Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2008, 16:32   #499
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Lasek na drodze w stronę Gór Szarych, obozowisko - wieczór

Już chyba weszło im to w krew, że gdy drużyna jest razem, nie obywa się bez drobnych sprzeczek, uszczypliwości lub docinków. Zamiast jednak jak to zwykle bywa w zgranych grupach, poprzestać na przyjacielskich żartach, w większości każdy z każdym miał już większy bądź mniejszy zatarg, każdy kogoś darzył szczerą niechęcią. Atmosfera była napięta.


- Jakby Mishka była szpiegiem, albo kim, bo ja wiem? Trucicielką? To miała by przygotowanych i tak kilka odpowiedzi. A jeśli jest tylko prostą dziewką to tak się właśnie i tak by tłumaczyła - zareagował Johann, widząc przy tym, że Serafin przestała się już interesować dziewczyną.


Pojawienie się zakapturzonego Hektora sprowadziło kolejną sprzeczkę. Potem każdy zajął się swoimi sprawami, trzeba było przecież rozbić obóz, rozpalić ognisko, posilić się i odpocząć.


Wyszemir znalazł sobie dogodną pozycję, z której mógł obserwować i krzątających się po prowizorycznym obozie towarzyszy, i drogę oraz ewentualnych podróżnych na niej. Zagajnik dawał im całkiem niezłe schronienie – gęste krzaki sprawiały, że nawet wieczorem trudno dostrzec z drogi palące się ognisko. Nim ktoś podejdzie na tyle blisko, by zorientować się, że ktoś tu obozuje, stojący na warcie na pewno go zauważy. Miejsce było wyśmienite.


Krdik zajął się rozpalaniem ogniska i zbieraniem chrustu. Nieopodal obozowiska odnalazł górski strumień, w którym można się było umyć lub napełnić bukłaki świeżą wodą. Johann z kolei nadal opiekował się Mishką i próbował ją dobudzić. Może nawet zbyt żarliwie się nią opiekował – nie wiadomo czy miał wyrzuty sumienia z powodu tego incydentu z ogłuszaniem, czy też karczmareczka podobała mu się bardziej, niż dawał po sobie poznać. Jedno było pewne – dziewczyna była nieprzytomna już dość długo i nie za bardzo chciała się obudzić.


Drugi z kapłanów, który odkrył się przed resztą jako dość nieprzewidywalny i fanatyczny człowiek, zajął się przygotowaniem swojego posłania i swoimi własnymi sprawami.


Serafin odeszła nieco od obozowiska. Może chciała sama sprawdzić, czy nikt więcej nie śledzi ich w pobliżu? A może po prostu potrzebowała chwili samotności? Nikt nie pytał jej dokąd idzie, więc po prostu zniknęła. Doszła do strumyka, o którym wcześniej wspominał Krdik i podążyła brzegiem w kierunku, w którym płynął. Wkrótce jego koryto stało się szersze i głębsze, a skałki i kamienie, które leżały na jego drodze, tworzyły liczne wodospadziki i głębsze sadzawki. Widok był iście... anielski!




- Serafin... - w uszach kobiety rozległ się głos, który skutecznie ignorowała przez dłuższą chwilę. – Serafin! Musimy poważnie porozmawiać!


- Nie mamy o czym! - odparowała wreszcie i przysiadła na omszałym brzegu. - Daj mi spokój!


- Jak to nie mamy o czym? Jak ty się zachowujesz? Przerażają mnie twoje myśli i słowa. Jesteś zdecydowanie zbyt często zła, złośliwa i... i... no wręcz naganna! Nie pamiętasz już co się stało, kiedy ostatnim razem byłaś równie wściekła? Nie wiesz, co się dzieje za każdym razem? Musisz nad sobą panować. Serafin! Dobrze wiem, co teraz pomyślałaś! Natychmiast przestań. Sama wybrałaś się na tą misję, nie pytałaś mnie o zdanie. Gdybyś zapytała, powiedziałbym ci, co myślę. Więc teraz, zamiast się ciągle wściekać, musisz wreszcie nauczyć się nad sobą panować. Być milsza dla ludzi. Życzliwa. Chyba nie chcesz, żeby przez jakieś głupstwo zginęli wszyscy ci ludzie?


Słońce skryło się już całkiem za horyzontem i dość szybko zrobiło się ciemno. Teren obozu delikatnie oświetlało niewielkie ognisko. Johann już dał sobie spokój z klepaniem Mishki po twarzy, oblewaniem ją wodą i cuceniem na każdy możliwy sposób. Dopiero wtedy, jakby na przekór wcześniejszym staraniom, dziewczyna poruszyła się i jęknęła. Jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu.


- Pić... - wyjęczała i zawodziła dalej, z powodu bolącej czaszki.


Johann dał jej wody. Musiało minąć jeszcze trochę czasu, zanim Mishka zdała sobie sprawę gdzie jest i co się działo zanim straciła przytomność. Zaczerwieniła się pod gradem karcących spojrzeń.


- To nie tak, jak myślicie... - zaczęła się tłumaczyć i po chwili mówiła jednym ciągiem, nie zwracając już uwagi na to, czy ktoś się tego od niej domagał, czy nie. - Ja nie chciałam żeby tak wyszło! Nie wiem nawet jak to się stało... Ja tylko... Ja... Chciałam iść z wami, zobaczyć gryfy i... być taka jak wy. Ja nie chcę już więcej myć garów, rozcieńczać wina i dopisywać najdroższe trunki do rachunków zalanych w trupa kupców! To jest nudne! Mam już szesnaście lat, niedługo będę stara! Chcę zwiedzić świat, chcę się nauczyć nowych rzeczy, chcę mieć wielu facetów, którzy będą mnie podziwiać i czcić! Chcę być jak pani Serafin! Piękna i niebezpieczna! Nie możecie mnie odesłać, bo za dużo wiem. Wiem dokąd idziecie i co chcecie zrobić, wiem o spalonym magazynie i o gnomie. A tam, w mieście, wypytują o was. Gdyby mnie tak złapali i torturowali... no sami wiecie! Nie możecie mnie odrzucić! Będę wam pomagać. Jestem ładna i faceci mają do mnie słabość, więc mogę wydobywać z nich informacje. Jestem drobna, więc wszędzie się zmieszczę. Jestem lojalna, sympatyczna i potrafię bardzo ładnie śpiewać. I mam wino! Wykradłam najlepsze wino z piwniczki Yurgi! To kolejny powód dlaczego nie powinnam wracać do miasta...


Mishka była niczym niewyczerpalny wulkan energii i potok słów. Zapewne gdyby nie to, że zaschło jej w gardle, nie przerwałaby swojej wypowiedzi i nie dała dojść do głosu nikomu. Musiała jednak pociągnąć łyk z Johannowego bukłaka, więc w tym czasie ktoś mógł się wtrącić i przerwać tą paplaninę, zanim dziewczyna podejmie decyzję za wszystkich i zagada ich na śmierć!
 
Milly jest offline