnie wywierciłyśmy dziurę w ścianie działowej bez zgody spółdzielni i prawdopodobnie aresztują nas za zakłócanie ciszy nocnej. Myślę, że sprawdzenie wnętrza starego kaflowego pieca będzie dobrym uwieńczeniem tego katastroficznego dnia. Swoją drogą, taki stary piec w wieżowcu to trochę dziwne, nie sądzisz? Myślałam, że kiedy zaczęli je budować standardem było już centralne ogrzewanie.

- Masz rację. Teraz kiedy o tym myślę, nie jestem pewna czy ten piec wcześniej tutaj stał – ta myśl ją przeraziła. Jakby zdała sobie sprawę, że zostały właśnie zwabione w pułapkę i za moment ktoś zatrzaśnie drzwiczki i spali je tu żywcem. Sekundy jednak mijały a nic się nie wydarzyło.

- Chodź Kornelia ruszyła przed siebie. Brnęła tak na czworakach dobre kilka minut słysząc za sobą pokasływanie przyjaciółki. Popiół wchodził do ust i oczu, utrudniał oddychanie. Kornelia zaczęła mieć obawy czy to pomieszczenie w ogóle ma jakiś koniec kiedy nagle gładka powierzchnia pod jej dłońmi zmieniła się w kamieniste podłoże. A raczej wilgotną ziemię obficie najeżoną ostrymi kawałkami kamieni. Zaczęło się też chyba robić nieco jaśniej. Zgasiła zapalniczkę i faktycznie przyznała w duchu, że kompletne ciemności zaczęły przechodzić w półmrok. A chmura kurzu i popiołu, która cały czas je otaczała zniknęła i zastąpiła ją gęsta i biała jak mleko mgła.

- Coś jest nie tak Kornelia spróbowała się podnieść do pionu i ku własnemu zdziwieniu nie natrafiła na żaden opór. A przecież jeszcze przed chwilą przeciskały się jak w niskim tunelu. Uniosła ręce do góry chcąc wybadać czy sufit po prostu jest teraz wyżej, ale najwyraźniej w ogóle go nie było. Zorientowała się za chwilę w czym rzecz. Uniosła oczy i dostrzegła coś, czego nie powinno w żadnej mierze tam być.

- Mirela spójrz – podniosła palec nad głowę. Oczy przyzwyczaiły się już co nieco do ciemności i z łatwością zaczęły rozróżniać kształty.
- O szlag – usłyszała komentarz współlokatorki – Czy to nie jest przypadkiem?...
- Owszem. To wielka pierdolona tarcza księżyca w pełni. Tylko wyjaśnij mi w takim razie jak to jest możliwe? I co ważniejsze, gdzie my w ogóle jesteśmy?

Istotnie. Mgła zaczęła nieco rzednąć i dziewczyny wpatrywały się zaskoczone w rozpościerający się przed nimi widok. Stały na środku polany otoczonej ze wszystkich stron zbitą ścianą lasu. Mgła zaczęła opadać i teraz jej gęsta warstwa spowijała wszystko od kolan w dół. Kornelię przeszedł dreszcz na samą myśl, co mogło czyhać w gęstych oparach, doskonale ukryte przed ich wzrokiem. Przez chwilę poczuła nawet jakby coś nieprzyjemnego prześlizgnęło się po jej butach. Podskoczyła ja oparzona i przywarła do Mireli całym ciałem. Mroczna knieja wydawała się ożywać w ciemnościach lecz najpewniej to tylko wiatr poruszał spróchniałymi nagimi konarami drzew. Drapieżnymi i poskręcanymi jak kończyny cierpiącego na artretyzm człowieka. Kolejny podmuch wiatru omiótł ich twarze przynosząc ze sobą coś jeszcze. Dziwny nieokreślony zapach. Mimowolnie skojarzył się on Korneli ze smrodem gnijącego ciała.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 21-08-2008 o 22:15.
liliel jest offline  
Stary 15-08-2008, 21:17   #39
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
- Czy was już do końca pojebało?! – wypalił Adam widząc, jak Mirela otwiera oczy.

