Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2008, 11:44   #2
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Dagon był już znudzony po tygodniu spędzonym w celi. Zapewne pachołkowie już czyścili dla niego szubienicę by mógł zawisnąć nad czystą powierzchnią jednak zamiast strachu odczuwał znudzenie wywołane przedłużającym się czekaniem na uśmiech losu. Póki, co ten uśmiech wyglądał na bardzo złośliwy. Wszechobecny smród jego własnego moczu i odchodów z pobliskiego wiadra utrudniał oddychanie. Kraty w ścianach dopuszczały na tyle niewielkie ilości świeżego powietrza żeby nie zemrzeć od smrodu. Jedzenie, jakie tu podawano było tak podłe, że jakby nawet je zwrócił to i tak by wyglądało oraz smakowało tak samo. Przez te wszystkie dni wszystko kręciło się wedle tego samego schematu. Pobudka, siedzenie w kącie, posiłek, siedzenie w kącie i spać. Nie spodziewał się, że tego dnia uśmiech losu przestanie być złośliwy.

Człowiek ten ubrany był tak bogato, że mógłby być tylko szlachcicem. Jak się szybko okazało służył on pewnemu zamożnemu człowiekowi. Owy człowiek prosił o pomoc jego, Dagona LaTauri, zwykłego zabójcę, który szybko stał się legendą. W zamian za pomoc obiecał wysoką nagrodę i dokument zapewniający o jego niewinności.

- A co z połową królestwa i ręką królewny? Nie odpowiadaj. To był żart. Rozumiem, że wywiedziałeś się o mnie, co nieco w okolicy i wiesz, że moje słowo nie dym. Jak mówię przysięgam mówię podejmuję się tego i gotów jestem ryzykować życiem żeby wykonać to zadanie. Ojciec nauczył mnie, że w każdym zawodzie, nawet zabójcy, powinien być honor. Inaczej stajemy się takimi jak te bezdomne psy. Tak, więc przysięgam i podejmuję się tego zadania. Teraz zostaw mnie na chwilę samego. Muszę odpocząć.

Kiedy człowiek o imieniu Baltazar odszedł Dagon usiadł ponownie w kącie czekając na dalszy rozwój wypadków. Ubrany był w ciasne, fioletowe spodnie z szerokimi nogawkami i zielony sweter z owczej wełny. Wszystko to skrywał pod brązowym płaszczem z kapturem. Kaptur zakrywał jego ułożone w nieładzie, ciemne włosy. Miał oczy tego samego koloru, co płaszcz. Jego cera była nieco blada, a twarz szczupła. Szczupła również była jego sylwetka. Był też bardzo wysoki.

Czas spędził na rozmyślaniu nad swoim tajemniczym zleceniodawcą. Wiedział, że kupcy i drobna szlachta, dla której zwykł pracować wyparli się go, gdy trafił za kraty. Ten sługa był bardzo bogato odziany, więc musiał służyć komuś bardzo możnemu. Komuś takiemu jak lordowie. Drogą eliminacji wyznaczył dwóch lordów, którzy mogliby go wynająć. Jamesa i Williama. Nagle zatrzeszczały kraty i drzwi do jego celi stanęły otworem. Strażnik gestem zaprosił go na zewnątrz.
„Już czas” – przyszło mu do głowy. Wyszedł z celi i udał się ze strażnikiem poza teren więzienia. Na zewnątrz od razu poczuł przyjemne ciepło słońca i nagle poczuł się cały obolały. Strażnik wskazał mu mężczyznę z wolnym koniem.
- Dziękuję, przyjacielu. Nie zapomnę ci tego – powiedział do strażnika.
- Jasne, że zapomnisz – syknął strażnik – a teraz zejdź mi z oczu póki jeszcze się nie rozmyśliłem.
Dagon szybko podbiegł do mężczyzny i wskoczył na wolnego konia.
- Mam pytanie. Gdzie mamy właściwie jechać?
- Najpierw do karczmy na odpoczynek. Później na zamek lorda Williama.
- Tak podejrzewałem. Dziękuję.

Wreszcie spędził spokojną noc w wygodnym łóżku. Z samego rana został przebudzony przez jego towarzysza, który stwierdził, że pora ruszać. Dagon niezadowolony z faktu, że ktoś przerywa jego upojny sen zwlókł się z łóżka i zszedł na dół. Nie dostał nawet śniadania, gdyż musieli natychmiast ruszać żeby nie spóźnić się na ucztę w zamku. Po krótkiej podróży dotarli do majestatycznego zamku Williama, który do tej pory dla Dagona był tylko majestatycznym widokiem. Teraz mógł wreszcie zobaczyć od środka tę przepiękną budowlę, o której słyszał tyle dobrego. Nie było czasu na zwiedzanie, ponieważ już byli prawie spóźnieni na ucztę. Dotarli w ostatniej chwili. Na miejscu odkrył, że nie był jedynym przedstawicielem marginesu społecznego wyznaczonym do tego zadania. Przyjrzał im się tylko pobieżnie zajęty pałaszowaniem wszystkiego, co znalazło się w zasięgu jego wzroku. Po tygodniowym przymusowym poście królewska uczta była jego marzeniem, które właśnie się ziściło.

Po posiłku władca wyjaśnił im szczegóły ich zadania. Polegało na odnalezieniu zabójcy króla, który prawdopodobnie działał na zlecenie lorda Jamesa. Żeby zdobyć niezbędne dowody trzeba było posłużyć się swoimi kontaktami. Jego wynagrodzenie było o tysiąc sztuk złota mniejsze niż trójki innych. Z drugiej strony akt uniewinnienia wart był każdej ceny.
- Czy ktoś ma jakieś pytania??? – spytał się na koniec Lord William.
- Dla mnie wszystko jest jasne. Potrzebuję tylko kilku dodatkowych informacji. Jak rozumiem król został otruty. Wiadomo coś o tej truciźnie? Prosiłbym też o jakieś poufne informacje dotyczące osoby Lorda Jamesa.
 
wojto16 jest offline