Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2008, 21:14   #35
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pokład spacerowy "Katangi" był, przynajmniej kiedyś, wspaniałym miejscem. I nadawał się nie tylko do spacerów, ale również do obserwowania tego, co dzieje się na nabrzeżu. Oraz zapalenia papierosa...

Patrick wyciągnął papierosy. Nieśmiertelne Benson & Hedges. Odruchowo poczęstował jednym z nich Padawsky'ego. I uśmiechnął się, gdy ten zdecydowanie odmówił.

- Zawsze mogłeś zmienić zdanie - stwierdził i odpalił papierosa czarną Zippo.


- Będziesz pierwszym, który się o tym dowie - odpowiedział Kit. Przesuwając się równocześnie w taki sposób, by dym wydmuchiwany przez Patricka nie leciał mu prosto w nos.

Stuknął w balustradę by sprawdzić, czy wytrzyma bez problemów ich ciężar. A potem, wygodnie oparci o poręcz, wpatrywali się w nabrzeże.

- Dziwna trochę ta wyprawa, nie sądzisz? - spytał po chwili Patrick.

Kit nie zdążył mu odpowiedzieć. Jego uwagę przyciągnął nieco podniszczony dżip, który z piskiem opon zahamował tuż przy trapie.

"Czyżby nowy uczestnik naszego rejsu?" - pomyślał Kit. - "W przeciwieństwie do nas dowożony z honorami?"

Ku jego zdziwieniu żołnierz, który wyskoczył z samochodu przypominał bardziej zwykłego podoficera niż jakąś ważną personę. Nowo przybyły porozmawiał chwilę z Katangą, a potem skierował się w stronę obu sierżantów.

- Kapral Henry melduje się - powiedział. - Który z panów jest to sierżant Padawsky?

- To ja, kapralu - powiedział Kit.

- Poproszę o dokumenty i rozkaz wyjazdu...

Kit sięgnął do kieszeni munduru i wyciągnął plik papierów. Rozłożył je i podał kapralowi. Ten zapalił latarkę i w jej świetle przejrzał otrzymane dokumenty.

- Zgadza się. Dziękuję.

"Czyżby kolejna zmiana?" - pomyślał nieco zaskoczony Kit. Zaczął się już przyzwyczajać do Irlandczyka. Nim zdążył do końca przemyśleć skutki ewentualnych zmian kapral oddał mu dokumenty i wychylił się w stronę dżipa.

- Tambalele! - zawołał. - Przenieś rzeczy pana sierżanta.

Minutę później czarnoskóry kierowca był przy nich. I bynajmniej nie miał pustych rąk.

- Proszę sprawdzić. Tak... tu pokwitować - mówił kapral.

Kit, nie bardzo wierząc własnym oczom, obejrzał otrzymane przedmioty.

- Dziękuję. Odmeldowuję się - Henry zasalutował.

- Dziękuję kapralu - powiedział Kit, również salutując.

Kapral i jego kierowca pobiegli do samochodu, który ruszył z piskiem opon i po paru sekundach zniknął w ciemnościach.

- No i chyba masz swoje bambetle. Wojsko jednak nie zapomniało o tobie i kamienie możesz cisnąć do do rzeki - stwierdził filozoficznie Paddy patrząc na złożone na pokładzie wyposażenie.


- Chodźmy lepiej wrzucić rzeczy do kabiny - stwierdził śląc łukiem niedopałek za burtę.

- Nie wiem, komu dziękować... Majorowi czy porucznikowi Morrisowi - powiedział Kit. - Może i jednemu, i drugiemu.

Potem spojrzał na Patricka.

- Odniosę to. Jasne, że nie będę z tym paradować po pokładzie. Ale czy rzeczywiście chcesz się dusić w ciasnej kabinie? Może lepiej zobaczyć, kto jeszcze dołączy do naszej nieco dziwnej wyprawy... I poznać towarzyszy podróży...

Chwycił karabin i torbę zawierającą granaty i magazynki i zaniósł je do kabiny, a potem wrócił do Patricka.
 
Kerm jest offline