Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-08-2008, 15:54   #31
 
Gruby95's Avatar
 
Reputacja: 1 Gruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemuGruby95 to imię znane każdemu
Mariusz starał się zachować spokój, choć mu to trochę nie wychodziło. Cały czas miał przed oczyma samolot spadający w dół, wybuch i inne tego typu katastrofy. Kapral usiadł na ziemi przytrzymał się czegoś i zamknął oczy. Mariusz zawsze w dzieciństwie jak się czegoś bał, zamykał oczy i myślał o czymś przyjemnym. Podkarpacki starał się nie wyglądać zbyt dziecinnie, ale miał straszny mętlik w głowię. Przez chwilę pomyślał o swoim domu, o rodzicach, o siostrze i swojej pracy w kopalni węgla. Jedyna rzecz, która dodała mu otuchy, to myśl o pięknych kobietach, które może jeszcze spotkać. – Mam dopiero osiemnaście lat, Chcę jeszcze przeżyć minimum, powtarzam minimum sześćdziesiąt lat. – Pomyślał Mariusz.

Młody kapral nie zwracając uwagi na całe zamieszanie, usiadł na siedzeniu, trzymając się czegoś starając się uspokoić – Przynajmniej nie będę sam, jak to się skończy katastrofą to i oni na tym ucierpią. Ciekawe co lepsze. Umrzeć z biedy w mojej „wewsi” czy w samolocie w środku dżungli. – Mariuszowi zrobiło się gorąco, więc rozpiął kamizelkę i trochę się rozluźnił.

Nagle silnik się zatrzymał. Mariusz zrozumiał to dopiero gdy otworzył oczy, a w tedy byli już na ziemi, a Mariusz wylądował na podłodze samolotu. – Żyję? Mam wszystkie części ciała? – Mariusz złapał się za kroczę. – Taa... Te najważniejsze mam. Gdy Podkarpacki upewnił się że jedyny zło jakie doznał, to parę siniaków i zadrapań, wstał i porozglądał się po wszystkich. Gdy upewnił się że nikomu nic poważnego się nie stało, rozprostował kości i na wszelki wypadek wziął swoje AK47 po czym staną w drzwiach samolotu. Mariusz był zdumiony gdy patrzył na okolicę. – Sytuacja chójowa, ale widok zajebisty! – Stwierdził, po czym wrócił do samolotu, czekając na dalszą reakcję reszty najemników.
 
Gruby95 jest offline  
Stary 19-08-2008, 13:04   #32
 
Egon's Avatar
 
Reputacja: 1 Egon nie jest za bardzo znany
Eryk, był zdecydowanie zły. Wstał z siedzenia i na szybkiego obejrzał co z niego zostało, kilka zadrapań, zbite uda i boli go łokieć - nie jest źle - pomyślał.
Zobaczył jak Kapral Podkarpacki stał w drzwiach.
- Kapralu Podkarpacki ! Czy ktoś wydał rozkaz byś ruszał swoją dupe z miejsca ? Wracaj! - Wydarł się i załadował FN-FAL. Gdy Kapral wrócił na miejsce Podszedł do drzwi i lekko się z nich wychylił. Zobaczył Kaprala Wilka i Pana De Werwe .
Wyskoczył z samolotu i skierował się w ich strone.
- A tobie Kapralu ktoś kazał ruszać dupe ? Nie! Więc co Ty tu robisz ? To nie jest zabawa w piaskownicy, chyba to powinieneś wiedzieć weteranie! - Wydarł się. Przekierował wzrok na Pana De Werwe
- Witam Pana, nie powinien Pan opuszczać samolotu bez wcześniejszego Rekonesansu - w tym momencie popatrzył na Kaprala Wilka - Przynajmniej dwóch ludzi pod rozkazem. - i znów skierował wzrok na De Werwe - Jak już zdążyłem zauważyć sytuacja wygląda nie ciekawie, wie Pan może gdzie jesteśmy i jak daleko stąd do jakiegoś względnie zaprzyjaźnionego miejsca ? - spytał się i zapalił papierosa - Będzie interesująco.
 
