Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2008, 14:58   #12
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Regentka oszczędnym gestem dłoni wskazała Takegawie fotel przy jej biurku. - Jestem regentką północno wschodniej części San Francisco, nazywam się Muh Lin Liu. Miło, że przyjął pan moje zaproszenie.

-Toshiro Takegawa. Ja również jestem rad że mogę Panią poznać. Zarówno wychowanie jak i zdrowy rozsądek podpowiadają mi że odmowa byłaby niewybaczalna. - ostatniemu zdaniu towarzyszył nieznaczny, grzeczny uśmiech i delikatny ukłon.

-Faktycznie, byłby to afront z pana strony, ale nie podejrzewałam pana ani przez chwilę o brak manier. Pan wybaczy pytanie, z akcentu wnioskuję, że pochodzi pan z Japonii?

Nie pochodzę, Pani.-tu twarz Takegawy wyraźnie spoważniała a jego głowa uniosła - Ja jestem Japończykiem. Forma pytania zadanego przez jego interlokutorkę dała do myślenia Takegawie.

-Och, rdzenny Azjata. Mam nadzieję, że nie uraziłam pana w żaden sposób- spytała regentka siadając we własnym fotelu. Teraz ton kobiety, zdaniem Toshiro był już czystą prowokacją.

-Jeśli tylko ten barbarzyńca który wtargnął do mojego schronienia kilka nocy temu nie jest Pani bezpośrednim podwładnym - nie. Myślę jednak że nie mamy po co wracać teraz do tego żenującego zdarzenia. Wnioskuję że nie zaprosiła mnie Pani tutaj tylko z powodów czysto formalnych.

-Przepraszam za ciekawość, któż wtargnął do pana schronienia?- Jej zdziwienie wydawało sie szczere, nieproszony gość chyba nie był jej podwładnym

-Ogar, Tom Prescott, a przynajmniej tak się ten osobnik raczył przedstawić.

-Och, on. To doprawdy utrapienie. Nie mam pojęcia dlaczego Szeryf przyjęła go do swojej grupy. Chociaż podobno jest bardzo dobrym detektywem.- Na samo wspomnienie Prescotta pokręciła z politowaniem głową. Toshiro przeszło natomiast przez myśl pytanie o lokalną definicję takich rzeczy jak np przeszukanie lub śledzenie, jeśli ten osobnik był tutaj "detektywem". Podejrzewał że wtargnięcie do jego schronienia było najwyraźniej przykładem subtelnej aluzji.

-Incydent ten jednak może się okazać pomocny, zarówno mnie jak i panu. Chciałabym bowiem zaproponować schronienie w Chinatown.-Takegawa zacisnął zęby słysząc te słowa. Mieszkanie z dala od sidzib emigrantów było by podejrzane więc urządził swoje schronienia niedaleko Chinatown. Miał jednak powody by nie urządzać go bezpośrednio wewnątrz tej dzielnicy...

-Co ma Pani na myśli mówiąc "schronienie". Miejsce w którym kryję się przed promieniami słońca istotnie wymaga najwyraźniej zmiany lokacji, jednak nie uważam bym potrzebował czyjejkolwiek w tej pomocy sprawie.


-Proszę tego nie odbierać, jako moich wątpliwości co do pańskich możliwości zapewnienia sobie własnego bezpieczeństwa. Nie wiem jak długo już przebywa pan w tym mieście, z pewnością jednak zauważył pan dużą liczbę wampirów wywodzących się z Azji. Osobiście staram się zacieśniać więzy kulturowe, które nas łączą. Prawdopodobnie nie wie pan o tym, lecz nie jestem członkinią żadnego z przymierzy. Mimo to, posiadam w swojej władzy najlepszą domenę tego miasta, a to dlatego, że stoją za mną wszystkie japońskie, chińskie i koreańskie wampiry San Francisco. Proponuję panu jedynie, by przyłączył się pan do naszego zgrupowania. -Takegawa miał poważne wątpliwości co do tego co oznacza słowo japoński padające z ust tej kobiety.

-Wróg mojego wroga niekoniecznie jest moim sojusznikiem. Nie jestem pewien czy wolę krzywić się co noc na widok otaczających mnie pozbawionych kultury małp czy zasymilowanej do tej grupy hordy chińczyków...a raczej ludzi o chińskich korzeniach. Pomówmy jednak o konkretach. Przynależność oznacza powinności - czego oczekuje Pani ode mnie. Oraz czego ja mogę oczekiwać w zamian za ewentualną lojalność i zaangażowanie. - zaczęło się. Pycha była największa przywarą Takegawy i właśnie dała o sobie znać.

-Po pierwsze panie Takegawa, oczekuję kultury- ton głosu regentki był bardzo chłodny, gdy dawała ci reprymendę. -Po drugie w zamian za opiekę i poparcie naszej społeczności, oczekuję w zamian jedynie lojalności wobec swych azjatyckich braci i sióstr. Niczego, czego nie żądałyby przymierza. - słowa regentki niemalże wytrąciły Japończyka z równowagi. Co miało być kolejną obrazą? Propozycja przymierza z wszystkimi nie posiadającymi futra istotami które nosił świat? Gu obrzydzeniu Toshiro kobieta zachowywała się jakby wrzucała do jednego worka wszystkich śmiertelników, wampiry i inne przeklęte karmicznie istoty które posiadały pod skórą fałdę mongoloidalną...