Dziewczyna czuła jak przez jej głowę przebiegają się stada zwierząt zmierzających ku Arce Noego. Dlaczego akurat tam? No bo było ich cholernie dużo, sądząc po tupaniu wewnątrz głowy!

- Ja rozumiem, że ludzie umierają na zaczadzenie, gdy zapomną otworzyć okna, ale żeby samowolnie wkładać łby do pieca i mdleć? Tego nawet w czeskim kinie nie grali! – nie zważając na grymas bólu na twarzy Mireli, mężczyzna wrzeszczał, patrząc teraz obok – Ta gwiazda cała tam wlazła. Dobrze, że chociaż ty się nie zmieściłaś i ci noga wystawała, bo inaczej bym myślał, że przez okno skoczyłyście. Albo co!

Mira powiodła spojrzeniem za wzrokiem Adama i napotkała obok siebie leżącą na łóżku Kornelię. Nieprzytomną i całkiem usmarowaną w sadzy. Stanowiło to dość oryginalny kontrast względem wszechobecnego białego pyłu z rozkutej ściany.
Uniósłszy się lekko na łokciach, kobieta poczuła znów uporczywe dudnienie w czaszce, które skutecznie rozpraszało jej myśli. Chcąc okiełznać ten szalony żywioł, położyła się jeszcze i zamknęła oczy, starając uporządkować wspomnienia.

- Tam jest przejście. W tym piecu. – zaczęła mówić słabym głosem – I tam można było iść i iść, a na końcu jest wylot do dolinki czy czegoś. Na pewno nie tu na osiedlu... tam było...

- Weź co ty pierdolisz?!
– mężczyzna nie wytrzymał i podniósł dziewczynę za ramiona do góry tak, że mimo bólu musiała mu spojrzeć w oczy – Naćpałyście się czegoś przed moim przyjściem? Ja nie jestem ojciec dyrektor, żeby wam zabraniać, ale kurna mogłyście uprzedzić, poczęstować...

- Nie! Przecież sam widziałeś! Mirela spojrzała z uporem w jego oczy – Piec niby metr na metr, a myśmy obie tam weszły...

- ... Bo ta idiotka wlazła do przewód kominowego! Obie tam lazłyście niewiadomo po co...


Urwał, gdyż w chwili gdy wskazał na dziewczynę obok, ciałem Kornelii wstrząsnął niemal spazmatycznie suchy kaszel, przywodzący na myśl emerytowanego górnika. Jej powrót do rzeczywistości był chyba jeszcze boleśniejszy...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 08-09-2008, 07:19   #40
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Stała na środku polany i wpatrywała się uporczywie w mleczną mgłę, która zaczęła się niespodziewanie podnosić sięgając im już teraz prawie do pasa. Coś znów otarło się o jej łydkę i podskoczyła jak oparzona. Mgła zdawała się tętnić życiem. W jej wnętrzu kłębiło się coś żywego i niezwykle ruchliwego. Od czasu do czasu nad jej spiętrzoną powierzchnię wyskoczyło jakieś niewielkie czarne stworzenie żeby zaraz zanurkować ponownie w odmęty oparu. Wyglądem przypominało nieco przerośniętego oślizgłego karalucha wyposażonego w ostre jak brzytwy miniaturowe szczypce.

- Co to do cholery było? - wrzasnęła Kornelia i zaczęła podskakiwać jakby wykonywała jakiś zmyślny szamański taniec. Może chciała je strzepnąć ze swoich spodni lub najzwyczajniej w świecie je zadeptać?

Mirela już miała coś odpowiedzieć gdy nagle zachwiała się i zupełnie zapadła we mgle znikając Kornelii całkowicie z oczu. Jakby ktoś wbrew jej woli szarpnął ją za nogę wciągając pionowo w dół, wprost do wnętrza ziemi. W jednej sekundzie stała tuż obok niej a w kolejnej po prostu zniknęła w odmętach trupiej mgły. Kornelia jęknęła w wyrazie paniki.
- Mira? Mirela? Odezwij się, błagam...

Ale nie doczekała się odpowiedzi. Coraz więcej tych dziwnych stworzeń zaczęło pełzać jej po stopach. Czuła je dokładnie. Obłaziły ją niczym rój gigantycznych mrówek. Chciała ratować się ucieczką ale pomyślała o przyjaciółce. Nie może zostawić jej na pastwę losu.

Runęła na klęczki wprost w gęstą jak wata cukrowa mgłę. Jej dłonie zanurzyły się w miękkim błocie a palce napotkały na swojej drodze coraz to kolejne pełzające mikropotworki. Były obrzydliwe w dotyku, wilgotne i śliskie, z powodu dziwnego śluzu pokrywającego ich giętkie ciałka. Przełamała swój wstręt i po omacku badała teren szepcząc raz za razem imię zaginionej.

- Mira, odezwij się...Mirela? Proszę, nie zostawiaj mnie tu samej... - poczuła łzy spływające po policzkach.

I wtedy nagle coś złapało ją za nogę. Czyjaś masywna i potężna dłoń zacisnęła się na jej kostce i pociągnęła ku sobie. Opadła brzuchem na ziemię przygniatając przy tym kilka makabrycznych robaków i zaczęła bezradnie ślizgać się po chłodnym lepkim błocie. Teren opadał chyba ku dołowi. Ten szaleńczy rajd przypominał opadanie z niekończącej się zjeżdżalni.

Upiorne małe stworzonka zaczęły ją obłazić. Pełzały po jej plecach, rękach, wpychały się do uszu i oczu. Krzyknęła przerażona i kilka z nich korzystając z okazji zaczęło wciskać się wprost do jej otwartych ust. Niby ogniwa długiego łańcucha, zespolone ze sobą jakąś dziwną siłą, jeden za drugim wchodziły do jej wnętrza. Wypełniły usta a później przez gardło i przełyk podążały dalej pomagając sobie swoimi szczypcami, szatkując jej ciało. Przeszył ją niewyobrażalny ból. Chciała krzyczeć lecz żaden dźwięk nie wydobył się na zewnątrz. Próbowała palcami wyciągać z ust upiorne stworzenia ale na na niewiele się to zdało. Chyba w całości pokryły już jej ciało niby szczelny kokon. Nic nie widziała, czuła tylko przejmujący ból, który palił ją od środka żywym ogniem.

I wtedy usłyszała głos. Odcinający się pośród śmiertelnej mrocznej ciszy tego miejsca.
- ... Bo ta idiotka wlazła do przewód kominowego! Obie tam lazłyście nie wiadomo po co...

Spróbowała na powrót otworzyć oczy i zdała sobie sprawę, że jakimś cudem znów znalazła się w starej graciarni. Leżała na łóżku a nad nią stał Adam. Kątem oka dostrzegła też Mirelę. Przytomną i bezpieczną.

Spanikowana zaczęła się szarpać strzepując z siebie jakieś wyimaginowane potwory. Już ich nie było ale skóra nadal swędziała ją i smyrała jakby coś wciąż się o nią ocierało, coś dreptało po niej małymi paskudnymi nóżkami. Lecz to tylko skórcze mięśni płatały jej figle. Albo jej własna wybujała wyobraźnia?

Oczy miała ogromne i przepełnione strachem. Jakby wciąż nie umiała uwierzyć, że nic już jej nie grozi, że stwory zniknęły wraz z tą dramatyczną wizją. Coś jednak nadal zalegało w płucach, utrudniało oddychanie.
- Są tam? - pomyślała spanikowana – Boże, wlazły mi do płuc! Zjedzą mnie od środka!

Zaniosła się opętańczym kaszlem drżąc na całym ciele i drapiąc się aż do krwi. Wciąż pamiętała to uczucie jak pełzały po niej, jak wchodziły brutalnie w jej ciało. Zachciało jej się płakać. Wepchała palce do ust by upewnić się, że nic tam nie ma a później znów wróciła do rozdrapywania skóry.

- Su-kin-syny – jej słowa przerywały kolejne ataki spazmatycznego kaszlu – wpełzły we mnie. Wyjmij je ze mnie, Mirela! Wyciągnij je zanim całkiem się uduszę! - i znów zaniosła się gwałtownym kaszlem.
 
liliel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172