Lambert skrzywił się, a jego twarz się nachmurzyła.
W lotnictwie sztywność regulaminowa zawsze pozostawiała wiele do życzenia, a sam de Werve jej bardzo nie lubił, miał też do czynienia z paroma "Sierżantami" prze duże S. Właśnie przeżyli katastrofę lotniczą, a ten Polaczek darł się w niebogłosy z powodu opuszczenia rozbitej maszyny na i rozpoznania terenu w miejscu katastrofy.
Lambert łypnął okiem na Egona rozkładając mapę i śledząc trasę lotu. przebiegał wzrokiem próbując ustalić w którym miejscu spadli. - Ma mnie pan za dziecko sierżancie? Czy gdybym był zmuszony udać się gdzieś za potrzebą też mogę liczyć na obstawę? - odezwał się nawet nie patrząc na Duszczyka - Czy nie uczono was sierżancie, że w strefie zagrożonej przez przeciwnika, darcie ryja nie jest czymś zgodnym z regulaminem, który widać tak pan uwielbia?
Schował mapę do kieszeni i ponownie roztarł krew spływającą mu z rany na głowie. - Jeżeli tak bardzo chcecie rekonesansu, to nie widzę przeszkód by połączyć go z czymś równie pożądanym. Bądźcie łaskawi sierżancie złapać się za maczetę i zacząć oczyszczać nam drogę wzdłuż brzegu w kierunku misji - wskazał niedbałym ruchem nadbrzeżną ścianę lasu. - Kapral Halder będzie Was ubezpieczał mając na wszystko oko. Nie mogę niestety dać Wam silniejszej obstawy uśmiechnął się szyderczo - czyli tak jak pan mówił "dwóch" ludzi, bo mamy tu trochę roboty i przyda się każda para rąk.
W końcu odwrócił się do Egona spoglądając na niego jakby dziwiąc się, że ten jeszcze tu stoi. - Wykonać. - rzucił nie zaszczycając sierżanta dalsza uwagą.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |