Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2008, 18:13   #22
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Gdzieś... Kiedyś...

Lorelei była całkowicie przerażona i sparaliżowana. Słuchała słów dziewczynki, ale nie potrafiła nic zrobić, nic odpowiedzieć, nie wiedziała jak zareagować. Lodowe Pustkowia były zgubione. W najczarniejszych koszmarach nie śniła takich obrazów! A teraz... teraz najkoszmarniejsze wizje stały się rzeczywistością!


Gdy dziewczynka upadła, Obdarzona podbiegła do niej i wzięła ją na ręce. Nadal nie docierało do niej co tak naprawdę się dzieje.


- Nienawidzę cię... obyś umarła w samotności. – ostatnie słowa dziecka wbijały się niczym sztylety w serce Lorelei.


- Zawiodłam... - zaszlochała. – Zawiodłam was wszystkich! - tuliła zimne ciało i kołysała się w przód i w tył, jakby to miało pomóc przywrócić małą do życia.


Zrujnowane miasto wydawało się całkowicie wymarłe. Jak do tego doszło? Co tu się stało? I gdzie w tym czasie była Lodowa Róża? Kobieta nie potrafiła odpowiedzieć na te pytania, nie mogła sobie przypomnieć co się działo i dlaczego nie mogła temu zaradzić. Wszyscy tak na niej polegali. Całe Lodowe Pustkowia złożyły swoje życie w jej ręce. A ona w najważniejszym momencie zawiodła. Nie potrafiła... Nie było jej... Nic nie zrobiła... O ileż bardziej wolałaby zginąć, oddać życie za swoich ludzi, za swój świat! Nie powinno tak być! Nie powinna ocaleć!


Położyła na ziemi dziewczynkę i zamknęła jej powieki. Nie mogła znieść wyrazu jej twarzy, tego nienawistnego spojrzenia wciąż utkwionego w niej. Przeszła kawałek główną ulicą, szukając choćby odrobiny życia, odrobiny nadziei. Nie znalazła nic, prócz śmierci i zniszczenia. Nie czuła w sobie Mocy. Była pusta, bezużyteczna. Szła machinalnie przed siebie, z oczu bezustannie sączyły jej się łzy, a co jakiś czas jej ciałem wstrząsał szloch. Przed zrównanym z ziemią budynkiem Lykeonu padła na kolana.


Całe jej życie było podporządkowane tylko jednemu celowi – służyć i chronić Lodowe Pustkowia. Wszyscy jej ufali, powierzyli jej swoje życie. Nigdy nie wyobrażała sobie co się stanie, jeśli zawiedzie. Nie mogła zawieść! Jej klęska oznaczała klęskę całej ludzkości. Dlaczego to na jej barki złożono taki ciężar? Gdyby chociaż podjęła walkę i zginęła w obronie wszystkiego, co kochała... a tak?! Nawet jej tu nie było! Oni potrzebowali jej pomocy, a jej zwyczajnie nie było! Straciła swój świat, straciła swoją Moc. Czym teraz była? Nie powinna istnieć! Nie powinna!


- Dlaczego?! - wrzasnęła na całe gardło. – Dlaczego?! Co ja uczyniłam?? Dlaczego mnie tu nie było? Nieeee! Nieeee!


Płakała, szlochała i objęła swoje ramiona dłońmi, by uspokoić nieco ciało wstrząsane strasznymi dreszczami. Za każdym razem, gdy choć spojrzała na zgliszcza swojego świata, nowa fala rozpaczy rozlewała się w jej sercu. Och, jakże chciałaby się choćby zmierzyć z tym, kto sprowadził na Lodowe Pustkowia zagładę.


- Kim jesteś?! - wrzeszczała nadal, głosem ochrypłym od płaczu i krzyku. – Pokaż się! Stań do walki!


Nagle poczuła coś w środku, w sobie. Jakiś głos, który rozległ się w jej duszy, lecz nie należał do niej, podszeptywał jej straszne rzeczy: „To ty... to ty sprowadziłaś zagładę... to przez ciebie śmierć spustoszyła ten świat. Nie dość, że nie potrafiłaś go obronić, to jeszcze sama go zniszczyłaś! Każdy jeden człowiek ginął przeklinając cię na wieki!”


- Nieeeeeeee! Nie! Nie! - rozpacz niemal wydarła jej serce; na pół leżąc na zamarzniętej ziemi, uderzała w nią raz po raz pięścią, która wkrótce pokryła się krwią. – Nie wierzę w to! Czy nie ma już nadziei?? Nieeeee!


Tak, tak. Płacz, rozpaczaj, twój największy koszmar się ziścił. To ty sama zniszczyłaś wszystko, co kochasz! Ty sama!”


- POMOOOOOCYYYY!


