Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2008, 13:17   #97
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Dziewięć Piekieł Baatoru
Maladomini - Rezydencja Lady Tunridy


- Będzie jak każecie...Co do lokum, to już je przygotowałem.-rzekł rakszasa. - Będzie tam bezpieczniejszy niż gdyby przebywał w Chronias.

Sephiroth jedynie siknął głową, choć tak naprawdę wątpił, że Alsenuemor jest dość potężny i wpływowy, by rzeczywiście zrealizować swoje przechwałki. Niezbyt pasowało to do teorii o możliwościach i zdolnościach rakszasy, jaką stworzył na własne potrzeby Naczelny Egzekutor.

- Co do planu na jakim przebywa Verissa, to nazywa się on Altaron. Mają tam pewne problemy z magią, ale ufam, że sobie poradzisz.
- Oczywiście panie.
- odparł bez wahania Alsenuemor odprowadzając „gości” do drzwi.

Czarna szata przepuściła Venefi'cusa przodem, by na chwile jeszcze odwrócić się w kierunku rakszasy. Przez krótki moment wyglądało na to, że Sephiroth zechce coś jeszcze powiedzieć, ale jakby rozmyślił się i spokojnie wyszedł na korytarz. Nie minęła sekunda, a czarna szata stopiła się z cieniami zalegającymi w korytarzu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.

Obręcz empatii powoli wirowała raz w jedną, raz w drugą stronę, ukryta w fałdach ubrania Sephirotha. Od dłuższego czasu, a dokładniej praktycznie odkąd ją dostał, Egzekutora zastanawiało, czy Alsenuemor może z jej pomocą czytać ich myśli. Teoretycznie jakiś mag mógł to z łatwością sprawdzić, ale Sephiroth o magii miał nędzne pojęcie... i z pewnością nie miał zamiaru ryzykować, oddając obręcz na testy u jakiegoś nieznajomego magika.

Jednak był dość pewny i bezpieczny sposób, żeby się przekonać, co potrafi ta magiczna zabawka... I najwyraźniej nadszedł właściwy czas, by z tego sposobu skorzystać. Przez krótki moment z pod osłony szaty przebiło się słabe, niebieskie światło... oznaka, że naczelny Egzekutor jest w dobrym humorze.

***


Dziewięć Piekieł Baatoru
Lodowa Rezydencja Sephirotha


Służba w popłochu uciekała przed lecącym Sephirothem, domyślając się, że Naczelny Egzekutor nie ma dziś dobrego humoru. I choć zazwyczaj pomniejsze diabły i oczekujący dobrze odczytywali emocjonalny stan lewitującej szaty, to tym razem się pomylili. Sephiroth, choć się spieszył, wcale nie był rozgniewany. Bynajmniej na razie nie był.

Lecąc lodowym korytarzem, Naczelny Egzekutor zastanawiał się co zaszło w jego rezydencji, kiedy on zajmował się swoimi sprawami. Na odpowiedź nie musiał długo czekać, bo gdy tylko skręcił w kolejny korytarz, jego oczom ukazał się niepokojący widok. Przed wykutymi w lodzie schodami, poza dwójką strażników, stał jeszcze zaniepokojony Xenak i osyluth z gniewnie wykrzywioną gębą. Gdy tylko łupieżca zobaczył zbliżającego się Egzekutora, na jego obliczu odmalowało się coś, co najprawdopodobniej było wyrazem ulgi. Bynajmniej tak to odczytał Sephiroth.

”Dobrze, że w końcu jesteś. Przeżywamy tu mały kryzys.”
„Co się dzieje? I kim jest ten pacan, z którym rozmawiasz?”
„To posłaniec od Mefistofelesa.”


- Nie ignoruj mnie, gdy do ciebie mówię!- wykrzyknął posłaniec w kierunku Xenaka- Inaczej Mefistofeles dowie się jak...- podczas gdy osyluth dawał upust swoim żalom i gniewowi, Sephiroth i Xenak rozmawiali dalej.

”Czy to ten sam, co ostatnim razem tu przylazł?”
„Tak. I znów kazał mi zmienić kucharza. Ponoć ten jest gorszy od poprzedniego.”
„Dobrze... wracaj do swoich obowiązków, a ja się nim zajmę.”


Xenak bez słowa skłonił się posłańcowi i pośpiesznie ruszył lodowym korytarzem. Był pewien jednego... po tych odwiedzinach będzie musiał wyładować się na jakimś więźniu.

W tym samym czasie Sephiroth zbliżył się do schodów i rozpoczął szybki lot w górę, ku prywatnym komnatom. Nawet nie patrząc na strażników, jeszcze zanim ich minął, pełnym irytacji głosem powiedział.

- Stójcie prosto, chyba, że chcecie, żebym wyprostował wam kości w sali tortur.
- Właśnie! Prosto stać!
- natychmiast poparł go posłaniec.
- I trzymajcie te broń jak należy.
- Tak! Macie ją trzymać porządnie.
- z chęcią powtórzył osyluth.
- A ty za mną.
- Słyszeliście, za ni... Że kto, ja?
- ze zdziwieniem zapytał posłaniec.

