Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2008, 00:27   #12
copyR
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany
Maringo, Gospoda Szczęśliwego Pielgrzyma

Największym zdecydowaniem wykazał się w całej sytuacji mężczyzna. Raziel, jeśli dobrze zapamiętała imię tego Hemysterczyka. Bez wahania zajął się nieprzytomną - przytrzymując ją wespół z Maringo i Gabrielle nałożył jej kilka mokrych okładów. Widać była to chwilowa, choć na pierwszy rzut oka groźnie wyglądająca, słabość drobnej Narelii, bo dziewczynka po chwili odzyskała przytomność i powoli zaczęła dochodzić do siebie.

Maringo podniosła się z klęczek, zostawiając blondynkę w rękach pozostałej dwójki. Poczuła się spokojniejsza, że dziewczyna wróciła do przytomności. Wranka, choć miała pojęcie o zajmowaniu się różnymi urazami, nie miała pojęcia o traktowaniu ludzi poważnie chorych. A na taką wyglądała to blada, słaba istotka. Gdyby to była wioska, natychmiast kazałaby posłać po znachorkę – one miały odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Tutaj jednak Maringo nie mogła wiele pomóc.

Tym bardziej w osłupienie wprowadziły ją ciche słowa mamroczącej Narelii:
Maringo... ja nie chcę umierać...

Kapłanka ponownie pochyliła się nad dziewczynką, położyła dłonie na jej ramionach, spojrzała głęboko w oczy. Zanim cokolwiek mogła powiedzieć, musiała odegnać natrętne wspomnienia – wspomnienia podobnych chwil, gdy takie same jak Narelii słowa padały z ust ciężko poranionych w bojach mężczyzn w jej kraju. Ale tutaj nikt nie umierał, na pewno jeszcze nie – czuła to. Patrzyła Narelii w oczy, patrzyła głęboko, jak gdyby chciała dojrzeć dno studni.

- To jeszcze nie czas, nie widzę w twoich oczach odbicia duchów gaszących płomień życia – powiedziała spokojnie, po czym puściła dziewczynę, jednak nadal z uwagą wpatrując się w jej twarz. W tej chwili nie wiedziała, co mogłaby jeszcze powiedzieć, nie wiedziała nawet, czy w ogóle powinna coś mówić – wszak w obcym kraju Duchy mogą mieć obce zwyczaje, niezrozumiałe dla Maringo. Na szczęście dla młodej wiedźmy z pomocą przyszedł kolejny towarzysz, Hurin, tym razem zdecydowany na działanie...
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline