Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-08-2008, 09:04   #63
qaz
 
qaz's Avatar
 
Reputacja: 1 qaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie cośqaz ma w sobie coś
[Stara Karczma]

Szarej masy przybywało coraz to więcej, stoliki zapełniały się jeden po drugim a to strudzonymi wędrowcami, a to lokalnymi oprychami. Nikogo nie dziwiła obecność śmietanki świata przestępczego, fakt faktem niewielu było takich co potrafili rozpoznać kto jest kto. Laura z wolna wpadała w pijacki rausz, gadała wszystko co jej ślina na język przyniesie nie zważając na subtelność i pozory tajności zadania. Pochyliła się zalotnie nad szynkwasem i wymamrotała:

-No! - wrzasnęła zadowolona - Teraz spytam szanownego pana gospodarza, jeśli pan pozowli - uniosła dłoń i złapała gospodarza za szyję przysuwając do siebie tak, by nachylał się akurat nad odsłoniętym dekoltem. Uniosła wysoko na krześle smukłą nogę i podjęła:
-Wiadomo coś może drogiemu panu na temat członków zakonów, jakichś bogatych i sławentych rycerzy...gdzie można ich znaleźć, no i którzy są najsławniejsi, może zna ich pan imiennie bądź po przydomkach?


-Ehhh... Sławetni i bogaci? To co ja mam teraz cały zakon wymienić drogiej pannience, ehh... dajmy na to Żółw, Orlik, Ponury Jeż, Szalony Łoś. Większość i tak dziś tutaj zawita, ewentualnie da się takiego spotkać tu w porcie w zbrojowni.-kiwnął głową do grubego klienta nieopodal drzwi, zamawiał właśnie dziczyznę- Ci to dbają o rynsztunek, najlepsze krasnoludzikie zbroje i miecze z Betu mają. Cholernie drogie gówno, a mi tam nic do tego...

Karczmarz ruszył w sale, służki same nie dawały rady z obsługą. Piwo lało się gęsto i całkiem często. Gospodarz wrócił nieco spocony, sam też wziął sobie coś do picia spod lady. Wtem po dłuższej chwili oczekiwania w milczeniu odezwał się Caenvox

-Powiedz mi jedną rzecz. Nie jest tajemnicą, że parę pokoi opłacił zamożny pan z tego miasta. Znasz lepiej tego gościa? Możesz powiedzieć coś o nim więcej?

-Słucham?- zapytał zamyślony- A już wiem... z tym opłaceniem to nie tak do końca jak myślisz, ta karczma to też jego własność... niestety... rozumiesz stare Weriańskie długi*. Cóż niewiele mogę powiedzieć, chyba że jeszcze coś podać- uśmiechnął się smutnie- Bogaty ekscentryk, podobno lubi kolekcjonować różne dziwactwa... słyszałem, że ma całą menażerię... no ale ode mnie tego nie usłyszałeś. To jak podać coś?

Mag był świadomy co na celu ma ta propozycja. Karczmarz chciał wyciągnąć od niego pieniądze, i najlepiej w większej sumie. Widać było, że umie się targować o swoje w niecodzienny sposób. W tym samym czasie Jackie d. Flint ponownie przysiadła się do Hoggesa. Ten zdołał wreszcie opatrzeć jej ranę, oczywiście z wcześniejszą dezynfekcją (ustną?).Kapitan śmiał się w duchu z niezdarności młodej piratkie. Po kilku do minutach do karczmy zawitał barczysty ork.

-Zwą mnie Wilczy Jęzor, rycerz zakonny! Kto jest na tyle odważny by się ze mną zmierzyć? HĘ?- potrząsnął ciążką kiesą- Znajdzie się ochotnik, czy sam mam kogoś sobie wybrać.

[Piwnica]


Mag krzątał się po swym labolatorium. Okrążał Nierka to z lewej, to znów z prawej strony. Przy którymś takim przejściu wcisnął Amarianinowi bezceremonialnie pergamin. Ogi stał niewzruszony. Mag warknął na niego kilkakrotnie by ten zabrał się za sprzątanie.

-Znasz moje imię ale ja nie znam twojego co sprawia mi dyskomfort.

-Ah, wybacz mi moje foux pas**. Jestem Arystoteles, to takie piękne imię... Brzmi tak jakoś mądrze. Chciałbyś czegoś jeszcze ode mnie Amarianinie... tffu to znaczy Demonie? A wracając do Jastrzębia, powinieneś wypatrywać go w Starej Karczmie, tak myślę. Widzisz dawno nie opuszczałem osobiście domu, ot wodą ukształtuje postać... Ogi Cię wyprowadzi.

Mag sięgnął do szafki z notatkami, najwyraźniej zamierzał je niebawem przejrzeć. Nierk ukradkiem próbował zajrzeć na pierwszą kartkę, niestety mag zdążył się okręcić. Co takiego teraz planuje Demon? To chyba wie wyłącznie on sam.

[Siedziba zakonu]


Szlachcic dumnie kroczył uliczkami miasta, mijał bogatych i żebraków jęczących o jałmużnę. Cóż po drodze nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego, ot jedno morderstwo, sześć kradzieży. Słowem-Normalka. Przed wejściem do zakonu stał Żółw. Spojrzał tylko z ukosa na Felixa, lecz nie odezwał się ani słowem. Szlachcic minął próg, gdzie z miejsca uderzyło go bogactwo tego miejsca. Drogie Gobeliny z rajskimi motywami, przeplatały się z tymi obrazującymi "czyjeś odrodzenie". Piękne barwy przyciągały wzrok. Rzeczywiście potrafiły zniewalić niejednego, jednak na Felixie nie robił tak ogromnego wrażenia, przynajmniej nie powinny. Zapewne nie takie cuda widywał. Skryba siedział na niskiej ławie z księgą w ręku. Obok leżało suche pióro bez kałamarza. Skryba zerknął na pierścień, oczy rozszerzyły mu się z podniecenia.

-Witam, szukam...Jastrzębia. Gdzie go znajdę, sprawa jest pilna.

-Bardzo mi przykro wielmożny Panie, Jastrzębia nie ma.- Spojrzał na pierścień i dodał- Mówił Pan, że z jakiego rodu pochodzi? Pewnie obcokrajowiec, mam rację? Bet, a może Ir? Może zechciałbyś, zostać honorowym członkiem zakonu?-Tu zamilkł na chwilę, dając Felixowi możliwość odpowiedzi- Upraszam o wybaczenie, cóż to za pilna sprawa, śmiało proszę mówić zapewniam że przekażę wiadomość gdy tylko powróci. Proszę tylko powiedzieć gdzie ma Pana odnaleźć.

Mężczyzna sporo gadał jak na skrybę, a już na pewno za dużo zadawał pytań zamiast na takowe odpowiadać. Jednakże zachowanie skryby nie powinno dziwić, stara się pozyskać wpływowych ludzi przy każdej okazji, a to nie grzech prawda?

*Weriańskie długi- taki odpowiednik bajońskich sum
**Faux pas z fr, "fałszywy krok" gafa również nietakt. Myślę że możemy to zaadaptować.
 
__________________
Dobry Polak , to mądry i światły człowiek , otwarty na innych ludzi i inne kultury , ale też człowiek ostrożny , człowiek czujny , mający regał książek , komputer z internetem i Ak 47 na strychu <joke>
qaz jest offline