Jednak Sephiroth zdawał się go w ogóle nie słyszeć. Dwuskrzydłowe drzwi rozwarły się przed nim, odsłaniając komnatę pełniącą role prywatnego salonu. Delikatne światło, sączące się z kryształów przyczepionych do sufitu, odbijało się w tafli wody niewielkiego „jeziorka” zajmującego centrum pomieszczenia. Wokoło, w idealnie równych odstępach, rozmieszczono egzotyczne rośliny, sprowadzone na żądanie Sephirotha z najdalszych zakątków sfer. Poza tym, w komnacie nie widać było żadnych innych zdobień, co w dziwny sposób kontrastowało z parterem rezydencji, gdzie ilość ozdób, płaskorzeźb i posągów, była wręcz nadmiernie duża.

Dwa czarcie tygrysy uniosły masywne łby i zwróciły je w kierunku właściciela. Widząc Najwyższego Egzekutora mijającego próg pomieszczenia, błyskawicznie podniosły się z ziemi, przy okazji rozciągając umięśnione ciała. Pomruk, który przy tym wydały, przypominał raczej odgłos zbliżającej się burzy, niż przyjazne, kocie mruczenie.

Sephiroth uśmiechnął się w niedostrzegalny sposób, podlatując do swoich pupilków. Nawet nie zauważył, gdy osyluth wdrapał się po śliskich, lodowych stopniach, rozejrzał po komnacie i rozpoczął swoją tyradę.

- Doprawdy, cóż za bezguście. Czy ty nie masz ani odrobiny wyczucia dobrego smaku? Naprawdę jestem zażenowany...

W czasie, gdy posłaniec gadał jak najęty, Sephiroth obserwował go z lodowatą obojętnością, leniwie drapiąc tygrysy za uszami. Dopiero, gdy niekończąca się mowa diabła zaczęła nudzić Naczelnego Egzekutora, z wnętrza czarnej szaty dobył się obojętny, zimny głos.

- Wiadomość.
- Co?
- spytał wybity z wątku posłaniec.
- Co miałeś mi przekazać?
- spokojnie zapytał Sephiroth.
- A, tak, właśnie. Nasz władca, wszechwładny Mefistofeles, rozkazuje ci byś natychmiast się zjawił przed jego obliczem, sługo.


Sephiroth przez moment stal nieruchomo, nie zwracając uwagi, ani na posłańca, ani na łaszące się pupile. Zastanawiał się, czego może od niego chcieć Mefistofeles. Jednakże powodów, dla których Arcydiabeł mógł wzywać Naczelnego Egzekutora, było zbyt wiele, żeby zgadywać. Więc Sephirothowi nie pozostało nic, jak przekonać się osobiście.

Czarna szata spokojnie ruszyła do wyjścia z komnaty, wymijając rozgadanego osylutha, który natychmiast ruszył za Egzekutorem. Ledwo obaj zdążyli wyjść z komnaty, a bogato zdobione drzwi zamknęły się za ich plecami, odgradzając od prywatnych pomieszczeń Sephirotha.

- Dokąd ty idziesz?- spytał, z oburzeniem posłaniec.
- Odpowiedzieć na wezwanie mojego pana.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem. Stój sługo! Masz mnie wysłuchać!
- osyluth widząc, że jego gadanie nie przynosi spodziewanego efektu, wziął głęboki oddech i krzyknął.- Rozkazuje ci!

Dopiero ostanie słowa wywarły spodziewany efekt. Widząc jak Sephiroth zamiera w bezruchu, posłaniec tryumfalnie się uśmiechnął.

- Tak lepiej. A teraz wróć tu i słuchaj co mam ci do powiedzenia.- kontynuował osyluth, długim, szponiastym palcem wskazując na ziemie przed swoimi stopami.

Czarna szata odwróciła się powoli, równocześnie wznosząc się wyżej w powietrze, prawie pod sam sufit. Upiorne, krwistoczerwone światło zalało korytarz, sprawiając, że lód nagle zaczął wyglądać jak zamarznięta krew. Dwójka strażników, którzy pilnowali lodowych schodów, nie wahała się ani przez chwilę – z przerażonymi minami, zbyt dobrze wiedząc co zaraz się stanie, rzucili się do ucieczki.

- ROZKAZUJESZ MI?! TY NĘDZNA POKRAKO OŚMIELASZ SIĘ WYDAWAĆ MI, MI, ROZKAZY!

Wściekły ryk Sephiroth odbijał się od lodowych ścian, niosąc się po całej rezydencji. Nawet w podziemiach, Xenak, który właśnie rozrywał umysł jednego z więźniów na strzępy, nasłuchiwał słabych, ale jednak wciąż słyszalnych odgłosów. Naczelny Egzekutor powoli, z każdym kolejnym słowem, zbliżał się do osylutha, który najwyraźniej dopiero teraz zrozumiał swój błąd.

