Padwen wylądował dokładnie tak jak chciał, czyli na mężczyżnie. Słysząc jak mężczyzna krzyczy zaśmiał się. Możesz mi zaufać, hahaha. Koń by się uśmiał. Wprawne ucho zabójcy wychwyciło lęk w jego głosie.
- Prawie Ci uwierzyłem. Ale nie zastanawiasz się, mówisz za szybko i... boisz się. Gdybyś był taki zupełnie niewinny to byś się nie bał. - Powąchał ubranie mężczyzny. - Ale jesteś alchemikiem, to akurat prawda. Choć nie używasz naturalnych składników. - Wstał i pomógł podnieść się zakonnikowi.
-To nie znaczy, że ci uwierzyłem. Jeden ruch i ...- znacząco przejechał palcem po szyi - Nazywam się Padwen.- wyciągnął rękę ku mężczyźnie.- Masz może przy sobie składniki do swoich eliksirów?
__________________ Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”) |