Po Pratchetta sięgam zarówno kiedy mam doła jak stodoła, jak i wtedy kiedy mam świetny humor. W pierwszym przypadku pozwala mi zapomnieć o wielkości doła, w drugim przypadku odbija mi znacznie i trzeba mnie wiązać na noc.
Terry jest jednym z moich ulubionych autorów i plasuje się w ścisłej czołówce. Choć pierwszy nie jest, o nie, co to, to nie. Jego poczucie humoru i sposób pisania bardzo mi odpowiada. Że tak powiem, pozwala mi trzeźwiej spojrzeć na świat i życie, które nie musi być przecież śmiertelnie poważną sprawą. Jak to ujęto opisując miasto Ankh-Morpork, można je potem dokładnie zobaczyć z obydwu stron.
Cytat:
"Ankh-Morpork!
Perła miast!
Naturalnie, to nieprecyzyjny opis - Ankh-Morpork nie jest okrągłe ani błyszczące. Jednak nawet najgorsi wrogowie przyznają, że jeśli już trzeba Ankh-Morpork z czymś porównać, może to być i kawałek śmiecia pokryty wydzieliną chorego mięczaka"
|
Idealnie odpowiada mojemu pojęciu "życia", jako całokształtu.
"Kolor Magii" i "Blask Fantastyczny" przeczytałam już chyba po trzy razy, przy czym zaczęłam właśnie od tego drugiego. Potem była "Ciemna Strona Słońca". A owszem, owszem. Coś troszkę z innej beczki, polecam. No i oczywiście kolejne części Świata Dysku: "Równoumagicznienie", "Mort", "Czarodzicielstwo, "Trzy Wiedźmy" (moja ulubiona - rewelacyjnie przedstawiony pewien stary, wyleniuały kocur, pomijając cały zastęp innych rewelacyjnych postaci, które mnie ujęły
), "Muzyka Duszy" (zaraz po Wiedźmach), "Wolni Ciutludzie". Obecnie znajduję sie w trakcie czytania "Piramid", a w planach mam "Carpe Jugulum", które nabyłam niedawno i nie oddam nikomu. Zrobiłam taki błąd z "Muzyką duszy", któren to tomik musiałam oddać bibliotece publicznej w zamian za "Dysk" tegoż samego autora, który rozwarstwił się po zalaniu przez akwarium. A właśnie! "Dysk"! "Dysk" powinniście przeczytać zanim zabierzecie się za serię "Świata Dysku" wogóle.