Niebo długi czas jeszcze nie chciało pokazać wszystkich gwiazdek. Wychodziły one powolutku, jakby były trochę nieśmiałe, albo niepewne czy to już czas. Zachód słońca właśnie dobiegał końca i wkrótce jedynym jego śladem został różowo-szary odcień Ponurych Krain.
Książe początkowo jakby w ogóle nie zwracał uwagi, aż słońce znikło całkowicie a w punkcie który obserwował pojawiła się maleńka gwiazdka. Na jej widok uśmiechnął się melancholijnie. Po ruchu jego klatki piersiowej można było dostrzec, że cichutko westchnął po czym odwrócił się do
dzieci i przykucnął, by mieć ich twarze na wysokości swojej. Przez chwilę znowu nic nie mówił tylko twarz stała mu się nieco weselsza.
-
Gwiazdy są tak daleko... To długa droga. Czasami wydaje mi się, że utknęliśmy w nieskończoności. A zobaczcie jacy wy duzi jesteście przy tych kropeczkach. - Książę sprawiał wrażenie, że chciałby się uśmiechnąć, ale dzieciom mogło się wydawać, że jeszcze bardziej cierpi. -
Wiecie, wszechświat się rozszerza, dlatego kiedy zgubicie coś wyjątkowego, jednostkowego, nie jak cukierki, ale jak osobę, którą się kocha, to z każdą chwilą jest ona coraz dalej. Mężczyzna nie odpowiadał wprost, mogło by się wydawać nawet, że niektórych pytani nie słyszał.
-
Ona jest taka... efemeryczna. Ma tylko cztery kolce do obrony przed całym światem. A ja odszedłem, zostawiłem ją. - Zamilkł i pochylił głowę jednak po chwili jakby sobie coś przypomniał powiedział -
Kiedyś przyjaciel dał mi pić. To dla niej go opuściłem. Dobrze jest mieć przyjaciela. Chcieli byście zostać moimi przyjaciółmi? - Zrobił pauzę, zmarszczył nieco brwi i zadał drugie pytanie. - Po co idziecie do Babilonu?