Gdy Ghrazzan zobaczył rapier przy pasie elfa zaśmiał się w duchu. Nigdy nie rozumiał jak taka maleńka rzecz może być nazywana bronią. Już nawet sztylet jest groźniejszy, bo przynajmniej można nim rzucić, a to łamie się jak gałązka od byle uderzenia. Kapłan jednak poprowadził go do stołu, więc nie było czasu na rozmyślanie nad lepszymi i gorszymi rodzajami oręża.
Gdy jego "przewodnik" zapewnił go, że wino za chwilę będzie podane. Ghrazzan tylko zatarł ręce i rzekł:
- Byleż dużo go było, rożumiemy się?
Nie wyszło mu to zdanie. "Za mało ż i rz" pomyślał. Jednak w rozmyślaniach nad składnią kolejnego zdania przeszkodził mu ten elf ze śmiesznym rapierem.
- Słuchaj, czy nie zechciałbyś zakupić trochę... TOWARU? - szepnął.
Ghrazzan nie miał pojęcia co to jest towar. Już miał o to zapytać, gdy wrócił kapłan z winem, na co elf niemal zniknął. Zostawił tylko jakiś pergamin w kieszeni wojownika.
Ghraz już wyciągał instynktownie zwitek papieru z kieszeni, gdy stała się rzecz niezwykle rzadka. W jego głowie zaiskrzyła myśl. Była to krótka myśl "Nie wyciągaj pergaminu przygłupie.", ale jakże błyskotliwa. Ghrazzan postanowił posłuchać i zostawił zwitek na swoim miejscu.
Po chwili zaczął przemawiać burmistrz. Gdy wstali niedoszli zabójcy Ghrazzan nawet nie drgnął. Później opowiadał, każdemu kto go o to spytał, że nie chciało mu się wstać. Prawda jednak była taka, że był zajęty swoim pucharem wina, a nie potrafił koncentrować się na dwóch rzeczach naraz i w ten sposób nie zauważył nawet zamachowców.
Zaraz potem było po sprawie a burmistrz kontynuował swoje przemówienie. Najciekawszym elementem jego mowy było jednak opuszczanie gospody przez kolejne osoby. Ghrazzan stwierdził nawet, że gdyby skonstruować jakieś urządzenie, które potrafiłoby powtarzać przemówienia, można by w ten sposób wypędzić smoki z okolic zamieszkanych przez ludzi. Jednak co wtedy robiłby on, Ghrazzan? Szybko więc porzucił tę myśl. Jednak rozmyślał nad tym wystarczająco długo, by nawet nie zauważyć, jak burmistrz skończył przemowę. |