-Pani, w moim kraju być lojalnym wobec kogoś zakłada móc umrzeć za niego jeśli zajdzie taka konieczność. Już raz przyszło mi umrzeć z racji zaistniałej powinności. - Toshiro zdawał się nie zwracać uwagi na ton rozmówczyni i zawartą w nim reprymendę. Zamiast tego kontynuował - Jakiego pochodzenia jest Pani, jeśli również mogę zapytać o to samo. Aspektem który najciekawiej dla mnie brzmi w propozycji przystania do stronnictwa które Pani reprezentuje, jest fakt że w tym mieście może być więcej moich rodaków, być może nawet przywróconych do nie-życia za sprawą tej samej linii krwi do której należę. -tu Takegawa na ułamek sekundy zawiesił głos - Mam na myśli oczywiście linię krwi Mekhet.

-Wykazałabym się nietaktem, gdybym spytała pana o pochodzenie, w zamian nie oferując takiej samej wiedzy. Jestem rodowitą Chinką, urodziłam się w Szanghaju. Europejczycy zwykli jednak mawiać, że kobiet sie o wiek nie pyta, przemilczę więc tą kwestię.- Odchyliła się trochę w swym siedzisku. -I tak, naturalnie wśród naszych krewnych znajdują się Japończycy, co zresztą już mówiłam. A jeśli należy pan do jakiejś Linii Krwi, proszę mówić śmiało. Może znam kogoś, kto również z takiej się wywodzi.- Muh zdecydowanie nie mówiła teraz o Klanie.

-Myślę więc, Pani, że zdajesz sobie sprawę z tego że nasze pochodzenia mogą nas bardziej dzielić niż łączyć. Posądza się mnie o przynależność do pewnej linii krwi. Wynika to z piętna jakim naznaczyła mnie moja śmierć. Moja nieśmiertelna dusza spłaca teraz dług zaciągnięty za poprzedniego życia. Nie sądzę jednak by było to istotne. Wróciłem do nie-życia za sprawą krwi Mekhet i to z nią łączy mnie jakiekolwiek powinowactwo w tak zwanej Rodzinie. Rad byłbym gdyby Pani przedstawiła mnie innym z tego klanu którzy deklarują przynależność do tego nazwijmy to przymierza. Oferta wydaje się ciekawa, jednak na razie zbyt mało wiem w tej materii bym mógł się zobowiązać do czegokolwiek.-Takegawa sam dziwił się swojej otwartości i pokornie złajał w głębi ducha sam siebie za chwilę słabości.

-Dzielić...
- regentka wypowiedziała to słowo jakby pierwszy raz się z nim spotkała.- Pańskie Requiem chyba nie trwa jeszcze dość długo, by potrafił pan zauważać cenne okazje. Jestem jednak osobą cierpliwą i wierzącą w... Cóż, w wampiry.

-Mam kontakt z jednym Mekhetem z Japonii, jak zapewne się pan domyśla muszę najpierw przedstawić mu tą sytuację. Jeśli wyrazi zainteresowanie spotkaniem z pańską osobą, na pewno przekażę odpowiednią informację.

-W takim wypadku pozostaje mi czekać na ewentualny kontakt ze strony krewnego. Pani propozycję rozważę. Jest interesująca i myślę być może nadszedł czas że czas pozostawić za sobą stare animozje. Proszę jednak nie oczekiwać że podejmę jakiekolwiek decyzje pochopnie, tu i teraz.

-To oczywiste. Czasu mamy pod dostatkiem, proszę rozważyć wszystkie za.- Naturalnie Muh nie wspomniała o żadnych przeciw. Przez cały czas trwania rozmowy z ust wampirzycy nie znikał łagodny uśmiech.
-Czy ma pan jakieś pytania?

-Owszem, z chęcią wysłucham tego co Pani uważa za owe "za". Poza oczywiście wspomnianym egzotycznym towarzystwem i bezpieczeństwem na terenie tak zwanego Chinatown... - Toshiro nie mógł się powstrzymac przed zadaniem tego pytania. Kobieta starała sie przedstawić się jako wytrawny polityk, jednak w oczach Takegawy była obecnie nikim. Stare przyzwyczajenia trudno było porzucić.

-Intrygujący wydaje się fakt, że uważa pan za egzotyczne towarzystwo Spokrewnionych wywodzących się z tego samego kręgu kulturowego co pan.
Po pierwsze przyjmując moją propozycję, dostanie pan zgodę na polowania na moich terenach. Po drugie wsparcie innych azjatyckich wampirów, zamiast konieczności zdania się na własne siły. Po trzecie dobrze przygotowane schronienie. Po czwarte możliwy dostęp do trzody. Po piąte ułatwienie badań w zakresie wampirzych zdolności. Sam na pewno jest pan w stanie zauważyć również inne profity.


-Podobnie jak będę samemu musiał doszukać się tych "przeciw" o których nic na razie nie wiem. Myślę że potrzebuję czasu na podjęcie decyzji, tak jak już mówiłem. - Teraz Takegawa walczył już z samym sobą by zachować spokój. Słowa kobiety były nad wyraz obraźliwe i znów trafiały w piętę achillesową Japończyka. Jak ta Chinka mogła w ogóle porównywać ich kultury? O stawianiu ich na równi i klasyfikowaniu ich w jednej kategorii już nie wspominając. Gdyby nie dług który miał do spłacenia... Nie, teraz niestety był dla niego czas pokory.

-Tak, z pewnością potrzebuje pan czasu. W takim razie nie będę go panu dłużej zabierać.

Regentka wstała zza biurka i odprowadziła cię do drzwi, za którymi czekała już Victoria. -Moja asystentka odprowadzi pana na dół.

Takegawawa napięty jak struna, balansując na granicy kontroli nad swoją osobą nie miał innego wyboru jak pożegnać się i opuścić pomieszczenie.
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel
Ratkin jest offline