Noc dla deMausa była długa i nużąca. Było dość zimno jak na letnią noc, cóż ale połnoc to północ, jego jedynym przytomnym towarzyszem był, o tyle przytomny o ile może być śpiący elf. Po północy elf nagle się ocknął
Altharis - Ja teraz popilnuję.
I siadł beznamiętnie wpatrując się w ognisko.
[deMaus] Nie pozostało nic innego jak zasnąć. Jeśli masz być jutro przytomny to musisz przespać się choć trochę.
Noc minęła szybko. Zimna i wilgotna, większość z was nie była do takich warunków przyzwyczajona. Wszyscy poza Altharisem, dziwnie odpornym mimo delikatnej postury, złapali przeziębienie.
Ranek jest zimny i mokry, wszystko w około pokrywa jeszcze poranna rosa, w lesie i nad rzeką unosi się mgła, powoli kłębiąc się i przemieszczając raz wyżej i raz niżej pędząc w sobie tylko znanym kierunku. Ptaki ćwierkają z głębi lasu, a daleko daleko zobaczyć można przechadające się po lesie zwierzęta.
[Senigra] Obudziłaś się gdy było już ciepło. Nos zatkany, przemarźnięta i głodna. Coś obudziło ptaki w głębi lasu, zerwały się go góry, skrzecząc z oburzeniem. Z z jaru powoli wynurzała się sylwetka. Umięśniony, smagły elf z sporym jelonkiem na ramionach szedł w waszym kierunku. Magowie powoli także zaczynali się przebudzać.
Słońce coraz wyżej, minęło nieco czasu od świtu, ale nadal było wcześnie. W żołądkach pusto, pora coś zjeść i kto wie, może ruszać. |