Cios w ramię wytrącił mu miecz z ręki. Cóż, właśnie zdobył lepszy. Gdy wyciągał broń ze sztywniejącej ręki strażnika, kątem oka dostrzegł zajście z Alarelem. Nie mógł nic zrobić, wszystko stało się zbyt szybko. Na szczęście strażnik nie wyszedł cało ze starcia. Belehezi oklepał jeszcze pobieżnie kieszenie swojego, w poszukiwaniu sakiewki lub innych kosztowności. W tej kwestii był pragmatykiem. Podniecenie walką jeszcze nie minęło. Słowa Shadowa słyszał jak przez amok. Po chwili namysłu, zapierając się butem o ciało, wyszarpnął swój stary miecz i urwał rękaw trupa. Nawinął go na żelazo i doskoczył do latarni. Materiał momentalnie zajął się ogniem. Z tak skonstruowaną pochodnią dobiegł do drzwi stodoły, wybił je kopniakiem i wskoczył do środka. Nie rozglądając się zbytnio cisnął swój stary, płonący teraz miecz na siano. Wyszarpnął ten nowy i doskoczył do strażnika, którego właśnie dostrzegł. Nie miał zamiaru wykonywać kolejnego desperackiego ataku. Tylko odepchnąć go trochę, żeby dostać się do dziewczyny, chwycić ją jedną ręką za ramię i wytargać na zewnątrz (nie było miejsca na uprzejmości), odpierając przy tym ciosy napastnika. Głupio by było, gdyby akcja ratunkowa skończyła się jej śmiercią w płomieniach. Miał tylko nadzieję, że ktoś zdejmie mu z karku tego strażnika, kiedy już wydostaną się z budynku.
W uszach szumiało, skroń pulsowała, a serce waliło jak dzwon. Z trudem panował nad oddechem. Trwała walka. Jeden wielki taniec. Skok, obrót, atak, ślizg, pchnięcie, wyszarpnięcie miecza ze zwłok i coraz więcej obrażeń, a na koniec ucieczka, bieg w morderczym tempie. Jego niedawny towarzysz właśnie wykrwawiał się gdzieś obok. Nie czuł wysiłku fizycznego, pod tym kątem był dobrze przygotowany. Gorszy był wysiłek emocjonalny, ale ten trzymał w ryzach. Najbardziej wyczerpujący okazał się jeszcze inny rodzaj wysiłku, intelektualny. Trzeba było być cały czas skoncentrowanym i skoordynowanym. Trzeba było kombinować i przede wszystkim nie dać się zabić. W uszach coś dzwoniło niczym dzwon, skroń szumiała a serce pulsowało… Ale co tam! Był w swoim żywiole! |