To było długie i przerażające lądowanie. W duchu zmawiała pacierz, próbując skoncentrować się na słowach, by nie grzeszyć w ostatnich chwilach życia nieuważną modlitwą. Samolot wreszcie się zatrzymał, a Anka przypięta pasem nadal siedziała na swoim miejscu. Kończyła kolejne Ojcze Nasz, dziękczynne. Bo wydawało się, ze wszyscy są cali.
Siedziała nadal, gdy de Werve wyszedł z kabiny i szybko oceniwszy sytuację wydał rozkazy. To, co wydarzyło się później zbiło ją z tropu. Kiedy sierżant zaczął wrzeszczeć na porucznika nie przebierając do tego w słowach, poczuła jak policzki płoną jej rumieńcem wstydu. Chciała coś powiedzieć, żeby zapobiec katastrofie, ale, a nie zdarzało jej się to w życiu zbyt często, nie wiedziała co.
Poczuła, że pod powiekami pieką ją łzy. Jakby w jakiś sposób była winna tej sytuacji, bo to Polak się tak zachował. Do tego nigdy jeszcze nie wypowiedziano przy niej tylu przekleństw. Duszczyk. On musi być z Polski. Komunizm wypacza ludzi.
Była poobijana i trochę obolała, ale nie stwierdziła u siebie nawet zadrapania. Z wdzięcznością przyjęła pomoc przy wysiadaniu. I jedynie Halder był świadkiem, tego, że pomimo pozorów niewzruszonego spokoju, w chwili wstawania ugięły się pod nią nogi.
Przebieg kilku minut po katastrofie natomiast boleśnie uświadamiał jej, że w dżungli dokuczliwsze od deszczu i komarów mogą być pokrzykiwania sierżanta.
Na szczęście ani de Werve ani Dzik nie należeli do osób, które posłuszeństwo wymuszały wrzaskami. Może wywrą zbawienny wpływ na podkomendnego.
Nie narzucała się z własnym zdaniem. Choć pomysł wysadzania samolotu wydał jej się niezrozumiały. Już i tak narobili mnóstwo huku, ale jeśli ktoś przegapił ich lądowanie, drugi raz nie da im takiej szansy.
Odezwała się dopiero, gdy zaczęto mówić o misji.
- Panie poruczniku, ale jeśli ta misja jest czynna i są tam żywi ludzie, to właśnie sprowadziliśmy na nich straszliwe niebezpieczeństwo. Wiem, że Pan to wie, ale nie wiem czy wiedzą inni, losu księży i zakonnic, którzy wpadną w łapy rebeliantów nie da się z niczym porównać. Czy przypadkiem nasze felerne lądowanie nie będzie oznaczało konieczności ewakuacji tych ludzi? |