Beriand zaczął wprowadzać w życie swój plan, obchodząc nekromantę i paladyna. Gdy jednak po chwili koło niego mignęła potężna sylwetka jakiegoś humanoida, stwierdził że zapewne wszystko się skończyło i lepiej wracać do domu krasnoluda. Jednak biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację, czarodziej postanowił nie wchodzić frontowymi drzwiami. Ale zawsze przecież można wejść od tyłu...
To co zobaczył w środku, bardzo go zdziwiło. Varryaalda i Yokura bez zmysłów leżący na podłodze, bałagan w salonie, drzwi piwniczki otwarte, Turam siedzący pod stołem... I jeszcze jakiś opancerzony wojownik, który pytał skarbnika gildii inżynierów czy nic mu nie jest.~ Pokorny sługa... Krzewiciela Nadziei? To chyba jakieś ludzkie bóstewko... W takim razie wychodzi że to paladyn. Ale czy Ten paladyn? Żyje? Lepiej sprawdzić... ~. Poza tym elf doszedł do wniosku, że "świętego" paladyna nie należy się raczej obawiać. Krasnolud wyglądał raczej gorzej niż przedtem. Beriand jeszcze raz spojrzał na otwarte drzwi i rozszerzył ze zdziwienia oczy. Podszedł do nich szybko, nie zważając na paladyna, i spojrzał w głąb piwnicy. Nie ma Mi Raaza. A sam chyba by się nie wydostał... a w każdym razie nie pokonałby dwójki "strażników"~. -No to świetnie- mruknął- Turam raczej nie powie co się tu stało. Jestem Beriand, czarodziej- zwrócił się po chwili do wojownika- A to pan miał może przyjemność spotkać się niedawno z pewnym nekromantą?
Po tych słowach podszedł do nieprzytomnej dwójki i sprawdził czy i jak są ranni, jednak z niecierpliwością czekał na odpowiedź paladyna. |