Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2008, 19:32   #94
Maciass0
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość
Mroźna, mokra i brudna cela, która była trzy razy większa od Pappa przerastała go.
- Kap kap kap – krople wody spadające z wilgotnego sufitu lochu aresztu briońskiego doprowadzały małego hobbita do szału. Popiskiwanie mysz, drapania o ścianę i jęki innych aresztowanych dopełniały czary zniechęcenia.
- W mordę zapiekanych kasztanów. Przeklęte robaki z jabłek! – zakrzyknął Pappo zdenerwowany – Ej ty! Pappo co się tak gapisz?
- Do mnie mówisz? – odpowiedział hobbit
- Tak do ciebie, nie susz tak tych zębów, bo suchary ci się zrobią
- Pappo Pianie! Nie możesz wypowiadać takich hobbickich przekleństw w moją stronę.

- Wiem Pappo, nie mogę sam ze sobą rozmawiać, ale jestem tutaj taki samotny. Boję się. Pomożesz mi?
- Pewnie!

- A właśnie, ciekawe gdzie jest Pewne i Gorliwe, mam nadzieję, że zajęli się sobą jak przystało na dobrych piesków. Będę musiał umyć im ciałka jak wrócimy do domu ciotki. Mam nadzieję że ten mały daje im coś do jedzenia

Pappo Pian siedział z opartymi dłońmi na swoich policzkach na sienniku. Zimna posadzka miała dużą moc dlatego tylna część hobbita odczuwała cały czas przeszywające zimno.
- Muszę wstać – zdecydował Pappo.
Wstał, pomagając sobie ręką. Zobaczył niebo przez małą dziurkę więzienną gdzie wpadało jedyne światło. Dało się zobaczyć jak mysz przebiegła koło hobbita.
- Brrr, łe fuj idź stąd uciekaj! – wzdrygnął się mały bohater widząc małą myszkę.
- Pii pii – odpowiedziała myszka i uciekła do swej dziurki wyżłobionej przez pęknięcie skały.
Pappo podszedł teraz do krat, które blokowały wszelkie marzenia o ucieczce z tego więzienia. Wpadł tutaj, bo przebywał w tej okropnej Małej Rosette. Już nawet zapomniał po cóż on tam się udał. Hmm, kraty...
- Wypuście mnie!!! – krzyczał niziołek do krat telepiąc nimi a raczej sobą bo były cztery razy większe od niego a i do tego z pięć razy cięższe.
Odezwał się głos z głębi więzienia, był to głos strażnika, który wrzucił Pappo do celi:
- Maćko z zadupia! Zamknij mordę!

-Ehh... – odczepił swoje opuszki palców z zimnej stali. – to nic nie da, o nie!
Hobbit zobaczył ręce teraz brudne od krat. Wytarł się w świeżo wyprany strój. Ciotka go zabije (przyp. autora). Usiadł na sianku. Poczuł mokrość i zimno. Pociągnął odruchowo dwa razy nosem, poczuł nowy zapach, co to może być?
- No w mordę zakalca z ciasta. Mocz, usiadłem na świeżej kałuży moczu. – zakrzyczał Hobbit. Z jego ust zamiast kolejnych przekleństw spadł śmiech. Był to śmiech rozpaczy. Osiągnął pewien moment w życiu w którym nie wie się czy się śmiać czy płakać. Osiągnął dołek emocjonalny. Stał na środku celi, brudny i cuchnący. Ale poniósł winę za to że nic, ale to nic nie zrobił w karczmie. Nie uciekał, nie walczył nie schował się. Po prostu stał w miejscu jak kołek. Jak pal wbity w ziemię zabierając za sobą rozum. Był nikim. Łzy zamieniły się ze śmiechem. Rzeka zniechęcenia i żalu spłynęła po jego policzku.

- Hau, hau hau – doszło szczekanie z zewnątrz przerywając łkanie niziołka. Pappo momentalnie podbiegł do ściany, która w górnej części miała wylot powietrza.
- Gorliwe, Pewne, moje kochane biegnijcie po wuja i ciotkę. Biegiem.
- Hau, Hau.

Ale hobbit nie usłyszał ruchu poza więzieniem. Psy nie ruszyły się z miejsca. Wolały zostać tam gdzie ich pan. Pappo machnął ręką zrezygnowany. Jakoś trzeba będzie poczekać.

- Przecież jestem inżynierem, no tak. Takie kraty powinny być zbudowane na nawiasach. Ale niziołki są przecież słabe nie tak jak te krasnoludy. Ale oni nie potrafią gotować. Hehe.

- Pappo, Pianie! - doszło go wołanie. Głos był trochę podobny do wuja Harterona. Lecz był trochę inny. Po chwili przed małym hobbitem stał troszkę większy niziołek. Wujek Pappa.
- Wujku, witaj i dziękuje za ratunek z tego przeklętego miejsca. Ależ było tu strasznie. - mówił Pappo a wuj już ruszył w stronę wyjścia - Wszędzie myszy, mokro, zimno, kapie woda z sufitu, przecieka. Najgorsze są jęki innych aresztowanych. Mówię sobie... ble ble ble...
Wyszli na zewnątrz więzienia.
- Ale wujku, dlaczego nic nie mówisz?
- Pappo, stała się wielka tragedia, pomóż mi.


Chwilę później wrzucali ciało małej Nany na wóz. Od ciała niósł się chłód zimna. Pappo stracił humor i pierwszą radość wolności. Teraz miał taki nastrój jak wujek i dobrze go rozumiał. To była w końcu jego rodzina. Ból i kłucie w sercu. Pian bał się tego co zastanie w domu. W drodze powrotnej zapytał cicho wujka:
- Wujaszku, co się stało dokładnie z Naną?
 
Maciass0 jest offline