Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2008, 13:51   #30
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Lambert starał się odwrócić głowę od morderczego widoku drewna wbitego w fotel obok, jednak mięśnie były jak z żelaza. Wyobraził sobie drzewko sterczące mu z piersi drżącą ręką wyciągnął paczkę papierosów.
Zanim wyciągnął jednego, kilka rozsypał po kabinie. Odpalenie zapalniczki też nie było łatwe.
Uspokajał się powoli smakując dym.
Jeszcze w Anglii w '44 jako nieopierzony szczeniak dziwił się jednemu z Czeskich pilotów który mając niebywałego pecha, zaliczył siedem kraks związanych z przymusowym lądowaniem i za każdym razem pod względem psychicznym wyglądał jak zużyta szmata... "przecież po kilku razach człowiek się przyzwyczaja" - żartowali z kolegami z dywizjonu.
Dziś po trzech strąceniach de Werve chciałby dać w pysk sobie z lat młodości.
Do tego nie da się przyzwyczaić, a twardzielami usiane są cmentarze.
Chwila spokoju uspokoiła bicie serca, dłoń z papierosem przestała drżeć...
Uchodząca z żył adrenalina zwolniła miejsce bólowi, który nie mógł przez nią wcześniej dojść do głosu.
Ręce miał obolałe o mocowania się z samolotem, przy skroni czuł pieczenie od rozcięcia po kawałku szyby, która prysła jak banka mydlana. Krew spływała na policzek powolnym acz upartym strumykiem.
Lewy rękaw koszuli był w strzępach, a ramię miało pełno zadrapań, jako pozostałość po gałęziach wdzierających się do kabiny po uderzeniu w ścianę lasu. W kolanie promieniował ból od uderzenia w kokpit, przepiękny siniak pewnie właśnie zakwitał niby wiosenny krzew bzu.

Ze schowka wyciągnął mapy i odpiął pas. Pozbierał papierosy i podniósł lornetkę z podłogi zawieszając ją sobie na szyi. Sięgnął też po neseser z dokumentami i plecak wojskowy pozostawiony przy fotelu drugiego pilota, ręka otarła się o drzewko wbite w fotel. Jak to dobrze, że odesłał Haldera do tyłu, gdyby nie to mieliby tu Niemiecki Szaszłyk.

Wstał strącając na ziemię kawałki szkła z rozbitej szyby która pokryła jego uda. Nogi ugięły się pod nim - szczególnie urażone kolano, przez co oparł się o deskę rozdzielczą, niechcący włączając radio.
O dziwo działało, choć muzyka lecącą z głośnika niemiłosiernie przerywana była trzaskami. Radio ledwo łapało piosenką jakichś debiutantów, którzy myśleli że wybiją się na coverze Nat King Cole'a. Lambert nie wróżył im ciekawej kariery.

Well if you ever plan to motor west
Just take my way that's the highway that's the best
Get your kicks on Route 66

Well it winds from Chicago to L.A.
More than 2000 miles all the way
Get your kicks on Route 66

Well goes from St. Louie down to Missouri
Oklahoma city looks oh so pretty
You'll see Amarillo and Gallup, New Mexico
Flagstaff, Arizona don't forget Winona
Kingman, Barstow, San Bernadino

Would you get hip to this kindly tip
And go take that California trip
Get your kicks on Route 66

Well goes from St. Louie down to Missouri
Oklahoma city looks oh so pretty
You'll see Amarillo and Gallup, New Mexico
Flagstaff, Arizona don't forget Winona
Kingman, Barstow, San Bernadino

Would you get hip to this kindly tip
And go take that California trip
Get your kicks on Route 66


[media]http://www.youtube.com/watch?v=UyhkBg8wOBo[/media]


Zagryzł papierosa i schylił się wchodząc na tył. Oczyma wyobraźni widział tam krwawą jatkę, lecz okazało się, iż wszyscy wyszli bez większego szwanku.
Lambert stał chwilę opierając się o ściankę samolotu nie mogąc uwierzyć w fart.

- Jankeski szmelc - rzucił do towarzyszy niedoli w większości bladych jak ściana i badających własne potłuczenia.
Otarł czoło i policzek rozmazując krew,
- Mówią, że do trzech razy sztuka - mruknął - jak tak dalej pójdzie to stwierdzę, że spadochrony są zbędne.
Utykając zbliżył się do napisu "main cargo door" i spróbował otworzyć drzwi.
Zablokowane, co nie dziwiło po takim lądowaniu. Wspomniał jęk stali i głuche uderzenia drzew o ściany w trakcie katastrofy. Zaparł się rękami i zdrową nogą zaszczycił drzwi solidnym uderzeniem. Drzwiczki odskoczyły, a wnętrze zalało słońce.

Lambert wyskoczył na zewnątrz i zagryzł zęby gdy w kolanie odezwał się tępy ból, a przed oczyma zatańczyły ciemne plamy.
Zmełł w ustach przekleństwo które mu się cisnęło i rozejrzał się. Ściana lasu skrywała niedaleką misję, zaraz pewnie zaroi się tu od ciekawskich, ciekawe ile rebeliantom zajmie poszukiwanie strąconego samolotu.

Zerknął na samolot rozmasowując nogę, ból powoli mijał, zresztą Lambert lepiej sie poczuł widząc jak wygląda ich "Skytrain".
Powyginane blachy, brak skrzydeł i podwozia, ani jednej całej szyby. "Dakota" wyglądała jak poszatkowany wieloryb bezsilnie leżący na brzegu, lub jakby ktoś ja po prostu przeżuł i wypluł.
Rzucił okiem w kierunku powracającego kaprala i zwrócił twarz ku ścianie lasu kryjącej zabudowania.
- Przydałoby się dowiedzieć czegoś o tej misji - rzucił do Wilka powracającego z szybkiego rekonesansu - Może wiedza coś o rebeliantach, gdzie są, ilu, gdzie są drogi przez nich obsadzone, a gdzie nie, czy da się załatwić środek transportu... i co najważniejsze gdzie u diabła jesteśmy.
Zamyślił się przed oczyma wciąż miał lądowanie i widok którego oszczędził Halderowi dzięki czemu ten przeżył, a którego i inni nie mogli oglądać siedząc w przestrzeni ładunkowej.
Ściana lasu zbliżająca się do nieubłaganie i latające odłamki szkła.
Uspokoił nerwy i zajrzał do wnętrza zmasakrowanej maszyny.

- Najważniejsze by ładunek nie dostał się w ręce tych wesołych chłopców przez których mieliśmy to niecodzienne lądowanie. Może uda się załatwić jakiś transport, a może nie.
Mamy dwa wyjścia, puścić z dymem wszystko teraz, albo uratować część towaru mając nadzieje na dotransportowanie tego inną droga niż powietrzną. Jak z tym będzie, dowiemy się dopiero w misji która jest jedną lub dwie mile dalej, lecz gdy tam już dotrzemy, może być już za późno, bo kto wie jak daleko są rebelianci. Jakie jest wasze zdanie w tej kwestii?
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 19-08-2008 o 09:40.
Leoncoeur jest offline