- WIESZ Z KIM ROZMAWIASZ? JESTEM NAJWYŻSZYM EGZEKUTOREM! TWÓJ LOS JEST W MOICH RĘKACH!
- Ja... posłaniec Mefistofelesa
- wypieszczał przestraszony diabeł, choć imię Władcy Ósmej najwyraźniej dodało mu odwagi.- Nie ośmielisz się nic mi zrobić! Inaczej zostaniesz dotkliwie ukarany!

Tym razem, wpierw zamiast odpowiedzi, posłaniec usłyszał cichy, złośliwy chichot, który po chwili przerodził się w śmiech... Śmiech szaleńca.

- Ależ ja ci nic nie zrobię...- głos Sephiroth gwałtownie przycichł i nabrał dziwnej, niemal przyjaznej barwy- Ty po prostu pośliźniesz się na tych schodach, połamiesz kilka kości, a na koniec twój kruchy kark pęknie jak cienki kawałek zmurszałego drewna.
- Nie zrobisz tego...
- niepewnie odpowiedział osyluth, kuląc się przed, stojącym już na wyciągnięcie ręki, Naczelnym Egzekutorem.

Sephiroth nie odpowiedział, a jedynie okrutnie się uśmiechnął, choć diabeł i tak nie mógł tego dojrzeć. A później, jeszcze przez długi czas, Naczelny Egzekutor rozkoszował się bólem emanującym z umysłu osylutha i dźwiękiem pękających kości.

***


Dziewięć Piekieł Baatoru
Sala tronowa Mefistofelesa


Sephiroth, udając niepewność i strach, przekroczył próg Sali tronowej. Jak zwykle, natychmiast zgiął się w głębokim ukłonie i w tej pozycji podleciał do centrum sali, gdzie zwyczajnie zatrzymywali się wszyscy, którym Mefistofeles udzielał audiencji. Z lekkim zaskoczeniem, Naczelny Egzekutor zauważył, że w komnacie nie ma Antilii. Wyglądało na to, że córeczka dostała jakieś ważne zadanie od tatusia. Sephiroth z chęcią dowiedziałby się co to za misja, tak pochłaniała czas diablicy, ale wiedział, że ma na to marne szanse.

- Ostatnio często bywasz u mnie gościem Sephirothcie... jak tam twoje śledztwa, odkryłeś jakieś ciekawe nadużycia?- władca Canii wydawał się zadziwiająco radosny i uprzejmy.

I zarówno uprzejmość, jak i radość w głosie Władcy Ósmej, zmartwiły Sephirotha bardziej, niż cokolwiek innego. Gdy Mefistofeles udawała przemiłego i pogodnego diabła, mogło to świadczyć tylko o dwóch rzeczach. Albo jego plany szły we właściwym kierunku, albo miał zamiar zaskoczyć rozmówce gwałtowną zmianą nastroju i wybuchem niepohamowanej furii. Sephiroth sam nie wiedział, która z tych dwóch opcji była gorsza w jego sytuacji.

Jednak prawdziwe obawy rozbudziły się w umyśle Egzekutora dopiero, gdy ujrzał osmaloną czaszkę i uśmiech na twarzy Mefistofelesa. Naczelny Egzekutor wiedział co robią psychopaci, gdy się uśmiechają... w końcu, w pewnym sensie, sam był jednym z nich.

- Podlegli mi Egzekutorzy odkryli ostatnio kilka mniejszych nadużyć... ale nie było to nic, czym ośmieliłbym się zajmować twój cenny czas, panie. Oczywiście wszystkie te drobnostki zostały już... naprawione. W kwestii dziwnych wydarzeń, które jakiś czas temu wywołały moją nieobecność i zmusiły do podróży na teren Zewnętrza, na razie wciąż poszukuje mojego byłego informatora. Gdy tylko śledztwo w tej sprawie posunie się do przodu, natychmiast cię o tym poinformuje, panie. Dysponuje też kilkoma doniesieniami, które w najbliższym czasie mam zamiar sprawdzić, ale na razie jest to kwestia kilku, najbliższych dni.

- Świetnie, informuj mnie na bieżąco. Jednak nie wezwałem cię tu tylko w celu złożenia raportu. Tak się składa, że mam pewien problem, na który ty mógłbyś udzielić mi rady.
- Wszystko, czego sobie zażyczysz panie.
- odpowiedział natychmiast Sephiroth starając się, by w jego głosie nie zabrzmiał niepokój, który aktualnie odczuwał.

Mefistofeles chyba nigdy do tej pory nie pytał Naczelnego Egzekutora o rady. Sama myśl o tym, że Sephiroth mógł być w jakiejkolwiek sprawie lepiej poinformowany lub po prostu znać się na czymś lepiej od Władcy Ósmej, zdawała się nieprawdopodobna. A w połączeniu z dziwnie dobrym nastrojem Mefistofelesa, jeszcze dziwniejsze zachowanie władcy nie świadczyło o niczym dobrym.
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 23-08-2008 o 13:30.
Markus jest offline