Dzik nadal siedząc, a właściwie leżąc na podłodze, powoli dochodził do siebie. Lekko zamroczony, jednak bez poważniejszych obrażeń powoli podniósł się z ziemi. Ludziom nic nie było.
W pewnym momencie Wilk wszedł do samolotu po krótkim rekonesansie na co Duszczyk zareagował dość gwałtownym skarceniem podwładnego.
Nie minęła chwila, a z całej tej historii wyniknęła dość napięta sprzeczka między pilotem i sierżantem. Dzik, tym razem już wyprostowany, stojąc na nogach spojrzał na dwójkę zdenerwowanych ludzi.
- Duszczyk siadaj, panie de Werve proszę o schowanie broni. Formalnie nadal pan tu dowodzi i to będzie respektowane. Nie wiem gdzie Duszczyk służył wcześniej, ale najwyraźniej nie wiedział o relacjach, jakie panują w tym wojsku. Mam rację? – Tomasz spojrzał na Egona w taki sposób by dać mu do zrozumienia, że oczekuje tylko jednej, tej prawidłowej odpowiedzi.
- Zna pan mapę i póki, co nadal tu dowodzi, więc będę się stosował bezwarunkowo do wszystkich pana rozkazów, panie de Werve – kontynuował, tym razem mówiąc już bezpośrednio do pilota
- Jednak mam prośbę, aby podczas wszelkich starć z przeciwnikiem, dowodzenie pozostało w pełni pod moją ręką. Nie wątpie w pana umiejętności jako pilota, ale w polu wolałbym, aby wszystko było pod moją kontrolą. Oczywiście to tylko prośba i odpowiedź zależy tylko od pana dobrej woli. – Dzik uśmiechnął się, czując, ze mimo wszystko cała wypowiedź mimowolnie nabrała lekko oficjalnego tonu, czego chciał uniknąć.
- Moja propozycja jest taka: Wilk, Pietrolenko, Podkarpacki oraz Duszczyk zostaną tutaj i rozładują medykamenty, resztę przygotować do wysadzenia. Pozostali z grupy w tym czasie udadzą się do misji. Zabierzemy tylko z sobą to, co nam jest potrzebne, nie będziemy się niepotrzebnie obciążać. Na miejscu, jeśli dostaniemy jakiś transport, to wrócimy i zabierzemy tyle ile się da, jeśli nie, to ruszymy dalej. Czwórka, która tu zostanie po 3 godzinach od naszego wyjścia wysadzi cały transport i ruszy niezwłocznie za nami. Medykamenty o ile ktoś ich wcześniej nie odbierze, też spalić. W misji ktoś ich poinformuje gdzie dalej mają zmierzać, powinni nas dogonić, będą szli przetartą trasą.
Medykamenty radzę wyładować, bo nawet, jeśli nie będzie transportu, misji mogą się przydać i na własną rękę to zabiorą, a samolot należy już przygotować do wysadzenia, tak by rebeliantom nic nie wpadło w ręce.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout"
Ostatnio edytowane przez sante : 19-08-2008 o 20:01.
|