Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2008, 16:58   #1
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
[Warhammer] Syf, kiła i mogiła




Altdorf, Stolica Imperium, a zarazem jego chluba. Jednak mało, kto wspomina o jego ciemnej stronie. Za wspaniałymi pomnikami, budowlami i pałacami, wzniesionych dzięki umiejętnościom ich budowniczych, za bogaczami, arystokratami, pięknymi alejami, za wspaniałą sztuką oraz genialną myślą architektoniczną, inżynierską, za wszystkimi tymi wspaniałościami, bogactwem i przepychem kryje się świat ukryty, o którym nikt nie mówi i nie wspomina.



Mało, kto zwraca uwagę na jakże to ważny aspekt życia tego miasta. Aspekt ten jest tematem tabu dla wielu dobrze urodzonych obywateli. Na obrzeżach miasta, ale także zarówno niektórych jego dzielnicach znajdują się straszliwe fawele. Życie w nich jest całkowitym przeciwieństwem życia elit miasta. Ludzie oraz przedstawiciele innych ras, zamieszkujący je żyją w nędzy i brudzie. Ich życie jest nędzną egzystencją, jest nic nie warte dla władz miasta. W fawelach kwitnie przestępczość, są one siedliskiem wszystkiego, co złe. Nie ma tam nic wartościowego oprócz brudu i smrodu. Liczne organizacje przestępcze oraz zwykłe bandy oprychów skutecznie wpływają na opinie, jakie krążą na temat tych miejsc. Niejednokrotnie w dzielnicach tych kwitnie kult chaosu, z którym władze miasta uporczywie walczą.



Na porządku dziennym jest tam śmierć, czy przez morderstwo czy też głodowa. Niejednokrotnie na ulicy zalegają ciała bezdomnych, bowiem nie ma, komu ich sprzątać. Liczne rzesze złodziei, drobnych rzezimieszków dopełniają obrazu tych dzielnic biedoty.



Ten kto może podejmuje pracę, niektórzy starają się handlować, jednak znacznie większa część ludzi pracuje w warsztatach rzemieślniczych, praca ich jednak jest harówką i straszną męczarnią. Są wykorzystywani do ostatniej kropli potu. Średnia długość życia pracownika w warsztacie garbarskim wynosi tu 4 lata. Ulice pełne są dziwek, żebraków, oszustów, chorych, ślepych, kulawych, obnośnych handlarzy sprzedających brudna wodę, cyrkowców oraz zawadiaków.




Nasza historia zaczyna się pewnej sierpniowej nocy. Na jednym z placów, znajdującym się w dzielnicy brudu, grupa ludzi siedziała przy ognisku. Był środek nocy, każdy zaś próbował ogrzać się przy płomieniu, bowiem noc była chłodna. Słychać było płacz dziecka oraz głos jego matki, starającej się je uspokoić. Podobnie jak wszyscy przy ogniu, tak i to dziecko nie jadło dziś kolacji. Nie jadło dziś, wczoraj, nie zje także jutro, ani pojutrze. Może będzie miało szczęście i znajdzie rano, na stercie śmieci ogryzek, wyborne śniadanie



Bungo:

Siedziałeś przy ogniu, zabawiając zebranych sztuczkami cyrkowymi. Szło ci całkiem nieźle, wszystkim zebranym bardzo podobały się popisy twojej fretki, która wykonywała każdą twoją komendę i polecenie. Brudne dzieci oklaskiwały twoje umiejętności treserskie. Miałeś dziwne przeczucie, że ktoś cię obserwuje. Jednak widząc tyle osób obok siebie, pomyślałeś, że to za pewne głupie urojenia. Noc była ciemna, a przy ognisku panowała dość wesoła atmosfera. Jakaś kobieta zaczęła się do ciebie przymilać. Od razu poznałeś, że jest prostytutką. Usłyszałeś płacz głodnego dziecka. Byłeś chyba jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym, który dzisiaj jadł coś na kolacje. Pomyślałeś, że warto byłoby niedługo udać się spać, czułeś się bezpiecznie, zasypiając ze swoimi zwierzakami, w razie, czego pies zawsze cię ostrzeże. Nagle niespodziewanie ktoś wskoczył w waszą grupę. W ostatniej chwili pochwyciłeś swoją fretkę, kiedy momentalnie z głuchym uderzeniem wylądował przed tobą jakiś mężczyzna, oman nie zgniatając zwierzątka. W porywie złości dobyłeś sztylet, jednak nie miałeś zamiaru zabijać intruza. Kilka osób z grupy także dobyło broń.


Rudiger Schneider:

Siedziałeś w odległości kilku metrów od ogniska. Nie chciałeś podchodzić za blisko ludzi, jeszcze poczuliby zapach zwłok, z którymi miałeś niedawno kontakt. Byłeś głody i było ci zimno, przyglądałeś się fretce, która robiła najróżniejsze sztuczki na polecenie swojego pana. Bardzo przypadło ci do gustu to zwierzątko. W kieszeni miałeś złoty wisior, nie wierzyłeś w swoje szczęście, już w trzecim otwartym grobie znalazłeś taki łup. Postanowiłeś, że z samego rana udasz się do znajomego pasera. Pierwszy raz od czterech dni zjesz śniadanie. Oby tylko wisior był sporo warty. Wyciągnąłeś zdobycz z kieszeni, wpatrzony w niego obserwowałeś jak mieni się światłem ogniska. Zaraz też opamiętałeś się. Schowałeś wisior szybko do kieszeni.
-"Boże a jeśli ktoś widział, że mam złoty wisior. Jeśli rano obudzę się z poderżniętym gardłem? Na wszystkich bogów! Jeśli poderzną mi gardło to, jakim cudem się obudzę."- Pomyślałeś z przerażeniem. Nagle wydało ci się, że wśród ludzi przy ognisku dostrzegasz znajomą twarz. Nie wierzyłeś w swoje szczęście siedział tam jeden z tutejszych paserów. Postanowiłeś szybko sprzedać mu swój łup. Twoje mysli przerwało zamieszanie przy ogniu.

Berg Cerveza

Byłeś skryty w rogu placu. Z miejsca, w którym byłeś doskonale była widoczna grupa ludzi siedzących przy ogniu. Dojrzałeś go, siedział i popisywał się umiejętnościami swoich zwierzaków. Raz jeszcze dobyłeś z kieszeni kartkę papieru. Był na niej rysunek twarzy. Tak to musi być on. Raz jeszcze wspominasz ten szczęśliwy ranek, kiedy ktoś obiecał ci 2 zk za zabicie tego cudaka.
-"Dwie złote korony.."- zadumałeś się- "przecież to majątek".
Raz jeszcze wspomniałeś słowa pracodawcy:
- "Zabij go, jednak bez świadków…"- popatrzyłeś na grupę ludzi z krzywą miną.
Może w końcu odłączy się od towarzystwa. Poczekam na ten moment. Usiadłeś na drewnianej skrzynce, kryjąc się za jakimiś deskami, które akurat tam leżały. Miałeś doskonały widok na sytuację na placu. Sięgnąłeś pod kaftan, poprawiając sztylet ukryty tam. Nagle ujrzałeś że na grupe ludzi wpada jakiś człowiek: "Co jest?"- Pomyślałeś.

Baba Jaga

Siedziałaś w swojej chatce. Nagle usłyszałaś pukanie do drzwi. Ostrożnie zerknęłaś przez okienko. Zobaczyłaś chudego mężczyznę, on najwyraźniej zniecierpliwiony krzyknął:
-Babuszko, potrzebuje twoich specjałów… na problemy z żoną.
Od razu zrozumiałaś, o co chodzi. Twoi klienci zwykle zjawiali się w nocy. Otworzyłaś drzwi. Drżącą ręką podałaś mężczyźnie pakunek. Zawartość pakunku była wytworzona z najprzedniejszych ziół w twojej kolekcji. Jeśli miały posłużyć do rozwiązania problemu z żoną, powinny być dobre. Dostałaś za towar kilka monet. Przez ramię mężczyzny dostrzegłaś, że na placu ktoś pali ognisko. Siedziała tam grupa ludzi. Nie zdziwiło cię to zbyt. Kiedy mężczyzna odszedł z prezentem dla żony, wyszłaś przed chatkę. Ostrożnie i po cichu, skradając się między budami zmierzałaś w stronę ognia. Chciałaś tylko zerknąć na ludzi tam siedzących. Ciekawość prowadziła cię coraz bliżej ogniska. Miałaś nadzieję, że pozostaniesz niezauważona. Nagle przy ognisku poniósł się raban. Jakieś zamieszanie? Musiałaś to zobaczyć z bliska.


Mangust

Wszedłeś w ciemną ulicę, na której zalegały fekalia. Smród był niesamowity. Chciałeś jak najszybciej minąć to miejsce. Zacząłeś biec, w pewnym momencie ujrzałeś światło. Ulica skończyła się, wbiegłeś na plac, wpadając wprost w grupę ludzi siedzących przy ognisku. Niemal zgniotłeś swoim ciałem jakiegoś kudłatego szczura, który skakał na dwóch łapkach. Powstało pewne zamieszanie. Już widziałeś błyski sztyletów wymierzonych w twoją stronę. Nie masz wyboru chyba musisz się zacząć tłumaczyć, inaczej twoje bebechy zostaną wyprute niczym wypruwa się świniaka w rzeźni. Co jeszcze złego spotka cię dzisiaj. Kiedy tak leżałeś stało się coś jeszcze dziwniejszego. Poczułeś jakąś dziwną moc. Nie wiedziałeś skąd dokładnie emanuje, jednak jej źródło było na placu. Jednak sztylety wymierzone w Ciebie były teraz ważniejsze. Twoja sytuacja jest trudna. Być może nie będzie ci pisane ujrzeć wschodu słońca, a twoje ciało zostanie nad ranem znalezione na jakimś śmietnisku.


Milo Yellowflow

Siedziałeś przy ogniu grzejąc się jego ciepłem. Denerwował cię fakt, że przyszło ci siedzieć nocą w takim miejscu jak to. Jednak profesja pasera wymaga poświęceń. Czekałeś na klienta. Obiecał zjawić się na placu, ponoć miał dużo cennych drobiazgów do sprzedania. Nikt nie zna tego fachu tak dobrze jak ty. Można się na nim nieźle obłowić. Jednak są też czarne strony tej profesji. Jedną z nich jest siedzenie pośród tych brudnych osób. Pocieszałeś się, że w grupie ludzi dostrzegłeś kilku hobbistów. Przynajmniej nie byłeś jedynym niziołkiem w tym towarzystwie. Dodatkowo irytował cię płacz dziecka. Jako iż zjadłeś spora kolacje nie byłeś głodny. Nagle poczułeś silne uderzenie w plecy i ujrzałeś człowieka przelatującego nad tobą. Pierwszy raz zdarzyło Ci się, że ktoś się o Ciebie potknął. Tego już za wiele. Wyciągnąłeś sztylet mierząc w upadającego. Zamachnąłeś się raz zadając cios, jednak chybiłeś. Kiedy pierwsza złość minęła, postanowiłeś tylko nastraszyć intruza. Zwłaszcza, ze cyrkowiec także dobył broni. Nie chciałeś rozlewu krwi.


[W Pierwszym poście proszę opisać swój wygląd, zaprezentować swoje postacie, oczywiście również podjąć działania wynikające z mojego postu.]
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 21-08-2008 o 17:40.
Mortarel jest offline