__________________
"Kiedy kopną w Twoje drzwi, jak uciekniesz stąd,
Podniesiesz w górę ręce czy wyciągniesz swoją broń
Kiedy prawo już Cię znajdzie jak z nim sobie radę dasz
Możesz umrzeć na ulicy albo poznać zimno krat."
Egon jest offline  
Stary 19-08-2008, 14:12   #33
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Lambert skrzywił się, a jego twarz się nachmurzyła.
W lotnictwie sztywność regulaminowa zawsze pozostawiała wiele do życzenia, a sam de Werve jej bardzo nie lubił, miał też do czynienia z paroma "Sierżantami" prze duże S. Właśnie przeżyli katastrofę lotniczą, a ten Polaczek darł się w niebogłosy z powodu opuszczenia rozbitej maszyny na i rozpoznania terenu w miejscu katastrofy.
Lambert łypnął okiem na Egona rozkładając mapę i śledząc trasę lotu. przebiegał wzrokiem próbując ustalić w którym miejscu spadli.
- Ma mnie pan za dziecko sierżancie? Czy gdybym był zmuszony udać się gdzieś za potrzebą też mogę liczyć na obstawę? - odezwał się nawet nie patrząc na Duszczyka - Czy nie uczono was sierżancie, że w strefie zagrożonej przez przeciwnika, darcie ryja nie jest czymś zgodnym z regulaminem, który widać tak pan uwielbia?

Schował mapę do kieszeni i ponownie roztarł krew spływającą mu z rany na głowie.
- Jeżeli tak bardzo chcecie rekonesansu, to nie widzę przeszkód by połączyć go z czymś równie pożądanym. Bądźcie łaskawi sierżancie złapać się za maczetę i zacząć oczyszczać nam drogę wzdłuż brzegu w kierunku misji - wskazał niedbałym ruchem nadbrzeżną ścianę lasu. - Kapral Halder będzie Was ubezpieczał mając na wszystko oko. Nie mogę niestety dać Wam silniejszej obstawy uśmiechnął się szyderczo - czyli tak jak pan mówił "dwóch" ludzi, bo mamy tu trochę roboty i przyda się każda para rąk.

W końcu odwrócił się do Egona spoglądając na niego jakby dziwiąc się, że ten jeszcze tu stoi.
- Wykonać. - rzucił nie zaszczycając sierżanta dalsza uwagą.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline  
Stary 19-08-2008, 15:47   #34
 
Egon's Avatar
 
Reputacja: 1 Egon nie jest za bardzo znany
Po tym jak De Werwe się do niego odezwał w Egonie aż zawrzało, w pierwszym momencie po usłyszeniu rozkazu prawie, że stanął na baczność, ale przypomniał sobie, że ten cały De Werwe Nie jest jego zwierzchnikiem.
Egon wyprostował się, przygryzł papierosa i łypną wzrokiem na pilota.
- A Ty, Panie De Werwe - przystanął w odpowiedzi - Powinieneś pytać się o pozwolenie nawet jak byś chciał się wyszczać! Rozumiesz! Wam pilotom się we łbach popierdoliło! Kim Ty jesteś by wydawać mi rozkazy! - Egon stanął blisko twarzy De Werwe - A co do darcia ryja, to dzięki kapralowi wiemy, że nie mamy żadnych gości w promieniu 500 m od miejsca wypadku! Więc nie otwieraj ryja dopóki Ci nie pozwolę ! Rozumiesz! - Nie ruszył się z swojego miejsca cały czas dalej łypał wzrokiem na De Werwe - A jak chcesz sobie pomajtać maczetą to zapraszam sam przypilnuje, tylko załóż rękawiczki by Ci się te ładniutkie dłonie nie rozpirzdziły. A jak jeszcze raz śmieszku będziesz miał zamiar podważać mój autorytet, to lepiej dwa razy się nad tym zastanów!
Odwrócił się na pięcie i skierował do wraku samolotu.
 
