Najpierw poczuła wilgoć. Początkowo nie potrafiła zidentyfikować jej źródła, ucieszyło ją jednak samo to odczucie. To znaczy, że żyję. Intensywny ból w klatce piersi zastąpiło tępe uczucie jakiejś słabości i ciężkości. Przytomność powracała powoli, odrętwienie opuszczało jej ciało, zaczęła rejestrować coraz więcej danych zmysłowych. Ten atak był zdecydowanie najdłuższy i najpoważniejszy ze wszystkich dotychczasowych. Całą nadzieję pokładała w tym, że kapłani z Sancellan Aedonitis zdołają jej pomóc.
Kiedy otworzyła oczy, szumiało jej w głowie. Półprzytomnie rozejrzała się, dostrzegając znane jej twarze Maringo, Gabrielle i Raziela. Spoglądali na nią z troską. Uśmiechnęła się do nich blado, mamrocząc słabym głosem słowa podziękowania za pomoc.
Po chwili spojrzała w dół, na swoją zupełnie zachlapaną krwią sukienkę. Z każdym dniem coraz gorzej, ile jeszcze dam radę tak wytrzymać...Przeraziło ją to zupełnie, resztki pozorów spokoju i opanowania prysły. Podciągnęła nogi pod brodę, starając się powstrzymać szloch. Wyglądała zupełnie bezradnie, jak mała dziewczynka. Cichym, drżacym głosem wyszeptała do kapłanki, choć tak właściwie to sama do siebie: - Maringo... ja nie chcę umierać... |