Jak zwykle, moja wina, przeszło Piotrowi przez myśl.
Bał się zaśmiać, widząc tak komiczną sytuację, ale nie wiedział, czy ma wykonać
rozkaz Lamberta. Szkoda mu było marnować jeden sojuszniczy karabin i kilka własnych naboi.
Nie wiedział też co myśleć o sierżancie Duszczyku, lub raczej o jego zachowaniu, ktoś ranny naraża się, żeby zabezpieczyć teren, a taki młodzik ma jakieś pretensję. Kto rozdawał stopnie wojskowe?
Z kolei, wysłuchał rozkazów starszego sierżanta Dzika. Najgorsze zadanie zawsze dla mnie, pomyślał Wilk, idąc w kierunku wraku. Po drodze, przechodząc koło Lamberta powiedział cicho. -Dziękuje, panie podporuczniku, za wstawienie się za mną-martwił go jedynie polecenie, wydane przez sierżanta Duszczyka, lub raczej ton jego głosu i głupi uśmieszek.
Tylko jedno przychodziło mu na myśl. [i]Kot[/b] |