__________________
"Kiedy kopną w Twoje drzwi, jak uciekniesz stąd,
Podniesiesz w górę ręce czy wyciągniesz swoją broń
Kiedy prawo już Cię znajdzie jak z nim sobie radę dasz
Możesz umrzeć na ulicy albo poznać zimno krat."
Egon jest offline  
Stary 19-08-2008, 17:35   #35
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Lambert w pierwszej chwili osłupiał i uważniej spojrzał na Egona.
* Samobójca? * pomyślał.

Był zmęczony mocowaniem się z monstrualną maszyną w celu posadzenia jej jako tako na ziemi, kolano pulsowało bólem, a krew sącząca się z rany i zadrapań daleka była do sprawiania uczucia komfortu. Misja zaopatrzeniowa wzięła w łeb, a jego cele (zarówno oficjalny i prywatny) dostania się do farmy SURCOUFu stanął pod poważnym znakiem zapytania. Niebezpieczeństwo utraty życia w dżungli pełnej rebeliantów było przy tym nieciekawym dodatkiem.
Duszczyk zaś przez ostatnie piętnaście sekund zrobił więcej w celu rozstrzelania za niesubordynację niż wszyscy żołnierze łącznie jakich znał i o których słyszał podczas 20 lat służenia de Werve w armii.
Gdy sierżant odwrócił się w kierunku samolotu, zaskoczenie ustąpiło innym uczuciom.
Nie, nie złości, raczej litości i zażenowaniu.
Lambert wyciągnął pistolet z kabury i płynnym ruchem odbezpieczył.

- Jak dla ciebie sierżancie: "podporuczniku de Werve". - powiedział oschle zmęczonym głosem - Sam stwierdziłem, żebyście dali spokój ze zwracaniem się do mnie według stopnia, gdyż tego nie lubię i się odzwyczaiłem. Dlatego incydent sprzed chwili pominiemy milczeniem i zapomnieniem, jednak widząc iż w odróżnieniu od reszty w waszym przypadku to się nie sprawdza, od tej chwili Was to nie obowiązuje.

Lambert otarł znów czoło przedramieniem ręki w której trzymał broń i zwrócił się do Wilka
- Piotrze - rzekł mając nadzieje, iż ten nie będzie miał nic przeciw zwracaniu się do niego po imieniu - jeżeli tyłek sierżanta Duszczyka w ciągu dwóch minut nie znajdzie się w krzakach, a on sam nie zacznie machać tam maczetą to go zastrzelcie za nie wykonanie rozkazu.

Dłonią wolną od pistoletu, bezwiednie sięgnął do kieszeni i wyciągnął kolejnego papierosa, albo to była wina stresu po lądowaniu albo...
*chyba się starzeję* przebiegło mu przez myśl.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 19-08-2008 o 17:42.
Leoncoeur jest offline  
Stary 19-08-2008, 19:49   #36
 
sante's Avatar
 
Reputacja: 1 sante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodzesante jest na bardzo dobrej drodze
Dzik nadal siedząc, a właściwie leżąc na podłodze, powoli dochodził do siebie. Lekko zamroczony, jednak bez poważniejszych obrażeń powoli podniósł się z ziemi. Ludziom nic nie było.

W pewnym momencie Wilk wszedł do samolotu po krótkim rekonesansie na co Duszczyk zareagował dość gwałtownym skarceniem podwładnego.
Nie minęła chwila, a z całej tej historii wyniknęła dość napięta sprzeczka między pilotem i sierżantem.

Dzik, tym razem już wyprostowany, stojąc na nogach spojrzał na dwójkę zdenerwowanych ludzi.
- Duszczyk siadaj, panie de Werve proszę o schowanie broni. Formalnie nadal pan tu dowodzi i to będzie respektowane. Nie wiem gdzie Duszczyk służył wcześniej, ale najwyraźniej nie wiedział o relacjach, jakie panują w tym wojsku. Mam rację? – Tomasz spojrzał na Egona w taki sposób by dać mu do zrozumienia, że oczekuje tylko jednej, tej prawidłowej odpowiedzi.
- Zna pan mapę i póki, co nadal tu dowodzi, więc będę się stosował bezwarunkowo do wszystkich pana rozkazów, panie de Werve – kontynuował, tym razem mówiąc już bezpośrednio do pilota
- Jednak mam prośbę, aby podczas wszelkich starć z przeciwnikiem, dowodzenie pozostało w pełni pod moją ręką. Nie wątpie w pana umiejętności jako pilota, ale w polu wolałbym, aby wszystko było pod moją kontrolą. Oczywiście to tylko prośba i odpowiedź zależy tylko od pana dobrej woli. – Dzik uśmiechnął się, czując, ze mimo wszystko cała wypowiedź mimowolnie nabrała lekko oficjalnego tonu, czego chciał uniknąć.
- Moja propozycja jest taka: Wilk, Pietrolenko, Podkarpacki oraz Duszczyk zostaną tutaj i rozładują medykamenty, resztę przygotować do wysadzenia. Pozostali z grupy w tym czasie udadzą się do misji. Zabierzemy tylko z sobą to, co nam jest potrzebne, nie będziemy się niepotrzebnie obciążać. Na miejscu, jeśli dostaniemy jakiś transport, to wrócimy i zabierzemy tyle ile się da, jeśli nie, to ruszymy dalej. Czwórka, która tu zostanie po 3 godzinach od naszego wyjścia wysadzi cały transport i ruszy niezwłocznie za nami. Medykamenty o ile ktoś ich wcześniej nie odbierze, też spalić. W misji ktoś ich poinformuje gdzie dalej mają zmierzać, powinni nas dogonić, będą szli przetartą trasą.
Medykamenty radzę wyładować, bo nawet, jeśli nie będzie transportu, misji mogą się przydać i na własną rękę to zabiorą, a samolot należy już przygotować do wysadzenia, tak by rebeliantom nic nie wpadło w ręce.
 
__________________
"War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"

Ostatnio edytowane przez sante : 19-08-2008 o 20:01.
sante jest offline  
Stary 19-08-2008, 21:18   #37
 
Egon's Avatar
 
Reputacja: 1 Egon nie jest za bardzo znany
Egon stanął jak wryty. Wyprostował się jak struna staną na Baczność zasalutował. O kurwa, wjebałem się po uszy - pomyślał
- Tak jest Panie Podporuczniku - chciał powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał mu Starszy Sierżant Dzik
- Tak jest!
Gdy usłyszał rozkaz cały czas stał na bacznośc i salutował
- Tak Jest Panie Starszy Sierżancie - odwrócił się na pięcie do Podporucznika De Werwe Nie zmieniając pozycji w jakiej stał.
- Panie Podporuczniku chciałem przeprosić i prosić o wybaczenie. Mój błąd. Nie podejrzewałem. Jeszcze raz Przepraszam.
Jeszcze raz zasalutował swoim przełożonym i odwrócił się do kaprali.
- No Wilk, Petrolenko, Podkarpacki słyszeliście co rozkazał Szef ! Już Już Już! - krzyknął z uśmiechem.
I ruszył by wykonać rozkaz swojego przełożonego. Przechodząc obok Podporucznika De Werwe
- Przepraszam - powiedział, czego nie miał w zwyczaju. Widać było, że wpadł niemiłosiernie i jest tego świadom.
 
__________________
"Kiedy kopną w Twoje drzwi, jak uciekniesz stąd,
Podniesiesz w górę ręce czy wyciągniesz swoją broń
Kiedy prawo już Cię znajdzie jak z nim sobie radę dasz
Możesz umrzeć na ulicy albo poznać zimno krat."

Ostatnio edytowane przez Egon : 19-08-2008 o 21:28.
Egon jest offline  
Stary 19-08-2008, 23:32   #38
 
Rainrir's Avatar
 
Reputacja: 1 Rainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputacjęRainrir ma wspaniałą reputację
Jak zwykle, moja wina, przeszło Piotrowi przez myśl.
Bał się zaśmiać, widząc tak komiczną sytuację, ale nie wiedział, czy ma wykonać
rozkaz Lamberta. Szkoda mu było marnować jeden sojuszniczy karabin i kilka własnych naboi.

Nie wiedział też co myśleć o sierżancie Duszczyku, lub raczej o jego zachowaniu, ktoś ranny naraża się, żeby zabezpieczyć teren, a taki młodzik ma jakieś pretensję. Kto rozdawał stopnie wojskowe?

Z kolei, wysłuchał rozkazów starszego sierżanta Dzika.
Najgorsze zadanie zawsze dla mnie, pomyślał Wilk, idąc w kierunku wraku. Po drodze, przechodząc koło Lamberta powiedział cicho.
-Dziękuje, panie podporuczniku, za wstawienie się za mną-martwił go jedynie polecenie, wydane przez sierżanta Duszczyka, lub raczej ton jego głosu i głupi uśmieszek.
Tylko jedno przychodziło mu na myśl. [i]Kot[/b]
 
Rainrir jest offline  
Stary 19-08-2008, 23:58   #39
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Słuchając Dzika Lambert mimowolnie się uśmiechnął, Ci powaleńcy ze sztabu Belgijskiej armii, potrafili jednak właściwie oceniać predyspozycje do stopni.
- Jeżeli o mnie chodzi, to ty tu dowodzisz - powiedział zwracając się do starszego sierżanta - jak już mówiłem, szarże na bok przynajmniej w pewnych przypadkach - wymownie, acz z lekkim uśmiechem zerknął na bladego jak ściana Duszczyka - wyższe predyspozycje w warunkach bojowych winne być ważniejsze od gwiazdek i belek - zakończył chowając pistolet do kabury, na znak iż podporządkowuje się decyzji Dzika rezygnując tymczasowo ze swojej, względem 'ogrodniczej' funkcji Egona. Spojrzenie jakie posłał sierżantowi który sam nie wiedział co z sobą począć mówiło jednak iż w pewnych sytuacjach starszy sierżant go nie uratuje.

- Co do propozycji jestem za, aczkolwiek odpowiadamy za ładunek i uważam, że zniszczyć powinniśmy go dopiero gdy przejęcie przez rebeliantów naszego transportu będzie pewne. Od strefy ostrzału zdążyliśmy przelecieć spory kawałek, myślę że mamy więcej niż... trzy godziny, a używając dodatkowej benzyny którą załatwiłem na lotnisku, wysadzenie transportu można zrobić w każdej chwili, choćby przez jedna osobę - Lambert schował papierosa z powrotem do kieszeni, nie decydując się na odpalenie. Spokój powrócił, choć daleko mu było do pełnego.

- Wspomniane trzy godziny to za mało, by dojść do misji i wrócić, dlatego proponuję sześć. Na tyle chyba możemy mieć nadzieję, iż rebelianci nie dotrą tu ze swoich pozycji, zaś w najgorszym przypadku sprawę załatwić będzie można jednym granatem człowieka, który wycofa się ostrzegając resztę w misji.
Ten ładunek jest bardzo ważny, wiec póki jest choćby niewielka nadzieja na dostarczenie go do miejsca przeznaczenia, nie można z tego rezygnować


De Werve znów wyjął mapę wpatrując się w nią bez przekonania.
- To oczywiście tylko propozycja, zdaje się na Ciebie. Jestem gotów wyruszyć z pierwsza partią ładunku do misji choćby i w tej chwili. Czas gra na nasza niekorzyść - zakończył widząc zbliżającego się Duszczyka
- Nie mam pojęcia za co mnie przepraszacie sierżancie, bo nie przypominam sobie za co moglibyście przepraszać, mam też nadzieję że w przyszłości nie będę musiał forsować pamięci. - rzekł do Egona stanowczym tonem, acz zdradzającym oznaki rozluźnienia

