Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2008, 18:31   #20
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Że co, że niby więcej o facetach mam mówić? a co wy jakiś kompleks macie, cioty jakie….
E nie, nie wstawaj, rozumiem twój punkt widzenie i siłę argumentów – Będzie o facetach, twardzielach prawdziwych w samym sercu dupy – znaczy tej no Neodżungli Miamskiej
I piachów z Apallachów hehe.

Tim
Słowa tropiciela wywołały porażający wręcz skutek w obozie– mieszankę, wściekłości, ale i też strachu. Dwaj strażnicy oddelegowani do sprawdzenie lasu, zatrzymali się w pół drogi i niepewnie rzucali wzrokiem na swego dowódcę. Pomarszczona twarz Jamesa stężała w grymasie gniewu, płonące ogniem [a przynajmniej odblaskiem ogniska] oczy świdrowały Tima. Pojedynek wygrał tropiciel. James opuścił wzroki i wskazał ręką na wozy
- Pakujcie się nie zamierzam zdychać i dać zabić moich chłopaków, bo Eusebio wykminił sobie przedwojenna żyłę gamblonośną… Ruszcie dupska- popędził niezdecydowanych żołdaków, po czym sam puścił się całkiem żwawym biegiem w stronę jednego z namiotów.

Tim okrążył spokojnie obóz wytężając wszystkie zmysły, by odnaleźć wszelkie ślady. Nie znalazł jednak nic. Najwyraźniej bestia czająca się w zaroślach nie zapuściła się na tyle blisko obozu. Nie słyszał również teraz, żadnych innych odgłosów, prócz szurania żołnierskich butów i stukania butelek w drewnianych skrzynkach. Zresztą przy tym hałasie robionym przez Fistaszki i tak gówno by usłyszał – chyba, że martwą cisze…

Niedługo potem byli w drodze, dogasające ogniska obozu odcinały się siną smugą na tle rozgwieżdżonego nieba. Niedługo potem przywitała ich ściana niewzruszonej zieleni, w której droga wydawała się tylko smutną bruzdą wyciętą ręką szaleńca…

Szybko się rozdzielili – ciężarówka Modo, wraz z Timem pomknęła w stronę leżącego na wybrzeżu Mobile, reszta udała się w stronę Orlando zdać, zapewne wiece niezadowalający raport z misji swemu przywódcy.

Już późnym popołudniem wesoła kompania- wielkolud, szczurowaty cwaniak i tropiciel, opuścili tereny opanowane Neodżunglą i wjechali w tereny pełne żółknących traw i wyschniętej ziemi. Nie była to nagła transformacja – Tim mógłby przysiąc, ze widzi jak powoli zielone jeszcze trawy, żółkną i marnieją w oczach. Wiedział jednakże Las zieleni sobie z tym poradzi. Gdzieniegdzie wykwitały już wysepki, a raczej szpony zieleni wrzynając się bez litości w „martwą naturę”.

Nad ranem 25 lipca, po kilkugodzinnym popasie wśród żółtej prerii, szesnastokołowa ciężarówka wjechała na popękany asfalt podmiejskiej drogi. Dziwnie milczący przez poprzedni dzień Vince, nagle nabrał moresu i krzyknął ponad rykiem ciężkiego Dieslowego silnika
- Tam, widzisz te zębiska ledwo wystające nad ziemią to resztki Mobile. Niewiele ciekawego się tam zostało, ale to tez nie był jakiś strategiczny punkt w ostatniej wojnie, więc większość budynków tam po prostu niszczeje i leży odłogiem. Z tego, co wiem nad zatoką Mobile sporą część populacji wytłukła chemia- aczkolwiek teraz już raczej nie ma się, co bać- rozdziawił gębę w radosnym uśmiechu i po chwili wepchał między żeby skręta. Odpalając rzucił jeszcze - moja robota skończoną na dziś Panowie – ominąć zatoczkę sami możecie, zresztą Modas zna trasę- przymknął oczy i puszczając nieregularne dymki nosem wydawał się drzemać.
Faktycznie olbrzym dał sobie świetnie radę z ominięciem zatoki i zawalonego, przedwojennego mostu rozciągniętego nad ujściami paru rzek wpadającymi do zatoki.
Już w południe jechali wysprzątaną trasą do centrum miasta.
Okolica była faktycznie opuszczoną ruiną, jednak jak powiedział Vince, nie ze względu na uszkodzenia wojenne, a raczej naderwane zębem czasu. Wszystkie parterowe domki na przedmieściach były brudne i odrapane, Żadne nie miało okien a ziejące dziury ukazywały ogołocone ściany i roztrzaskane meble. Gdzieniegdzie pomiędzy tym syfem krążyły szare przygarbione postacie, grzebiące w gruzach.

Centrum wyglądało przyjaźniej. Bielone wapnem ściany, świeże deski, w co bogatszych budynkach. Nawet ludzie byli w miarę czyści, choć ich stroje dawno wyglądały jakby mocno zaprzyjaźniły się z igłą, nićmi i sporą ilością łat.
Kolorowo i świeżo wyglądał tylko targ na wysprzątanej płycie rynku, którego centrum stanowił spora, wyschnięta fontanna. Po prawej stał podniszczony kościół i budynek ratusza, po lewej wzrok przykuwała pobielona kamienica z wielkim szyldem Gran Turizmo Saloon.
Modo wstrzymał wóz przed wjazdem na plac i wysiadł, by rozciągnąć kości. Vince, który ocknął się przy okazji suchych trzasków dobiegających z kręgosłupa kolegi mruknął do Tima
- dobra wodzu jesteśmy na miejscu – wysiadka. My musimy zgłosić się do punktu zbornego i oddać towary, zaraz potem pełźniem do Gran Turcz. Jak chcesz poczekaj na nas na rynku, jak nie ładuj się do knajpy i szukaj tam Alefa – to nasz znajomy co zabrał tłuściocha na przejażdżkę, jak się na nas powołasz od razu Ci powie co nieco o Kuleczce.-

Paul

Zaskoczeni gangerzy spojrzeli na najemnika, od razu też lufa pistoletu tego po lewej powędrowała w stronę twarzy Paula. Motocyklista jednak nie zdążył wystrzelić – kula z broni Najemnika przeszyła jego skroń. Mężczyzna bezwładnie obrócił się na siodełku i ze stęknięciem zwalił się na ziemie, wraz z przygważdżającym mu nogę do ziemi motorem. Pocisk pomknął dalej nie czyniąc jednak szkód drugiemu napastnikowi.
Jednakże, o dziwo przytomny Michale również zdążał wystrzelić nim jedyny przytomny ganger zareagował. Strzał chłopaka jednak, oddany na prędce, ledwo tylko drasnął ramię motocyklisty. Rozwścieczony operator łańcucha odpalił maszynę i w tumanie kurzu ruszył w stronę Najemnika, wywijając łańcuchem. Niestety musiał przy tym ominąć leżącego towarzysza, dając Paulowi chwilę na reakcje.

W tym momencie od strony oddalonych pojazdów również padł strzał. Pogłos sprawił, że Mike zamarł, Najemnik jednak wiedział, że to raczej nie możliwe by ktoś strzelał właśnie do nich z tamtego miejsca… no chyba, że mieli snajpera o kocich oczach…
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline