Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-07-2008, 22:14   #491
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

-Na bogów, co ty wyprawiasz Johannie?! – Zakrzyknął wielce oburzony staruszek, nie zdając bądź nie chcąc dać po sobie poznać przed najemnikiem, że nie zdaje sobie sprawy, iż to on był po części sprawcą całego tego zajścia.

Czarodziej zbliżył się do nieruchomego ciała i wytrzeszczył oczy rozpoznawszy znaną kelnerkę. – O to ta młoda hojnie obdarzona przez naturę dziewka, Mishka czy jak jej tam było…uuu, ale solidnie oberwała. – Było to o tyle trafne co oczywiste stwierdzenie. Zielarz zerknął na jej ranę i sięgnął kręcąc głową do swojego tobołka. Po chwili wyjął z niego kawałek jakiegoś ususzonego zielska i włożył do ust energicznie przeżuwając. Nie minęła minuta a staruszek wypluł z ust zieloną breję i starannie nałożył ją na rozciętą skórę kobiety.

- Będzie żyła, będzie żyła.Wyszemir klepnął towarzysza po plecach i zabrał się do przeszukiwania kobiety. – Oczywiście najlepiej dla niej jak ją stąd zabierzemy, lecz najpierw chciałbym się przekonać czy aby nie skrywała żadnych niespodzianek.

Szybko się okazało, że kelnerka nie miała ze sobą praktycznie nic oprócz cennego elfiego płaszcza, noża kuchennego i sakiewki z paroma srebrnikami. Cóż, jak to bywa na tym świecie, sakiewki często zmieniają swojego właściciela i ta również spoczęła na dnie tobołka swojego nowego pana.

-Hmmm po kiego diabła, ta dziewka nas śledziła? Nie wydaje mi się, żeby miała złe zamiary, choć to tez konfiskuje. – Po tych słowach tym razem kuchenny nóż powędrował do pakunków dziadka. – Możemy ją stąd zabrać. Eh wydaje mi sie, że trafiła nam się dziewka z tych co to przez całe życie pragną wyrwać się ze swojego domu i zaznać przygody. Po spotkaniu z nami poprzewracało jej się pewnie w głowie. Ma szczęście, że nie spotkali jej jacyś zbóje bo by dopiero wtedy przygody zaznała, oj by przez tydzień niczym doświadczony kawalerzysta nogami powłóczyła.

Paplając jednocześnie spacerkiem ruszył w kierunku miejsca postoju.
 
mataichi jest offline  
Stary 04-08-2008, 15:38   #492
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Serafin westchnęła cicho, w pewnym oddaleniu od grupy przyglądając się okolicy, której spokój zdawał się wręcz podejrzany. Nie podobało jej się zadanie, którego się podjęli. Cóż jednak mogła zrobić? Zrezygnować? Nie, to by było zbyt proste. Była jeszcze jedna możliwość, choć mocno nierealna – przechytrzyć Aine. Białowłosa zmrużyła swe kocie oczy przypominając sobie zimne wejrzenie elfki.

„Na wszystko przyjdzie pora...”

Nagle do umysłu kobiety wdarł się przeraźliwy krzyk. W mgnieniu oka zerwała się biegiem w kierunku, gdzie powinna znaleźć szpiega. Spodziewała się tego, choć... nie spodziewała się, że głos, który może stamtąd usłyszeć, będzie kobiecym głosem.

Wszystko jednak wyjaśniło się po chwili, gdy Serafin zauważyła za zakrętem Johanna oraz Wyszemira pochylającego się nad jakąś zakapturzoną dziewczyną.
To była służąca z zajazdu, w którym się zatrzymali, obecnie ranna i nieprzytomna. Co tu robiła?

Tysiące pytań przebiegło przez srebrzystą głowę, lecz kobieta zepchnęła je na dalszy plan. Najważniejsze było życie, a zaraz potem bezpieczeństwo drużyny. Skoro więc Wyszemir zatroszczył się o to pierwsze, rzekła sucho:

- Mamy jakąś linę? Trzeba ja związać i poczekać na uboczu aż się obudzi. Ona też mogła mieć ogon. – uśmiechnęła się wrednie – Zresztą chętnie sobie pogadam z naszą... służącą.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 04-08-2008, 17:34   #493
Van
 
Van's Avatar
 
Reputacja: 1 Van ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputacjęVan ma wspaniałą reputację
Krdik Ungart

Krasnolud podczas przymusowego postoju, postanowił odpocząć sobie siadając na kamieniu. Napił się wody z bukłaku i wygodniej się ułożył na swoim siedzisku. Zastanawiał się, dlaczego tak długo nie ma Johanna i Wyszemira. Nie był również w najlepszym humorze, mając w perspektywie tak długą wędrówkę, jaka przed nimi czekała. Rozmyślania krasnoluda zostały przerwane przeraźliwym, kobiecym krzykiem, dochodzącym z miejsca w które udała się dwójka z ich drużyny.

Krdik wstał i pobiegł zaraz za białowłosą Serafin. Na miejscu spostrzegł Wyszemira pochylającego się nad jakąś kobietą oraz będącego niedaleko Johanna. Stary czarodziej najwidoczniej próbował jakoś uleczyć kobietę, którą okazała się być Mishka - kelnerka z karczmy. Ungart coraz mniej rozumiał z tego wszystkiego i tylko popatrywał to na leżącą, to na próbującego jej pomóc. Zastanawiał się, czy może być ona groźna i co tu robiła.

- Mamy jakąś linę? Trzeba ja związać i poczekać na uboczu aż się obudzi. Ona też mogła mieć ogon. Zresztą chętnie sobie pogadam z naszą... służącą.

Krasnolud spojrzał na Serafin, jednak nie posiadając rzeczy o którą prosiła, tylko wzruszył ramionami i pokiwał przecząco głową. Spojrzał w dal jakby chciał zobaczyć czy nie ma tam nic niebezpiecznego.

- Co tu się, na Moridusa, stało ? - zapytał Johanna.
 

Ostatnio edytowane przez Van : 04-08-2008 o 17:59.
Van jest offline  
Stary 07-08-2008, 16:20   #494
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Droga do Gór Szarych – pod wieczór

Johann wytrzeszczył oczy ze zdziwienia i wyrzucił grubą gałąź z daleka od siebie, tak jakby parzyła go w dłonie. Mishka! To przecież jeszcze dziecko ledwo wkraczające w dorosłość. Tak potężne uderzenie mogło ją zabić, a przynajmniej na pewno pomieszać jej wszystkie klepki. Chociaż możliwe, że już wcześniej coś było z nią nie tak, skoro zdecydowała się śledzić ich drużynę! Co ona sobie wyobrażała?

Najemnik wciąż stał nieco zdezorientowany, podczas gdy Wyszemir bardziej przytomnie zabrał się za przeszukiwanie dziewczyny. Może nawet zbyt dokładne przeszukiwanie, ale widać staruszkowi bez ręki niewiele już radości w życiu zostało, toteż wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, by sprawić sobie nieco uciechy. Niewiele znalazł przy Mishce. W podróżnej torbie miała trochę jedzenia, dwa bukłaki, derkę i kilka mało cennych, damskich bibelotów. Przy pasku podróżnego ubrania chowała sztylet – a raczej nóż kuchenny w źle dopasowanej pochwie po sztylecie. Aż dziw, że ostrze nie wysunęło się i nie zrobiło jej krzywdy. Natomiast za pazuchą lekkiej kurteczki, w okolicach młodzieńczego, lecz jakże obfitego biustu, dziewczyna chowała płaską, nie rzucającą się w oczy sakieweczkę. Nie było tam więcej jak dziesięć srebrników, zapewne skromne napiwki, którymi obdarzali ją skąpi kupcy. Zielarz schował dwa ostatnie przedmioty do swoich podróżnych pakunków. Chwilę później od strony drogi nadeszła Serafin, a zaraz za nią Venefica i Krdik.


- Mamy jakąś linę? Trzeba ja związać i poczekać na uboczu aż się obudzi. Ona też mogła mieć ogon. – powiedziała białowłosa po szybkim rozpoznaniu sytuacji. – Zresztą chętnie sobie pogadam z naszą... służącą.


- Co tu się, na Moridusa, stało ? - zapytałKrdik.


Johann wyjaśnił mu o co chodzi i aby już nie odpowiadać na głupie pytania, ani nie oglądać drwiących spojrzeń, ruszył do miejsca ich przymusowego przystanku. W swoich bagażach miał bowiem linę, której tak potrzebowała Serafin, by ulżyć swym dziwnym zapędom.


- Pójdę na zwiad. - oznajmiła milcząca dotąd półelfka. - Znam się na skradaniu nieco lepiej niż nasza przypadkowa ofiara. Odejdę dość spory kawałek, aby mieć pewność, czy nikt za nami nie podąża. Spróbuję też zatrzeć nasze ślady. Zajmie mi to trochę czasu, więc rozbijcie obóz w tamtym miejscu, wystawcie wartę... zresztą wiecie co robić, nie muszę wam mówić. Jeśli cokolwiek będzie nie tak, będę kukać. O tej porze roku w tych okolicach nie ma kukułek, więc jeśli usłyszycie jej dźwięk, miejcie się na baczności.


Venefica nie czekając na nic, zagłębiła się w lasek i wkrótce zniknęła w gęstwinie. Poruszała się sprawnie i bezszelestnie. Potrafiła wtopić się w otoczenie, ukryć się w cieniu nawet bez pomocy magicznych płaszczy. Do tego ją szkolono – by była cicha i skuteczna. Nigdy nie była dumna z wykształcenia, jakie odebrała, jednak musiała przyznać, że w wielu sytuacjach jej umiejętności były co najmniej przydatne, jeśli nie zbawienne.


Od jakiegoś czasu czuła, że zaczyna dusić się w tym towarzystwie. Nauczona pracować w samotności, być zdana tylko na siebie, z trudem potrafiła odnaleźć się w grupie. Tym bardziej, że miała tej grupie przewodzić. Już wcześniej nie przychodziło jej łatwo przebywanie wśród tylu dziwnych i odmiennych ludzi. Pewnie dlatego tak zżyła się z Nassairem – on też był odludkiem, szukającym własnego towarzystwa. Znacznie lepiej można się dogadać z osobą, która podobnie myśli i funkcjonuje, nawet jeśli ta osoba nie potrafi mówić. W chwilach takich jak ta, gdzie przychodził kryzys i Ven zaczynała mieć wszystkiego dość, pomagał jej zawsze Konrad. Najlepszy mentor, jakiego mogła sobie wymarzyć. Teraz musiała znowu poradzić sobie sama. Dlatego też zdecydowała się wyruszyć na ten zwiad. Trochę samotności dobrze jej zrobi. Poukłada sobie wszystko i zdecyduje, co dalej. Nienawidziła myśli, że jest odpowiedzialna za drużynę, że musi podejmować decyzje za wszystkich. Dlatego coraz częściej w jej umyśle pojawiała się myśl – zostawić ich i odnaleźć Kamień Dusz na własną rękę. Nikim nie dowodzić, nie być za nikogo odpowiedzialna, wykonać swoje zadanie samodzielnie i martwić się tylko o siebie. Tak jak za dawnych czasów.


Tymczasem Johann dotarł do miejsca, gdzie zostawił swoje rzeczy i zastał tam dość niecodzienny widok. Hektor siedział na środku polanki, ze skrzyżowanymi nogami. Nie byłoby w tym nic aż tak dziwnego, gdyby nie fakt, że miał nienaturalnie szeroko otwarte oczy, płonące jak w gorączce, półprzymknięte usta i pocił się niemal tak, jakby siedział w łaźni, a nie w środku lasu. Nie reagował na obecność Johanna, nawet gdy ten przemówił do niego i pomachał mu ręką przed oczami. Gdy najemnik pozbierał już swoje rzeczy i ruszył z powrotem do reszty swoich towarzyszy, kapłan nagle odrzucił głowę do tyłu – kaptur opadł mu na plecy ukazując całkiem mokre od potu włosy i twarz w całej okazałości. Johann jednak nie mógł już tego zobaczyć, spieszył się bowiem z dostarczeniem linki dla Serafin. Oczy Hektora wywrócone były do tyłu, a widać mu było jedynie przekrwione białka. Ze świstem i charczeniem wciągał powietrze do płuc. Przez jego głowę przedzierała się właśnie wizja, która pozostawiała po sobie ból i spustoszenie.


- Z Hektorem coś chyba nie tak. – powiadomił przyjaciół Johann. - Siedzi tam i wygląda, jakby był w jakimś transie. Albo zjadł coś bardzo nieświeżego i ma poważne dolegliwości żołądkowe. Hej, Serafin! Tylko nie zrób jej krzywdy! - krzyknął, gdy zobaczył z jaką pasją kobieta wzięła się za wiązanie małej. - Ona nie jest niebezpiecznym przestępcą, tylko dzieciakiem, który zrobił głupotę. Trochę delikatniej... proszę.


***





Najpierw pojawiła się idealnie okrągła, szklana kula. Hektor widział w niej swoje przerażone oblicze. Był nagi i cały mokry. Pokrywała go dziwna, lepka maź. Wydawało mu się, że dopiero co się narodził. Choć był dorosły, czuł się równie bezradny i przestraszony, jak noworodek.


Potem kula zaczęła się oddalać. Nie, to nie była kula! To było oko! Oko, które dokładnie śledziło każdy jego niezdarny ruch. Oko piękne, majestatyczne, oko, które rządziło światem! Jedno mrugnięcie powieki mogło skazać go na wieczne potępienie. Ono widziało każdy jego czyn, znało każdą jego myśl.


- Pani! - krzyknął, lecz odgłos, który wydobył się z jego krtani przypominał żałosne miałczenie topionego kota. - Pani, błagam o łaskę! Przysięgam, odnajdę cię i uwolnię! Poświęcę swoje życie, poświęcę życie każdego, kto stanie na mojej drodze! Pani, będziesz wolna! Błagam, daj mi jeszcze trochę czasu!


Oko wydawało się drapieżne i nieugięte. Nie ma odpoczynku dla słabych! Nie ma łaski dla nieudaczników!


Nagle kapłan poczuł wokół swojego ciała żelazny uścisk. To potężna, ogromna ptasia łapa, zaopatrzona w ostre pazury, zamknęła go w swoim wnętrzu. Oko oddaliło się jeszcze bardziej i wtedy Hektor dostrzegł wielki łeb orła, osadzony na ciele lwa. Nad wszystkim górowały ogromne skrzydła. Gryf otworzył dziób i wydał z siebie przeciągły skrzek. W jednej chwili Hektor znalazł się w jego paszczy. Ostatnie, co poczuł, to przeszywający ból rozdzieranego na pół ciała.


***


Kapłan obudził się z okropnym bólem głowy. Pod powiekami wciąż od nowa pojawiały się pojedyncze sceny z ostatniej wizji. Ból był nie do wytrzymania. Hektor leżał na ziemi, z rozpostartymi rękami i wciąż skrzyżowanymi nogami. Ile czasu mogło minąć? Chyba niewiele. Towarzyszy wciąż nie było w pobliżu, a słońce nie zdążyło jeszcze schować się za horyzontem. Gdy mężczyzna wstał, poczuł, że z nosa cieknie mu krew. Próbował zatamować obfity strumień i opanować rozsadzający czaszkę ból. Musiał poskładać do kupy obrazy, które nieustannie krążyły po jego umyśle...



 
Milly jest offline  
Stary 13-08-2008, 10:58   #495
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
- Serafin na wszystkich bogów delikatniej ! Zostaw mi to lepiej i idz zobaczyć na Hektora bo z nim naprawdę jest niedobrze.
- Lepiej nich ktoś mi da manierkę z wodą... Dziękuję -
wziął ponany mu przez kogoś przedmiot nie wiedząc nawet kto mu go podaje.
Najpierw spryskał twarz dziewczynie wodą a potem delikatnie zaczął przesuwać palcami po tyle jej głowy. Bał się, że poczuje ugniatającą się popękaną czaszkę, ale ta była cała opatrzona tylko teraz potężnym guzem.

- Taki z niej szpieg jak ze mnie gryfie pisklę... Zwiała z karczmy i chce pewnie iść z nami - rzucił do pozostałych - pewnie miała dość klepania po tyłku przez podpitych i zramolałych lubieżników - to już wyraznie było skierowane do Wyszemira.

-
No Mishka budz się - ponownie skropił twarz dziewczyny wodą.
 
Arango jest offline  
Stary 13-08-2008, 19:51   #496
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Serafin naburmuszyła się nadymając policzki jak dziecko. To ona tu dba o bezpieczeństwo drużyny, a ci dalej na nią marudzą. Niewdzięcznicy!

- Hektor-sektor! Śmiesz mi rozkazywać? – zwróciła się do Raabe’ego - To nie ja tu znam się na leczeniu, niech ktoś inny się nim zajmie. Zresztą jak znam kapłanów, to pewnie chce zrobić wrażenie i udaje, że gada ze swym bogiem... czy co tam on wyznaje. Zaraz się obudzi i będzie nam opowiadał niestworzone bajki, może nawet zechce złożyć ofiarę z dziewicy.

Kobieta uśmiechnęła się wymownie, kierując na chwilę spojrzenie w stronę, gdzie zniknęła Venefica.

A co do tej tutaj służebnej panny, to ostrożności nigdy za wiele. Skoro zwiała, to musiała się liczyć z konsekwencjami, bo na samarytan bądź co bądź nie wyglądamy. To raz, a dwa... Radzę liczyć się ze słowami, jeśli byłby przytomna teraz, to takim paplaniem podsunąłbyś jej idealne tłumaczenie, Johannie.

