Philippe podniósł się ostrożnie z ziemi i otarł krew spływającą mu po brodzie.
„mój garnitur” – ta jedna, smutna myśl przeszła przez głowę biednego artysty.
- Przepraszam, pomyliłem was z tymi, co tędy przejeżdżali zaledwie parę minut temu, a nie jak ksiądz stwierdził, wczoraj wieczorem. Pewnie nerwy pamięć mu mieszają.
Cotilliard poruszał szczęką by sprawdzić gdzie dokładnie szukać złamania, ale jak się okazało, była cała.
- Jak też ksiądz dodał, była z nimi dwójka ludzi. Nie mam broni, nie znam arabskiego, ale na wszystko jest rozwiązanie, więc jeśli można, to z chęcią do was dołączę i wam pomogę – Phillipe mimo, że wcale tak nie uważał, bardziej cenił sobie życie, aniżeli swoją wolność.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |