Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2008, 00:52   #71
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
Cios w ramię wytrącił mu miecz z ręki. Cóż, właśnie zdobył lepszy. Gdy wyciągał broń ze sztywniejącej ręki strażnika, kątem oka dostrzegł zajście z Alarelem. Nie mógł nic zrobić, wszystko stało się zbyt szybko. Na szczęście strażnik nie wyszedł cało ze starcia. Belehezi oklepał jeszcze pobieżnie kieszenie swojego, w poszukiwaniu sakiewki lub innych kosztowności. W tej kwestii był pragmatykiem. Podniecenie walką jeszcze nie minęło. Słowa Shadowa słyszał jak przez amok. Po chwili namysłu, zapierając się butem o ciało, wyszarpnął swój stary miecz i urwał rękaw trupa. Nawinął go na żelazo i doskoczył do latarni. Materiał momentalnie zajął się ogniem. Z tak skonstruowaną pochodnią dobiegł do drzwi stodoły, wybił je kopniakiem i wskoczył do środka. Nie rozglądając się zbytnio cisnął swój stary, płonący teraz miecz na siano. Wyszarpnął ten nowy i doskoczył do strażnika, którego właśnie dostrzegł. Nie miał zamiaru wykonywać kolejnego desperackiego ataku. Tylko odepchnąć go trochę, żeby dostać się do dziewczyny, chwycić ją jedną ręką za ramię i wytargać na zewnątrz (nie było miejsca na uprzejmości), odpierając przy tym ciosy napastnika. Głupio by było, gdyby akcja ratunkowa skończyła się jej śmiercią w płomieniach. Miał tylko nadzieję, że ktoś zdejmie mu z karku tego strażnika, kiedy już wydostaną się z budynku.

W uszach szumiało, skroń pulsowała, a serce waliło jak dzwon. Z trudem panował nad oddechem. Trwała walka. Jeden wielki taniec. Skok, obrót, atak, ślizg, pchnięcie, wyszarpnięcie miecza ze zwłok i coraz więcej obrażeń, a na koniec ucieczka, bieg w morderczym tempie. Jego niedawny towarzysz właśnie wykrwawiał się gdzieś obok. Nie czuł wysiłku fizycznego, pod tym kątem był dobrze przygotowany. Gorszy był wysiłek emocjonalny, ale ten trzymał w ryzach. Najbardziej wyczerpujący okazał się jeszcze inny rodzaj wysiłku, intelektualny. Trzeba było być cały czas skoncentrowanym i skoordynowanym. Trzeba było kombinować i przede wszystkim nie dać się zabić. W uszach coś dzwoniło niczym dzwon, skroń szumiała a serce pulsowało… Ale co tam! Był w swoim żywiole!
 
Keth jest offline