Złociste oczy spojrzały wymownie na kupca, po czym ich właścicielka nie chcąc już pełnić roli szelmy bez serca, pozwoliła mężczyźnie zająć się budzeniem nieprzytomnej. Coś jej podpowiadało, że metoda wujka Donasza, czyli kopniak pod żebro, nie przypadła by innym do gustu.

Zamiast czekać, aż Mishka łaskawie otworzy powieki, białowłosa ciekawie zerknęła przez ramię Wyszemira, chcąc zobaczyć co też sprytny staruszek zarekwirował niedoszłej napastniczce.

- Co tam masz, dziadku? – zagadnęła ciekawie, starając się, aby jej głos brzmiał kusząco.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 13-08-2008, 20:26   #497
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
- „ Odwal się waćpanie, bo ci więcej nie stanie”. – padły szorstkie słowa Serafin

Hektor nie chcąc drażnić nerwowej dziewczyny nie odezwał się już słowem, a wzrok i swoje zainteresowanie skierował na mokrą glinianą drogę. Nieobecność Johanna i Wyszemira denerwowała.
„Ile można czekać?” – myśli frustracji ogarniały umysł zmęczonego kapłana

Wtedy to z niedalekiej odległości doszedł do ich uszu krzyk, na który Serafin i Kridik natychmiast zareagowali, udając się w stronę źródła dźwięku, które nagle się urwało.
Hektor chciał ruszyć za nimi, już podciągał swoją habit, gdy nagle ostry ból przeszył jego głowę. Zachwiał się na nogach i padł na mokrą ziemię. Jedną ręką podpierając się, a drugą trzymając za skroń, starał się zwalczyć nasilający ból. Tracił zmysły. Nie słyszał owadzich mieszkańców traw, nie widział niczego przed sobą, powoli tracił czucie w członkach.
- Wizja – szepnął sam do siebie, nagle zdając sobie sprawę z tego co się dzieje.

Przestał się opierać temu co nadchodziło. Ostatkiem świadomości usiadł na ziemi i skrzyżował nogi i wciągnął wilgotne powietrze głęboko w płuca. Chwile później stracił zupełnie kontakt z światem rzeczywistym. Wizja była straszna, przepełniona bólem i gniewem. Czuł to na sobie, jego ciało, dusza i umysł odczuwały żar jaki niosła niezrozumiała dla niego wiadomość. Po skończeniu padł na ziemie. Był przytomny, w końcu czuł każdy skrawek swojego ciała.
- Pani… - szepnął ponownie do siebie – nie taka cię pamiętam. Gdzie twa dobroć i troska? – skołowany myślał nad tym co przed momentem odczuł. Nie próbował w tym momencie analizować tego, co zobaczył, ale to, co poczuł.

Podniósł się z ziemi, nadal jednak na niej siedząc. Przetarł rękawem krew, która płynęła wąskim ciurkiem z nosa.
- Zawsze bliska dla ludzi, stała się ich częścią. Pewnie z tego wynika jej niecierpliwość.

Kapłan podniósł się z ziemi i chwiejnym, zataczającym się krokiem poszedł w stronę, gdzie powinna znajdować się jego kompania. Po niezwykle męczącej drodze, która zdawała mu się wiecznością, dotarł na miejsce. Zanim jednak tam dotarł, zarzucił sobie kaptur na głowę i nisko ją spuścił, tak by ukryć zmęczenie malujące się na jego twarzy oraz krew zaschłą i rozmazaną. Pierwsze co ujrzał to dziewkę z tawerny. Leżała nieprzytomna na ziemi i miała zieloną paćke na czole. Był odrobinę zdumiony zastałą sytuacją, jednak nie zadawał pytań, pewnie to ona była właścicielką owego tajemniczego krzyku.
- Co z nią zrobimy? – ciągle nie odrywał wzroku od Mishki – może przydać się jako przedni zwiad podczas wycieczki po górskich tunelach.

- Tak w ogóle to gdzie jest Venefica? – ocknął się z półprzytomnego stanu, zaniepokojony zniknięciem liderki.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez Milly : 13-08-2008 o 20:42.
sante jest offline  
Stary 14-08-2008, 13:55   #498
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Znowu byli w komplecie, a w zasadzie to prawie w komplecie gdyż Venefica wzięła na siebie zadanie przepatrzenie okolicy, bądź jak staruszek przypuszczał wolała, choć przez chwilę odpocząć od reszty drużyny.

- Co tam masz, dziadku? – zagadnęła ciekawie Serafin, starając się, aby jej głos brzmiał kusząco.