- Weźmy się w końcu za rozładunek - dodał podwijając prawy rękaw który nie był w strzępach. Na dyskretne słowa Wilka zareagował tyko mrugnięciem.
- Rób swoje Wilk, resztą się nie przejmuj - rzucił cicho.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-08-2008 o 06:14.
Leoncoeur jest offline  
Stary 20-08-2008, 11:04   #40
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wypatrywanie pustej przestrzeni w morzu drzew przypominało szukanie igły w stogu siana. Tym niemniej Markus nie tracił nadziei. Rezygnacja nie leżała w jego naturze. Starał się z całych sił wypatrzyć lukę w dżungli. Po jakimś czasie jego wysiłki zostały nagrodzone i mógł ręką wskazać Belgowi bezdrzewne miejsce.
Polecenie opuszczenia fotela pilota przyjął krótkim kiwnięciem głowy. Jednak w jego oczach zabłysło uznanie. De Werve nie chciał go niepotrzebnie narażać. Zachował się jak na dowódcę przystało.
Poinformował resztę o sytuacji spokojnie i rzeczowo jakby prosił kioskarza o paczkę L&M-ów. Usiadł przy kabinie pilotów.
Przyziemienie odczuł boleśnie uderzając bokiem głowy o ścianę kabiny i to pomimo zasłaniania się ręką. Dłoń też sobie stłukł.
Zdążył tylko wysłać w myślach wiązankę ogólnie pod adresem belgijskiej armii, która nie wyposażyła ich w hełmy, gdy już było po wszystkim. Samolot gwałtownie zatrzymał się w miejscu.
Halder szarpał się chwilę z zamknięciem pasów nim je wreszcie otworzył. W tym czasie jeden z Polaków zdążył zajrzeć do kabiny pilota. De Werve był na szczęście cały. Marcus pozbierał szybko swoje rzeczy.
W głowie mu szumiało, a przyspieszone bicie serca, perlisty pot na czole i drżenie rąk były jedyną oznaką, że Halder nie był taki nieustraszony za jakiego chciał uchodzić.
Jak na pierwszą w życiu katastrofę lotniczą i tak radził sobie całkiem nieźle.
Zerwał się z miejsca i wyskoczył z samolotu.
- Panno Bielańska ?! – zawołał do dziewczyny wyciągając rękę, by pomóc jej wyjść.
Szybko obszedł samolot przyglądając się silnikom. Na szczęście żaden się nie palił, a i wycieku paliwa nie było widać. Póki co byli bezpieczni. Gdy skończył akurat de Werve i Duszczyk wymieniali poglądy, który jest ważniejszy.
Marcus nie miał zamiaru pomagać Belgowi. Ten powinien sam ustawić swojego podwładnego.
Widząc jak Egon spokorniał nie mógł się jednak powstrzymać od uśmieszku, co nie przeszkodziło mu ocenić sierżanta jako potencjalnie niebezpiecznego służbistę.
Dalej było jeszcze ciekawiej, bo Dzik i de Werve zaproponowali jak wyjść z tej całej sytuacji. Pomysły były niezłe, ale …
- Za pozwoleniem panie poruczniku … panie sierżancie, ale do zmroku mamy jakieś dwie godziny, a nie wiemy w czyich rękach jest misja. Proponuję większość sił skierować na rozpoznanie w celu jak najszybszego przejęcia kontroli nad misją i powrót rano po zapasy.
W razie ataku i braku możliwości utrzymania pozycji, zawsze będziemy mieli gdzie się wycofać. Ze sobą możemy zabrać amunicję.

Po chwili zastanowienia dodał.
- Jeśli byłoby to konieczne możemy zacząć przerzucać zapasy nocą. Mam latarkę w razie czego. – stwierdził już mniej oficjalnym tonem, ale widać było że ten pomysł jemu samemu nie bardzo się podobał.
Sytuacja nie była łatwa i z czegoś trzeba było zrezygnować, w tym wypadku z szybkiego przerzucenia zapasów do misji i nie rozdzielania grupy.
Jakąkolwiek podejmą decyzję Halder nie miał wątpliwości, że muszą ją podjąć szybko.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 20-08-2008 o 11:06.
Tom Atos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172