Jednak ten starzec miał racje - Fredric rozejrzał się po ulicy. Ludzie w panice gnali poprzez drogę tratując się wzajemnie, wpadając na porozbijane witryny sklepów, doprowadzając je do ruiny. Zrezygnowani i przerażeni właściciele chwytali za rewolwery i starali się odepchnąć napierający tłum jak najdalej od ich mienia. Gdzieniegdzie słychać było wystrzały.
Nagle poprzez zaczął się przedzierać, dźgając bagnetami osadzonymi na sztucerach mały oddział żołnierzy.
- Z drogi! - ryknął dowodzący i dźgnął jakiegoś osiłka probującego zagrodzić mu drogę. Z przebitego w okolicach brzucha ciała, obficie popłynęła krew.
Fredric odruchowo wcisnął się głębiej we wnękę przy jednej z kamienic i obserwował jak żołnierze prą na przód. Idą w kierunku aresztu, najwyraźniej tam się to coś stało. - Kormingen nie musiał się długo namyślać - Skoro oni idą w górę drogi to... ja wyruszam w kierunku przeciwnym.
Łowca odczekał jeszcze chwilę i kiedy żołnierze zniknęli mu pola widzenia, szybkim krokiem zaczął posuwać się w dół drogi.
Po pewnym czasie ujrzał jakiś sklep, a wokół niego napierających ludzi. Ten widok przykuł jego uwagę. Warto zobaczyć co ciekawego można tam dostać, szczególnie teraz, kiedy w tym chorym mieście wszystko jest za darmo...
__________________ Kto od miecza ginie, ten mieczem pomszczony zostanie... |