Milutki głosik białowłosej nie zwiódł ani przez chwilę Wyszemira, według, którego kobiety były miłe wyłącznie wtedy, gdy albo czegoś chciały albo porządnie im się dogodziło. W tym przypadku zielarz wykreśliwszy w duchu drugą opcję, co nie przyszło mu z łatwością, uśmiechnął się jak to tylko on potrafił, po czym odrzekł.

- Zbieram datki na biedne dzieci moja droga, tak się składa, że nasza zabłąkana przyjaciółka postanowiła co nieco ofiarować na zbożny cel. – Mrugnął jeszcze zawadiacko i zadowolony z łatwego zarobku, podniósł się z ziemi, czemu towarzyszyła cała seria jęknięć i stęknięć. Teraz przyszła kolei na rozbijanie obozu.

-Ehh jak nic idzie na deszcz, czuje to w moich starych kościach.-Męczył dalej Serafin.- Swoją drogą nie wiem czy już opowiadałem Ci kochana jak to może dwadzieścia wiosen temu osiadłem w pięknej malowniczej wiosce i utrzymywałem się jedynie z przewidywań pogody dla chłopstwa. Oj poużywałem sobie życia wtedy...aż do czasu jak to mnie widłami pogonili ponoć za spowodowanie plagi robactwa, które zniszczyło wszelkie zbiory. To było wierutne kłamstwo, nie miałem z tym nic wspólnego. Ja tylko przez przypadek wytępiłem wszelkie okoliczne ptactwo, które odżywiało się owadami, ale któż taki bieg sprawy mógł przewidzieć?

Wolał już nie dodawać, że zrobił to niejako w zemście na okolicznym szlachcicu za to, iż ten nazwał go „starym próchnem i złodziejem”, czym mocno uraził dumę Czarodzieja. Nikt nie będzie mu wytykał jego dość posuniętego wieku! Zaraz po szybkiej ucieczce Wyszemira ludność musiała obrócić przeciwko komuś swój gniew i pobuntowała się grabiąc i paląc jak to miała w swoim pięknym acz prostym zwyczaju. Jeszcze tej samej jesieni ich stłamszono, lecz koniec końców starego szlachcica skrócono o głowę i przysłano na nowego co sprawiło, że zielarz nigdy o tym małym epizodzie z życia nie zapomniał.



- Raczej żadne przesłuchania nic nie dadzą, nie sądzę żeby była z kimś w zmowie, choć ostrożności nigdy za wiele. Można ją porządnie nastraszyć, na co sobie z pewnością zasłużyła a potem odesłać do domu.Wyszemir odstawił swoje wspomnienia w kąt i zwrócił się do zebranych.

- Co z nią zrobimy? – ciągle Hektor nie odrywał wzroku od Mishki – może przydać się jako przedni zwiad podczas wycieczki po górskich tunelach.

Staruszek nie omieszkał głośno prychnąć usłyszawszy śmiałą propozycję kapłana. – Mój drogi chłopcze, w podziemiach masz już zaklepane miejsce tuż przede mną w charakterze jak to ładnie nazwałeś…zwiadu. Dobrze wiedzieć, że odwaga nie jest Ci obca i z takim zapałem wyrywasz się na pierwsze miejsce. Zawsze podziwiałem za to kapłanów. Biorę pierwszą wartę. – Skończył wbijając gniewny wzrok w Hektora, musiał mieć go cały czas na oku. Nie wiadomo co też może przyjść temu szaleńcowi do głowy.
 
mataichi jest offline  
Stary 16-08-2008, 16:32   #499
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Lasek na drodze w stronę Gór Szarych, obozowisko - wieczór

Już chyba weszło im to w krew, że gdy drużyna jest razem, nie obywa się bez drobnych sprzeczek, uszczypliwości lub docinków. Zamiast jednak jak to zwykle bywa w zgranych grupach, poprzestać na przyjacielskich żartach, w większości każdy z każdym miał już większy bądź mniejszy zatarg, każdy kogoś darzył szczerą niechęcią. Atmosfera była napięta.


- Jakby Mishka była szpiegiem, albo kim, bo ja wiem? Trucicielką? To miała by przygotowanych i tak kilka odpowiedzi. A jeśli jest tylko prostą dziewką to tak się właśnie i tak by tłumaczyła - zareagował Johann, widząc przy tym, że Serafin przestała się już interesować dziewczyną.


Pojawienie się zakapturzonego Hektora sprowadziło kolejną sprzeczkę. Potem każdy zajął się swoimi sprawami, trzeba było przecież rozbić obóz, rozpalić ognisko, posilić się i odpocząć.


Wyszemir znalazł sobie dogodną pozycję, z której mógł obserwować i krzątających się po prowizorycznym obozie towarzyszy, i drogę oraz ewentualnych podróżnych na niej. Zagajnik dawał im całkiem niezłe schronienie – gęste krzaki sprawiały, że nawet wieczorem trudno dostrzec z drogi palące się ognisko. Nim ktoś podejdzie na tyle blisko, by zorientować się, że ktoś tu obozuje, stojący na warcie na pewno go zauważy. Miejsce było wyśmienite.


Krdik zajął się rozpalaniem ogniska i zbieraniem chrustu. Nieopodal obozowiska odnalazł górski strumień, w którym można się było umyć lub napełnić bukłaki świeżą wodą. Johann z kolei nadal opiekował się Mishką i próbował ją dobudzić. Może nawet zbyt żarliwie się nią opiekował – nie wiadomo czy miał wyrzuty sumienia z powodu tego incydentu z ogłuszaniem, czy też karczmareczka podobała mu się bardziej, niż dawał po sobie poznać. Jedno było pewne – dziewczyna była nieprzytomna już dość długo i nie za bardzo chciała się obudzić.


Drugi z kapłanów, który odkrył się przed resztą jako dość nieprzewidywalny i fanatyczny człowiek, zajął się przygotowaniem swojego posłania i swoimi własnymi sprawami.


Serafin odeszła nieco od obozowiska. Może chciała sama sprawdzić, czy nikt więcej nie śledzi ich w pobliżu? A może po prostu potrzebowała chwili samotności? Nikt nie pytał jej dokąd idzie, więc po prostu zniknęła. Doszła do strumyka, o którym wcześniej wspominał Krdik i podążyła brzegiem w kierunku, w którym płynął. Wkrótce jego koryto stało się szersze i głębsze, a skałki i kamienie, które leżały na jego drodze, tworzyły liczne wodospadziki i głębsze sadzawki. Widok był iście... anielski!




- Serafin... - w uszach kobiety rozległ się głos, który skutecznie ignorowała przez dłuższą chwilę. – Serafin! Musimy poważnie porozmawiać!


- Nie mamy o czym! - odparowała wreszcie i przysiadła na omszałym brzegu. - Daj mi spokój!


- Jak to nie mamy o czym? Jak ty się zachowujesz? Przerażają mnie twoje myśli i słowa. Jesteś zdecydowanie zbyt często zła, złośliwa i... i... no wręcz naganna! Nie pamiętasz już co się stało, kiedy ostatnim razem byłaś równie wściekła? Nie wiesz, co się dzieje za każdym razem? Musisz nad sobą panować. Serafin! Dobrze wiem, co teraz pomyślałaś! Natychmiast przestań. Sama wybrałaś się na tą misję, nie pytałaś mnie o zdanie. Gdybyś zapytała, powiedziałbym ci, co myślę. Więc teraz, zamiast się ciągle wściekać, musisz wreszcie nauczyć się nad sobą panować. Być milsza dla ludzi. Życzliwa. Chyba nie chcesz, żeby przez jakieś głupstwo zginęli wszyscy ci ludzie?


Słońce skryło się już całkiem za horyzontem i dość szybko zrobiło się ciemno. Teren obozu delikatnie oświetlało niewielkie ognisko. Johann już dał sobie spokój z klepaniem Mishki po twarzy, oblewaniem ją wodą i cuceniem na każdy możliwy sposób. Dopiero wtedy, jakby na przekór wcześniejszym staraniom, dziewczyna poruszyła się i jęknęła. Jej twarz wykrzywiła się w grymasie bólu.


- Pić... - wyjęczała i zawodziła dalej, z powodu bolącej czaszki.


Johann dał jej wody. Musiało minąć jeszcze trochę czasu, zanim Mishka zdała sobie sprawę gdzie jest i co się działo zanim straciła przytomność. Zaczerwieniła się pod gradem karcących spojrzeń.


- To nie tak, jak myślicie... - zaczęła się tłumaczyć i po chwili mówiła jednym ciągiem, nie zwracając już uwagi na to, czy ktoś się tego od niej domagał, czy nie. - Ja nie chciałam żeby tak wyszło! Nie wiem nawet jak to się stało... Ja tylko... Ja... Chciałam iść z wami, zobaczyć gryfy i... być taka jak wy. Ja nie chcę już więcej myć garów, rozcieńczać wina i dopisywać najdroższe trunki do rachunków zalanych w trupa kupców! To jest nudne! Mam już szesnaście lat, niedługo będę stara! Chcę zwiedzić świat, chcę się nauczyć nowych rzeczy, chcę mieć wielu facetów, którzy będą mnie podziwiać i czcić! Chcę być jak pani Serafin! Piękna i niebezpieczna! Nie możecie mnie odesłać, bo za dużo wiem. Wiem dokąd idziecie i co chcecie zrobić, wiem o spalonym magazynie i o gnomie. A tam, w mieście, wypytują o was. Gdyby mnie tak złapali i torturowali... no sami wiecie! Nie możecie mnie odrzucić! Będę wam pomagać. Jestem ładna i faceci mają do mnie słabość, więc mogę wydobywać z nich informacje. Jestem drobna, więc wszędzie się zmieszczę. Jestem lojalna, sympatyczna i potrafię bardzo ładnie śpiewać. I mam wino! Wykradłam najlepsze wino z piwniczki Yurgi! To kolejny powód dlaczego nie powinnam wracać do miasta...


Mishka była niczym niewyczerpalny wulkan energii i potok słów. Zapewne gdyby nie to, że zaschło jej w gardle, nie przerwałaby swojej wypowiedzi i nie dała dojść do głosu nikomu. Musiała jednak pociągnąć łyk z Johannowego bukłaka, więc w tym czasie ktoś mógł się wtrącić i przerwać tą paplaninę, zanim dziewczyna podejmie decyzję za wszystkich i zagada ich na śmierć!
 
Milly jest offline  
Stary 16-08-2008, 22:05   #500
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Wyszemir

Czarodziej pokręcił głową w odpowiedzi na słowa Mishki, dając tym samym wyraz swojej dezaprobaty. Musiał przyznać, że była odważna wyruszając za nimi, ale miała najwyraźniej mały rozumek, którym nie potrafiła sięgnąć dalej poza swoje fantazje. Najgorsze było to, iż rzeczywiście nie mogli pozwolić jej odejść z informacjami, jakie posiadała.

- Głupiaś jak koza. - Postanowił odezwać się pierwszy Wyszemir, zamierzając ją porządnie zrugać. Przybrał, więc srogą minę i rzekł w karcącym tonie.– Źle, bardzo źle się stało, że postanowiłaś podążyć za nami. Nie jesteś taka jak my i nie zdajesz sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwa nas czekają. Krótko mówiąc zginiesz niechybnie.

Uśmiechnął się szeroko do młodej dziewczyny, zerkając co rusz na jej obfity biust lubieżnym wzrokiem i drapiąc się po brodzie jednocześnie dla uporządkowania myśli. W końcu wbił palec wskazujący w niebo znalazłszy w swojej głowie rozwiązanie kłopotu.

-Aleee! Ale jak młoda damo sama powiedziałaś słusznie zresztą, nie możemy cię odesłać z powrotem. Swoim niezwykle niemądrym szantażem, podpisałaś na siebie wyrok i czy będziesz tego chciała czy nie, pójdziesz z nami. Choć ciekawi mnie, czemu nie rozważyłaś możliwości, gdzie nie okażemy się zbyt nazwijmy to, mili. Zamordujemy cię cichcem i zakopiemy w lesie, tak żeby nikt się nawet nie spostrzegł i byłoby po kłopocie.

Widząc nieciekawą minę Mishki szybko dorzucił. - Spokojnie ja co najwyżej zostawiłbym cię pierwszej lepszej okolicznej bandzie, żebyś nie narzekała więcej na brak mężczyzn a i przygodnego życia, czego sama pragniesz, zaznała. Lecz co począć, stary już jestem a człek hardość z wiekiem traci. Zostań z nami a jeśli będziesz miała szczęście to i może z życiem ujdziesz. – Zielarz radował się w duchu, bowiem sam przynajmniej będzie mógł nacieszyć oko jej widokiem dopóki coś jej nie rozszarpie. A nuż coś więcej mu ze stołu skapnie. Żal mu było jednak okrutnie, iż Hektor miał tu rację i będzie ona dla nich niczym więcej jeno tarczą, dodał, więc na koniec. – Pamiętaj nikt za ciebie karku nie będzie nadstawiać a w każdym razie nie ja…

- To jest moje zdanie na ten temat, jeśli macie jakieś zastrzeżenia to mówcie. Uważam, że jest to najlepsze rozwiązanie. – Zwrócił się już teraz do swoich towarzyszy następnie klepnął po plecach Hektora przechodząc obok i przyznał z niechęcią. – A jednak stanęło na twoim drogi chłopcze, choć szkoda jej, szkoda.

Wyszemir wobec głupoty ludzkiej nie zamierzał być wyrozumiały.
 
mataichi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172