O dziwo nie miał, żadnych koszmarów. Z resztą rzadko miewał koszmary. Tyle już widział śmierci n apolu walki i poza nią, że nie robiło to już na nim jakiegokolwiek wrażenia. A poza tym o czym niby miałby śnić? O zergach, które przychodzą w nocy po niego? Albo umarłby we śnie zabity lub pożarty, ew. w walce. Czyli nic strasznego.
Miał jeden sen. O kobiecie w mundurze i o pięknych oczach. Kiedy miał się już do niej dobierać usłyszał z nieznanego mu kierunku głos : - Pora wstawać, proszę za mną.
Gdy otworzył oczy przez niewielką chwilę był mile zaskoczony. A może śnił dalej. Niestety rzeczywistość nie miała litości. Rzucił tylko w kierunku kobiety przelotne spojrzenie i nie krępując się niczego zaczął się przy niej przebierać.
Gdy szedł z resztą tylko spoglądał na nich i zastanawiał się czy będzie musiał liczyć tylko na siebie i czy z tej bandy łapserdaków jest chodź ktoś kto ma jaja.
Wziął swój sprzęt. Dokładnie wszystko sprawdził czy działa jak w szwajcarskim zegarku, czy elektronika jest sprawna, podajniki i pomniejsze rzeczy, które w brew pozorom nie są wcale pierdołami. Zgarnął sporą ilość amunicji oraz kilka granatów i ruszył dalej.
Na płycie lotniska stał jakiś żołnierzyk, który całość skwitował w jednym zdaniu, które najbardziej zainteresowało Fenixa : -Witam was , mam nadzieję , że czujecie się dobrze. , lot do celu zacznie się za pół godziny , pan Dustwalker jest już na pokładzie .
Reszta go nie interesowała, miał to "tam gdzie słońce nie dochodzi". Żołnierzyk gadał coś jeszcze o Gerhardzie, o zgraniu dysków. Ale po co sobie tym dupę zawracać skoro było już to powiedziane na odprawie a poza tym na pokładzie był dowódca, który wiedział wszystko dokładnie. Po prostu szedł w kierunku transportowca nie zważając na nic i na nikogo.
__________________ Miarą sukcesu jest krew : twoja lub wroga !!! |