Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2008, 11:11   #13
effique
 
effique's Avatar
 
Reputacja: 1 effique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znany
Narelia uniosła lekko głowę i spojrzała w czarne oczy mężczyzny. Jej spojrzenie było zrezygnowane, choć opuściła je goszcząca jeszcze przed chwilą rozpacz i panika. Otaczali ją ludzie najwyraźniej zainteresowani jej losem, co dodało jej trochę otuchy. Wierzchem dłoni otarła skrwawione usta i odezwała się do Hurina cichym, spokojnym głosem:

- Nie musisz się martwić, choroba nie jest zakaźna… Jej źródło jest magicznego pochodzenia. – urwała na chwilę, głos jej zadrżał, nie pozwoliła jednak, by w oczach zaszkliły się łzy. Widać było, że stara się być dzielna, choć nie szło jej to najlepiej. – P-pewien zły człowiek, któremu mój ojciec pokrzyżował plany, rzucił klątwę na niego i jego rodzinę. Ojciec i dwóch braci zmarło po kolei, w dokładnie ten sam sposób… to znaczy… krwotok… wszędzie krew, i straszne koszmary… Znachorka z naszej wsi była bezradna, pojechaliśmy do miasta, na próżno. Ja, o dziwo, najdłużej opierałam się chorobie. Kiedy zostałam już tylko ja i matka, a jej stan był bardzo ciężki, dała mi ostatnie złote monety i kazała wyruszyć tutaj, do domu Matki Kościoła. Jeśli ktoś w ogóle może pomóc, to tutejsi kapłani…

Na moment dziewczyna przerwała monolog, by przyjrzeć się uważniej twarzy słuchacza. Co w niej dostrzegała? Litość, współczucie, pogardę? Przygryzła dolną wargę. – Nie powinnam była jej tam zostawiać, wiem. Nie ma nocy, podczas której o tym nie myślę. Ale widać nie jestem bohaterką… nie chciałam tam umrzeć, czy to takie złe? - ostatnie słowa wypowiedziane były szeptem tak cichym, że więcej odczytać można było z ruchu warg niż z samego dźwięku.
 
effique jest offline