Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-08-2008, 12:26   #244
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Azyl

„Sklep Tysiąca Masek”

Sytuacja nie wyglądała za dobrze...Kilka osób z drużyny zginęło, informacje jakie dotąd zgromadził okazały się...cóż...Okazały się niewiele warte. Sojusznicy niepewni. Nawet zakupione przedmioty zdawały się obracać przeciwko swym właścicielom.
- Czy państwo to sobie wyobrażają? Ktoś zdewastował mój piękny sklep...
Słowa Marika nie zrobiły na Harpo żadnego wrażenia. Zarówno gnom, jak i slaad uważały, że fasma na tak drobnego psikusa zasłużył (A slaad uważał, że zasłużył na stokroć gorszego psikusa).
-Tak, tak...to straszna tragedia... Aż żal du...serce ściska.- rzekł sarkastycznym tonem głosu slaad chwytając pod ramię rozhisteryzowanego Marika i prowadząc go do wnętrza sklepu. W tym stanie, bez względu w co by się zmieniał, był niegroźny.
- Pogadajmy o tym w sklepie, na pewno coś na to poradzimy.
Fasma widocznie nie zauważy sarkazmu i natychmiast odparł:
- Ach, w końcu ktoś kto potrafi zrozumieć moją obolałą duszę i zna rozmiar tego kataklizmu, który miał tu miejsce.
Przede wszystkim gnomowi zależało aby cała grupa wraz z fasmą zeszła z ulicy. Prowadząc pod rękę fasmę Harpo nawet nie silił się na wsłuchiwanie się w monolog Marika: jak to została zbezczeszczona świątynia sztuki, jaką był jego sklep, jakim to okrucieństwem był wandalizm i jak niepowetowaną stratę poniósł Azyl w wyniku tego okrutnego i bestialskiego ataku. Gdy już dotarł do środka sklepu i zdjął maskę wracając do postaci gnoma... Zauważył szczegół, który umykał dotąd jego uwadze. Nie było wśród nich Croisa...
„ Cudownie! Nasz na wpółobłąkany towarzysz podróży łazi samopas po mieście”- pomyślał poirytowany całą sprawą gnom. - „Musze przepytać Sae i resztę, jakim cudem zgubili Croisa. Przecież kogoś z atakami choroby, nie można zostawać samego!”Ale wszystko po kolei...najpierw była sprawa Maygara i tej nieszczęsnej maski.
- Nie mam czasu by bawić się w uprzejmości i ostatnio nie bywam wyrozumiały...- zaczął swa przemowę Harpo do wciąż rozpaczającej fasmy.
- Słucham?- przerwał gnomowi piekielny czart, postać jaką nadal wcielał się Marik.- Czyż nie mieliśmy mówić o mojej strasznej tragedii? Bo widzi pan, to pierwszy przypadek takiego wandalizmu...
W tym momencie gnomowi skończyła się cierpliwość...Ignorując fasmę, rozejrzał się po sklepie, za jakimiś woluminami i przedmiotami. Wszystkim co mogłoby naprowadzić go na naturę działania tych masek...Uznał bowiem, że znając metodę działania masek Marika, znajdzie rozwiązanie problemu Maygara i być może innych problemów, jakie z czasem dostarczą maski. W sklepie jednak niewiele było do oglądania... Pomieszczenie w którym się obecnie znajdowali było pustą, kamienną salą, w dodatku nieprzyjemnie chłodną. Poza drzwiami prowadzącymi na ulice Azylu, były tu jeszcze cztery drzwi, ale zamknięte i być może zabezpieczone magicznie. Harpo to miejsce bardziej przypominało celę niż sklep. Gnom wybrał drzwi z których korzystał Marik, gdy Harpo był w jego sklepie. Podejrzewał iż tam właśnie znajduje się warsztat fasmy. Cichy szept i kilka gestów towarzyszyło rzuceniu czaru wykrycie magii...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 28-08-2008 o 16:08. Powód: CDN...prawdopodobnie jeszcze w tym poście
abishai jest offline