Ktoś woła? Co to za cichy głos, jakby spod lodu? Skąd go znam?


- POMOOOOOCYYYY! NIAA SIĘ BOI! POMOOOOCY! NIECH KTOŚ POMOŻE MALUTKIEJ NIAAA!!!


Niaa! Karolinka! Nagle skołatane myśli Lodowej Róży rozplątały się nieco. Przecież wyruszyła razem z Karolinką, by uratować nie tylko swój świat, ale i wszystkie inne! I wtedy coś się stało – jakaś obca siła wtargnęła do jej umysłu. A więc to nie jest prawda! To wszystko iluzja!


- Nie dostaniesz mnie! Dopóki istnieje choć jeden świat, dopóki jest choćby jedna osoba, której mogę pomóc, nie dostaniesz mnie! - kobieta wstała i uniosła dumnie głowę. – Jestem Lorelei, Lodowa Róża, legenda Lodowych Pustkowi, obrończyni Prawdziwego Porządku, członkini Wielkiej Rady Lykeonu, Obdarzona! - z każdym słowem jej głos stawał się coraz mocniejszy i pewniejszy. – Wynoś się z mojego umysłu! Wynoś się z mojego świata!


Iluzja Lodowych Pustkowi zafalowała i zaczęła się rozmywać. Tafla lodu pod jej stopami stała się cienka i niemal przezroczysta. Lorelei zobaczyła po drugiej stronie Niaa, przerażoną i osamotnioną. Nagle na lodzie pojawiły się rysy, z głośnym trzaśnięciem tafla zaczęła pękać, aż wreszcie rozsypała się na tysiące małych kawałeczków. Obie kobiety straciły grunt pod nogami i zaczęły spadać w dół, w bezkształtną przestrzeń...


- Niaa! - krzyknęła Lorelei do kocicy. – Niaa! Otwórz oczy! Chwyć moją rękę!


W momencie, gdy lód się rozleciał i kobieta-kot bezwładnie poleciała w dół, była tak zdezorientowana i przestraszona, że zamknęła tylko oczy i żałośnie miałczała, machając łapami. Słysząc znajomy głos, otwarła ślepia i zobaczyła, że pani czarodziejka wyciąga do niej dłoń. Niewiele myśląc, złapała ją i wczepiła się w nią pazurami.


Lorelei zaskoczył ten bolesny uścisk, ale zacisnęła tylko zęby i przyciągnęła Niaa do siebie. Kocica przylgnęła do niej, nie szczędząc swoich pazurów. Była przerażona.


- Niaa, nie bój się. Jesteś już bezpieczna. Nie wolno ci się bać, bo wtedy ON będzie miał nad nami władzę. Słyszysz? Jesteś już ze mną, nic ci nie grozi. Lodowa Róża przemawiała do kocicy uspokajająco i głaskała ją delikatnie, jednak w jej głowie wciąż kotłowały się straszne myśli: jak wiele czasu im zostało, do zetknięcia z ziemią? Nie mogła nic zrobić, dopóki Niaa nie wyprze z umysłu obcej mocy. Poczuła, jak dramatyczny uścisk pazurów nieco zelżał. Nie było czasu do stracenia i Lorelei musiała zaryzykować!


Zaklęcia rzucane za pomocą myśli były najtrudniejszą formą do opanowania dla Obdarzonego. Na szczęście Lodowa Róża doskonale znała swoje umiejętności i możliwości. Zaczerpnęła ze swojego wnętrza sporą dawkę Mocy i jedynie za pomocą myśli ukształtowała ogromne zaklęcie ochronne. Oddzieliła swój umysł i umysł Niaa potężną barierą, przez którą nic nie miało prawa się przedrzeć. Zaklęcie było tak potężne, że wokół kobiet pojawiła się manifestacja czaru w postaci półprzezroczystej kuli.


Teraz pozostało jeszcze tylko jedno – ostatni wysiłek, ostatni czar. Aby mieć pewność, że się powiedzie, Lorelei oswobodziła jedną rękę z uścisku Niaa. Zrobiła w powietrzu skomplikowany gest i wypowiedziała formułę zaklęcia. Moc przepłynęła przez jej palce, wypłynęła wraz z każdym słowem i zawirowała w powietrzu, tworząc coraz mocniejszy opór. Po chwili zamiast spadać z oszałamiającą prędkością, Obdarzona i Niaa delikatnie unosiły się w powietrzu, opadając w dół niczym piórko zgubione przez ptaka.


- LewitacjaLorelei uśmiechnęła się do nadal niewiele rozumiejącej Niaa. Nadal jednak w jej oczach czaiła się niepewność co do tego, gdzie wylądują i czy w ogóle wylądują...
 
Milly jest offline