Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2008, 22:42   #57
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Hermina Steiner

Ys rozglądała się wokół próbując wymrugać spod powiek piasek.
Czuła się, jakby ktoś owinął jej głowę dwoma i pół metrami folii bąbelkowej – rzeczy docierały z opóźnieniem.
Zmrużone oczy doktor Stein na dłuższą chwilę przykleiły się do Helgi. Coś się z nią działo. Coś było nie tak.
Do jasnej cholery, czemu nie przydzielili im jakiegoś psychiatry? Z pewnością poradziłby sobie z tym pokręconym stadkiem znacznie lepiej niż ona. Sama mogłaby skorzystać z jego wsparcia. Bóg jeden wiedział, jak bardzo. Szpital, kurwa jego mać, naprawdę działał jej na nerwy.
Prawdę mówiąc można by to porównać do procesu mechanicznego oddzielania mięsa.
Mało co pozostawało nietknięte uporczywymi myślami o mężu.

Nawet jak na ćpuna, Saint był wybitnie wkurwiający. Z łaską przydzielił jej do pomocy w odplombowaniu magazynu dwóch partyzantów, a sam – ignorując to, co do niego powiedziała – w towarzystwie Malaka ruszył do lagerhausu. Trzaskając przy tym drzwiami jak jakaś pierdolona primadonna.
- Palant.
O wiele bardziej zaintrygowały ją słowa Selene. Mała było autentycznie zmartwiona o siostrę. popatrzyła na dziewczynkę, uśmiechając się smutno.
- W porządku. Porozmawiam z nią.
Była im to winna. Odpowiadała za stan ich zdrowia. Nie od dziś profilaktyka była najlepsza metodą leczenia. Helga faktycznie, jakby się zmieniła odkąd weszli do tego przeklętego szpitala.
Ostentacyjne zachowanie Sainta nie tyle wzbudziło w Ys wściekłość, co znużyło. Znała takich bohaterów. Bunkier, który nie tak znów dawno opuścili pełen był takich typów. Lone riders w prywatnej krucjacie przeciw światów. O tym, że za towarzyszkę wybrali sobie Świętą Heroinę księgi milczały. Nie to nie. Niech ich szlag. Pieprzone gwiazdy. Bodajby tam sczeźli w tym całym magazynie.


Huk i dym. Ys zaniosła się kaszlem.
Przestępując gruzowisko weszła do zapieczętowanego dotąd magazynu. Pachniało tu stęchlizną. Powietrze było suche, z łatwością można było wyczuć, że pomieszczenie, w którym się znajdowała było przez dłuższy czas zamknięte. Przytrzymując brodą latarkę, podjęła próbę rozpieczętowania komory próżniowej.
Istny sezam.
Z miejsca oddzieliła leki zdatne do spożycia od tych, które nadawały się już tylko i wyłącznie do wyrzucenia.
- Skarbów, a skarbów – mruczała pod nosem, przekopując się przez dosyć duża ilość wypełnionych medykamentami opakowań. Ktokolwiek zamknął to pomieszczenie, przygotował sobie tutaj niezły schron. Znalazła nawet niewielki skaner RTG. Silny kontrast wobec zniszczeń w pozostałej części szpitala.

- Helgo? – zwróciła się do starszej z panien Stieffenhauerówien – Pozwolisz mi się zbadać? Dostałam wprawdzie wasze karty, ale... powiedzmy, że wolę przekonać się osobiście o stanie zdrowia uczestników naszej wycieczki
Przenikliwe spojrzenie stalowych oczu utkwiła w źrenicach Helgi.
Miała szczerą nadzieję, że dziewczyna się zgodzi.
 
hija jest offline