Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2008, 20:05   #12
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Założyciel to jedyny człowiek, któremu ufa tak wielu. Dla niego ludzie gotowi są zrobić wiele. Tak wiec, kiedy poprosił, aby mój syn ruszył do miasta, aby odnaleźć dom arystokratki Leny Tedous, nie miałem nic przeciwko. A jakże, nawet popędzałem młodego bencwała. Przecież Theus odwraca się od leniuchów! Młody wrócił w środku nocy zmęczony, ale tak radosny, że nawet nie zwróciłem mu uwagi, kiedy zapomniał ściągnąć butów przy wejściu do wozu. Jego Matka natomiast potrafiła zepsuć wszystko i od razu popędziła go do snu. A mnie tak ciekawość zżerała, co też młody robił tak długo. Zresztą małżonka to się chyba na mnie uwzięła. Gdy przy śniadaniu postanowiłem o to zapytać, ciągle przerywała jego odpowiedź i szybko wypędziła pranie wieszać. Zanim się spostrzegłem, już Ktoś znalazł mu zajęcie i tyle go widziałem. Do tej pory ciągle mnie ciekawość od środka trawi. Z jego nieskładnej wypowiedzi pomiędzy łapczywymi kęsami chleba z serem zrozumiałem jedynie, że pewnie ktoś do nas dołączy, ale najpierw należy sprawdzić, czy się nadają. I tyle. Czemu mnie Theusie taką żoneczką pokarałeś?


Aza nie miała zwyczaju pukać. Zresztą od kiedy to puka się do własnych drzwi? Weszła pewnym krokiem z zamiarem wyciągnięcia od Założyciela jak największej ilości informacji i zamarła w progu.

Założyciel spał. Całe jej mocne przekonanie, iż nie odpuści, zanim się nie dowie wszystkiego, rozwiało się niczym puch na wietrze. Westchnęła cicho i pogładziła malutkiego kotka, co się jej pod nogami zaczął pałętać. Zajęła się nim, bo ją Żanna prosiła. Ostatni z miotu. Nie miała już co z nim zrobić. Weź go, on to taki spokojny i miły. Mała pierzasta kulka wyrywała jej się właśnie z dłoni i gryzła w rękę, kiedy Aza na palcach starała się minąć Założyciela. Tak, spokojny i miły. Biały karzełek, a nie spokojny i miły! Stojąc tuż obok starca, prawą ręka ściągnęła kapę z łóżka i jednym ruchem okryła starca. Postanowiła już nie wyciągać mu z uścisku książek, bo z pewnością się obudzi. Zatkała miauczącemu kotu mordę i chciała skierować się do swojego pokoiku.
- Koty lubią być wolne. - spokojny głos Założyciela wywołał w niej poczucie winy. Zawsze tak było. On jej nigdy nie pouczał a i tak czuła skruchę za wszystkie swoje występki.
- Myślałam, że śpisz. - odwróciła się do niego i złożyła mu pocałunek na czole.
- Jestem już stary. - Założyciel odłożył na stolik książki, dokładnie zaznaczając miejsce, w których skończył czytać.
- Nie mów tak. - na jej słowa uśmiechnął się przyjaźnie i pogładził ją po policzku.
- Ale to prawda. Kiedyś miałem energię a teraz?
Chciała odpowiedzieć "teraz masz mnie", ale tylko się do niego uśmiechnęła.
- Może herbaty byśmy się napili? - powiedział tym swoim kpiącym głosem.
- Ty się nigdy nie nauczysz prosić, co? - wystawiła język i poszła ugotować wodę. Jako jedyni w całym cyrku korzystali z imbryka.
Aza zostawiła wodę na malutkim palenisku i wróciła do Założyciela. Zanim zdążyła otworzyć usta, on już wiedział, co ma na myśli.
- Tak bardzo chcesz wziąć w tym udział?
wbijał w nią ten swój trochę zmartwiony, trochę kpiący wzrok i czekał. Najczęściej odpowiadała mu jak małe dziecko na ten typ pytań. Zaczynała machać rękami, przekonywać, zapierać się.
- Tak.
Czemu tym razem było inaczej? Może od ostatniego razu trochę się zmieniła. Może rozmowy z Siłą uświadomiły jej, że wystarczy być "po usuryjsku" szczerym. A może ona sama spostrzegła, że zatraciła się w tej całej Cyganerii. Gdzieś głęboko w jego prawie czarnych oczach dostrzegła iskierkę zdziwienia.
- Jeszcze nawet nie wiesz, o co chodzi.
Trafił w sedno. Ale oboje znali się za dobrze. On bez powodu nie wypuszczał chłopaków na koniach. Ona intuicyjnie w powietrzu wyczuwała zmiany. Od dziecka. Wiedziała kiedy uciekać, kiedy iść, kiedy kłamać... Przynajmniej wierzyła w to, co dodawało jej skrzydeł.
- Czuję, że chcę wziąć w tym udział.
Założyciel westchnął. Przez całe ich wspólne życie tego typu rozmowa odbyła się tylko raz. Kiedy bawili przejazdem w małym miasteczku w Castille i Aza zobaczyła szlachcica walczącego batem. Nie, właściwie on tańczył, a przy okazji dał niezły łomot przeciwnikowi.
Z tamtej podroży wróciła do cyrku po trzech latach. Nigdy nie pytał jej co robiła przez cały ten czas. Ona nigdy mu nie opowiadała. Nie przyznała się też nigdy jak trafiła do nich z powrotem. Najważniejsze, ze znów była z nimi. A teraz ponownie chciała odejść. Tylko czy tym razem uda jej się wrócić? I czy zdąży?
Nie wszyscy ludzie są podobni do drzew.
- Łasica też tego chce. - dodała, żeby przerwać wiszącą ciszę.
- Dobrze, niechaj tak będzie.
Objął ją mocno i pocałował w czoło.
- Niech cię Matuszka prowadzi. A teraz przynieś herbaty i opowiedz, jak sobie radzą bez kobiety Anioła.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline