Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-08-2008, 21:53   #11
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Hurin ze strachem w oczach popatrzył na kobietę, która poprosiła go o pomoc przy nieprzytomnej dziewczynie... Mężczyzny nie przeraziła krew. Lubił zapach i smak krwi wrogów... Lubił zabijać i sprawiać krzywdę uzbrojonym przeciwnika. Jednak ta bezbronna dziewczyna? Przeraziła go choroba kobiety... Jej kaszel i utrata przytomności... Nie chciałby być tak chory jak ona!!! Popatrzył na dziewczynę jak na trędowata i odsunął się... Bał się zarazić... Bał się, że on- młody i silny mężczyzna może wyglądać kiedyś tak samo... Nie okazał tego po sobie, nie dał poznać, że stchórzył....
Hurin chciał pomóc jednak ręce trzęsły mu się, człowiek znieruchomiał... Przed oczami stanął mu obraz pewnej kobiety w wiosce, która także byłą ciężko chora... Widział jak się męczyła i był świadkiem jej śmierci... Hurin przeklinał się sam w duchu, iż nie pomógł, przeklinał się za bezsilność i czekał aż bogowie karzą mu odpokutować za swoja słabość i lęk... Hurin popatrzył na Raziela i cieszył się, iż ten człowiek pokazał się tutaj i pomógł dziewczynie...

-Co się ze mną dzieje? – Zapytał się pod nosem i popatrzył półprzytomnym wzorkiem na dochodzącą powoli do siebie dziewczynę... Pierwsze słowa dziewczyny po „przebudzeniu” zmroziły Hurina... – Każdy kiedyś umiera, ale nie w ten sposób...- Pomyślał- Bogowie, dajcie mi siły abym umiał pomóc tej dziewczynie... Dajcie mi siły

Hurin zrozpaczony wyszedł do swego pokju gdzie popatrzył w lustro... Jego czarne i jak zwykle smutne oczy spojrzały w odbicie... Ubrany w kolczugę, wysokie buty do kolan oraz wspaniały hełm zakrywający twarz Hurin mógł imponować wyglądem jednak wszystko szpeciła blizna na jasnej krótkiej brodzie- pozostałość po bacie. Mężczyzna przejechał po twarzy jak zwykle ubraną w rękawice ręką, przeczesał długie siegajace ramion włosy i odetchnął głęboko... Usiadł na chwilę na łóżku po czym wyszedł stawić czoła wyzwaniu jakie rzucili mu Bogowie... Na dole zastał chorą dziewczynę tym razem jednak bez obawy podszedł do niej i zapytał:

- Jak bardzo poważna jest Twa choroba Pani? i Co możan zrobić aby ulżyć Twym cierpieniom??
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...

Ostatnio edytowane przez Lord Artemis : 16-08-2008 o 22:36.
Lord Artemis jest offline  
Stary 17-08-2008, 00:27   #12
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany
Maringo, Gospoda Szczęśliwego Pielgrzyma

Największym zdecydowaniem wykazał się w całej sytuacji mężczyzna. Raziel, jeśli dobrze zapamiętała imię tego Hemysterczyka. Bez wahania zajął się nieprzytomną - przytrzymując ją wespół z Maringo i Gabrielle nałożył jej kilka mokrych okładów. Widać była to chwilowa, choć na pierwszy rzut oka groźnie wyglądająca, słabość drobnej Narelii, bo dziewczynka po chwili odzyskała przytomność i powoli zaczęła dochodzić do siebie.

Maringo podniosła się z klęczek, zostawiając blondynkę w rękach pozostałej dwójki. Poczuła się spokojniejsza, że dziewczyna wróciła do przytomności. Wranka, choć miała pojęcie o zajmowaniu się różnymi urazami, nie miała pojęcia o traktowaniu ludzi poważnie chorych. A na taką wyglądała to blada, słaba istotka. Gdyby to była wioska, natychmiast kazałaby posłać po znachorkę – one miały odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Tutaj jednak Maringo nie mogła wiele pomóc.

Tym bardziej w osłupienie wprowadziły ją ciche słowa mamroczącej Narelii:
Maringo... ja nie chcę umierać...

Kapłanka ponownie pochyliła się nad dziewczynką, położyła dłonie na jej ramionach, spojrzała głęboko w oczy. Zanim cokolwiek mogła powiedzieć, musiała odegnać natrętne wspomnienia – wspomnienia podobnych chwil, gdy takie same jak Narelii słowa padały z ust ciężko poranionych w bojach mężczyzn w jej kraju. Ale tutaj nikt nie umierał, na pewno jeszcze nie – czuła to. Patrzyła Narelii w oczy, patrzyła głęboko, jak gdyby chciała dojrzeć dno studni.

- To jeszcze nie czas, nie widzę w twoich oczach odbicia duchów gaszących płomień życia – powiedziała spokojnie, po czym puściła dziewczynę, jednak nadal z uwagą wpatrując się w jej twarz. W tej chwili nie wiedziała, co mogłaby jeszcze powiedzieć, nie wiedziała nawet, czy w ogóle powinna coś mówić – wszak w obcym kraju Duchy mogą mieć obce zwyczaje, niezrozumiałe dla Maringo. Na szczęście dla młodej wiedźmy z pomocą przyszedł kolejny towarzysz, Hurin, tym razem zdecydowany na działanie...
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline  
Stary 17-08-2008, 11:11   #13
 
effique's Avatar
 
Reputacja: 1 effique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znany
Narelia uniosła lekko głowę i spojrzała w czarne oczy mężczyzny. Jej spojrzenie było zrezygnowane, choć opuściła je goszcząca jeszcze przed chwilą rozpacz i panika. Otaczali ją ludzie najwyraźniej zainteresowani jej losem, co dodało jej trochę otuchy. Wierzchem dłoni otarła skrwawione usta i odezwała się do Hurina cichym, spokojnym głosem:

- Nie musisz się martwić, choroba nie jest zakaźna… Jej źródło jest magicznego pochodzenia. – urwała na chwilę, głos jej zadrżał, nie pozwoliła jednak, by w oczach zaszkliły się łzy. Widać było, że stara się być dzielna, choć nie szło jej to najlepiej. – P-pewien zły człowiek, któremu mój ojciec pokrzyżował plany, rzucił klątwę na niego i jego rodzinę. Ojciec i dwóch braci zmarło po kolei, w dokładnie ten sam sposób… to znaczy… krwotok… wszędzie krew, i straszne koszmary… Znachorka z naszej wsi była bezradna, pojechaliśmy do miasta, na próżno. Ja, o dziwo, najdłużej opierałam się chorobie. Kiedy zostałam już tylko ja i matka, a jej stan był bardzo ciężki, dała mi ostatnie złote monety i kazała wyruszyć tutaj, do domu Matki Kościoła. Jeśli ktoś w ogóle może pomóc, to tutejsi kapłani…

Na moment dziewczyna przerwała monolog, by przyjrzeć się uważniej twarzy słuchacza. Co w niej dostrzegała? Litość, współczucie, pogardę? Przygryzła dolną wargę. – Nie powinnam była jej tam zostawiać, wiem. Nie ma nocy, podczas której o tym nie myślę. Ale widać nie jestem bohaterką… nie chciałam tam umrzeć, czy to takie złe? - ostatnie słowa wypowiedziane były szeptem tak cichym, że więcej odczytać można było z ruchu warg niż z samego dźwięku.
 
effique jest offline  
Stary 17-08-2008, 11:31   #14
 
Nergala's Avatar
 
Reputacja: 1 Nergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skał
-Za młoda jesteś na śmierć.... Życie jest piękne i mam nadzieję, że pozbędziesz się tego złego uroku i sama się o tym przekonasz . - powiedziała spokojnym głosem i uśmiechem na twarzy.
- Czujesz się na tyle dobrze, żeby wstać? - zapytała i odruchowo podała jej rękę. A miało być dziś tak pięknie.... pomyślała i przygryzła dolną wargę. Uśmiechnęła się jednak, gdy jej zielone oczy spoczęły na dziewczynie.

- Gdybym była jakąś wojowniczką, czy bohaterką, zapytałabym cię, który to był drań, co cię tak skrzywdził. Jak już bym to wiedziała, zapewniła bym cię, że go odnajdę i odpłacę mu twoją krzywdę... No niestety, nie jestem ani jednym ani drugim i mogę tylko na niego klnąc, o ile to jakoś pomoże... - powiedziała z uśmiechem. Westchnęła. -Zjedz coś, do katedry jest kawał drogi, a ty musisz mieć siły, aby tą drogę przejść. Nie będziesz zła, jeżeli będę ci towarzyszyć?
 
__________________
Sore wa... Himitsu desu ^_~
Nergala jest offline  
Stary 17-08-2008, 23:54   #15
 
Lord Artemis's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumnyLord Artemis ma z czego być dumny
Hurin po słowach dziewczyny poczuł się niczym klaun w cyrku wystawiony na śmiech setek oczu... „Nie musisz się martwić, choroba nie jest zakaźna…”- te słowa podziałały na niego porażająco! Zaczerwienił się. .Pierwszy raz w życiu, on.. Człowiek, który nigdy nie bał się niczego usłyszał takie słowa... Świat zaczynał się walić! On Hurin syn Duncana, człowiek, który zabił swego własnego brata lękał się śmierci? – O nie kurwa! To nie przejdzie! -Pomyślał i zebrał się na najszczerszy uśmiech..

- Nie wiem czy lituję się nad Tobą dziewczyno... Nie wiem.. Ale z całego serca życzę CI powrotu do zdrowia dziewczyno.. I ja! Hurin Przysięgam na bogów i tutaj obecnych i klnę się na Boska potęgę, iż zrobię, co w mej mocy, aby pomóc Ci wyzdrowieć... A potem zarżniemy tego skurwysyna, co tak zmaltretował twe ciało rzucając klątwę!! Gówno mnie obchodzi czy to mag czy inna łazęga! Zarżnę go jak świnię, choć bym musiał walczyć z setką wojowników i sam oddać za to życie! Nie jestem medykiem ani uczonym.. Ale jestem wojownikiem i obiecuję, iż będę Cię strzegł ile tylko starczy mi sił.. Tak mówię Ja Hurin syn Ducana...

Chwila zwątpienia przeminęła.. Teraz Hurin wiedział, iż może w końcu zrobić coś dobrego dla tego świata.. Znów zaczynał Wierzyc, iż odkupi swe winy... był gotów ofiarować wszystko co ma aby ta piękna dziewczyna znów byłą zdrowa.. Hurin zabijał ludz, kiedy musiał lub kiedy po prostu mu się nudziło.. Nie rozumiał jednak takiej niesprawiedliwości, jaką była ta choroba... Wiedział jednak, że teraz nie mógł pozwolić tej kobiecie umrzeć... Odnalazł swój cel w życiu i już nigdy nie podda się zwątpieniu... Pocałował dziewczynę w czoło i wyprzedzając rękę Gabrielli powoli podniósł ją i lekko podtrzymał, aby ustała prosto...

- Będę Twym stróżem, Twym bohaterem Pani- Rzekł Patrząc jej prosto w oczy, po czym posadził ja na krześle....- Przepraszam za mą słabość i zwątpienie..


Gdy tylko Hurin znalazł się w swym pokoju wyciągnął nóż i ściągnął rękawice... Poparzone i zmaltretowane ręce chwyciły za ostrze... Hurin siedział ze skrzyżowanymi nogami zwrócony twarzą do okna tak, aby widzieć niebo...

- Bogowie dajcie mi sił i odwagi- Rzekł przecinając rękę nożem... Wiedział, iż powinien się ukarać za słabość i bark sił jednak w tej chwili życie nabierało nowego sensu i uznał to za niepotrzebne... Hurin musiał odkupić swe grzechy a spodziewał się, iż kara za nie będzie bardzo wysoka, spodziewał się śmierci... Jednak rozumiał, że czyni to w słusznej sprawie... Zwłaszcza teraz, gdy Bogowie będą mieli szansę mu przebaczyć,... Nie, dlatego iż robił to tylko w tym celu! Jednak nic nigdy w życiu nie zabolało go bardziej niż choroba tej kobiety.. Czuł, iż jakoś może pomóc i był na to gotów, nawet poświęcając swe marne życie... Może robił to, dlatego iż w tej kobiecie widział swą zmarła żonę.. Jej siłę, urodę i moc... Sam dokładnie nie wiedział, jednak czuł potrzebę walki o życie tej dziewczyny.. Czuł iż na coś w końcu się przyda..
 
__________________
Śmierć uśmiecha się do każdego z nas. Jedyne co możemy zrobić, to uśmiechnąć się do niej...
Lord Artemis jest offline  
Stary 19-08-2008, 09:32   #16
 
effique's Avatar
 
Reputacja: 1 effique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znany
W milczeniu wysłuchała patetycznej przemowy mężczyzny. Jego pomoc i opiekę przyjęła życzliwym podziękowaniem, jednak błękitne, migdałowe oczy uważnie lustrowały postać wojownika, starając się przejrzeć w głąb jego duszy, w poszukiwaniu motywu. Z doświadczenia wiedziała, że ze wszystkich ludzkich postaw i czynów, za bezinteresownością stoją zwykle najbardziej zawiłe i fascynujące motywy i przesłanki, skrajne emocje, najbardziej pokrętne uczucia i na wpół wyrażone pragnienia. W inną bezinteresowność nie wierzyła.

W nagłym zapale wojownika, pod osłoną słusznego gniewu, było coś desperackiego, jednak jego ciemne oczy nie zdradzały co. Dla blondwłosej dziewczyny Hurin, syn Duncana pozostawał zagadką.

Kiedy mężczyzna opuścił salę, zwróciła się do niej Gabrielle. I ona oferowała swoją pomoc. Narelia, siedząc na krześle, gdzie zostawił ją Hurin, wciąż czuła się słabo, choć to uczucie ustępowało. Mimo wszystko, wolała nie iść sama przez zatłoczone miasto, zwłaszcza, że sytuacja sprzed kilkunastu minut mogła się w każdej chwili powtórzyć. W takim wypadku wolała mieć przy sobie życzliwą osobę, a nie być zdaną na łaskę i kaprys przypadkowych przechodniów, którzy zarówno mogli jej pomóc, lub, co bardziej prawdopodobne, ograbić z sakiewki i zostawić wykrwawiającą się na ulicy.

- Będę bardzo wdzięczna, jeśli zechcesz mi towarzyszyć. Potrzebuję tylko chwili, by zmienić te ubranie… - wymownie spojrzała na niebieską sukienkę, na której zaczęły postawać już czerwone skrzepy – a potem możemy ruszać w drogę. I chociaż dziękuję za troskę w sprawie posiłku, nie będę chyba w stanie przełknąć teraz nic poza wodą, i może kawałkiem chleba.
 
effique jest offline  
Stary 19-08-2008, 18:46   #17
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Padwen
Twoje nogi prowadziły Cię w stronę Świętego Domu. Szło się dość przyjemnie pośród tłumu przez portową dzielnicę, wspinając się ku klifowi po brukowanej ulicy. Po obu jej stronach rosły dwupiętrowe kamieniczki z czerwonej, lekko przypalonej cegły. Szeroko otwarte okna pozwalały na swobodne wpadanie do mieszkań świeżej i orzeźwiającej bryzy. jednak nie na długo, gdyż zerwał się wiatr, a okiennice zatrzepotały złowieszczo obijając się o ściany.

Nie chcący wpadłeś na młodą damę, która najwidoczniej również jak Ty zagapiła się. Krótko mogłeś podziwiać urok jej delikatnej, gładkiej i opalonej cery. Kilka włosów opadło jej na twarz w wyniku zderzenia, zasłaniając jej oczy. Lica zarumieniły się. Dygnęła, przeprosiła i uciekła niczym spłoszona sarenka przez nieostrożnego łowczego. Fakt ten trochę Cię zdezorientował i zamyślony skręciłeś w boczną uliczkę. Urodziwa dziewczyna wciąż stała przed Twoimi oczami. Próbowałeś zapamiętać każdy szczegół tej tajemniczej piękności. Z tych wspaniałych myśli, które niemal przeradzały się w erotyczne fantazje wyrwał Cię człowiek, który tuż przed Tobą spadł z hukiem oraz przeraźliwym odgłosem pękających kości. Krew cienkim strumykiem popłynęła w stronę głównej ulicy, gdzie niczego nieświadomi ludzie podążali w sobie tylko znanych kierunkach.
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
Stary 19-08-2008, 18:49   #18
 
gutierrez's Avatar
 
Reputacja: 1 gutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodze
KARCZMA
Nagłe ataki Narelii powoli ustawały pozwalając wam spokojnie zasiąść do śniadania. W ciszy spożywaliście ser i polędwice popijając słodkim miodem. Po takim jadle robiło się cieplej w żołądku, mimo nadciągającej burzy. Do gospody witało coraz to więcej nowych twarzy, zajmując miejsca przy wolnych stołach.
Podeszła do was kelnerka mówiąc:
- Postawny mężczyzna o imieniu Coran kazał wam to przekazać - położyła na stole zalakowany pergamin. Pieczęć przedstawiała jaszczurkę
Mirango rozpieczętowała pergamin i zaczęła czytać z coraz większym zdziwieniem:
"W czasie gdy czytacie tę wiadomość, wasz barbarzyński przyjaciel właśnie wykrwawia się w swoim pokoju, tuż nad waszymi głowami...."
Jeżeli ruszyliście na górę to zobaczyliście, że w pokoju panował półmrok, gdyż przysłonięte szmatą (bo cięzko to nazwać zasłoną) okno nie przepuszczała swiatła dziennego. Rozejrzeliście się wokół panował straszliwy bałagan a w powietrzu czuć było świeżą krew. Na łóżku leżało ciało, które dosłownie się z niego wylewało. ponad 2 metrowy barbarzyńca był cały we krwi, która spływała po opuszczonej ręce tworząc na deskach podłogi całkiem sporą kałużę

"... Damy wam dobrą radę Dzieci Kuli Ognia - ODEJDŹCIE, a będziecie żyć w spokoju. W inym wypadku wyrżniemy was jak psy!"
SALAMANDRA
 
gutierrez jest offline  
Stary 19-08-2008, 19:12   #19
 
Seorse's Avatar
 
Reputacja: 1 Seorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetny
Padwen szybko spojrzał w górę. Budynek miał około 7 metrów. Upadek z tej wysokości można przeżyć jeżeli wie sie nim. Ale on chyba nie wiedział. Kucnął przy mężczyźnie i sprawdził jego stan i wielkość obrażeń. Szybko przebiegł wzrokiem po roślinności przy murze budynku szukając czegoś co mogło by pomóc człowiekowi. Lata spędzone w puszczy nauczyły go leczenia złamań i ran. Spróbował nastawić złamane kości i zatamować upływ krwi. Nie lubił gdy ginęli ludzie więc chciał uratować mężczyznę.
 
__________________
Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)
Seorse jest offline  
Stary 19-08-2008, 19:33   #20
 
Nergala's Avatar
 
Reputacja: 1 Nergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skałNergala jest jak klejnot wśród skał
Gabrielle po posiłku, sytym i bardzo smacznym miała zamiar troszkę odpocząć na krześle gawędząc z kompanami. Gdy kelnerka przyniosła list, zdziwiła się. Fakt, od wyjścia na ląd go nie widziałam...

Kiedy Maringo przeczytała list, dziewczyna poczuła jak jej żołądek się buntuje. Nie za bardzo miała ochotę iść i sprawdzać, czy pergamin nie kłamał, ale skoro wszyscy szli, to ona też. Kiedy weszli do pokoju, mimo półmroku w nim panującego dało się widzieć martwe ciało Corana. Zrobiło się jej niedobrze. Miała tylko nadzieję, że nie dostrzeże krwi, albo że nikt nie będzie na tyle odważny, żeby odsłonić okno, bo to groziło by zwróceniem posiłku. Jednakże mimo silnych starań jej wzrok mimowolnie odszukał kałuży czerwonej mazi. Zatykając usta wybiegła z pokoju...
 
__________________
Sore wa... Himitsu desu ^_~
Nergala jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172