Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2008, 19:36   #39
Terrapodian
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
[Trochę przyspieszyłem fabułę. Zawsze możecie wrócić do tych momentów]

Hrabia Coulard wziął do ręki swoją książkę i zaczął odpowiadać szeryfowi Preacher'owi z dobrocią w głosie.
- Powiem, lecz dopiero w drodze, proszę zostawić motor, a któreś z moich sług je podwiezie.
Położył rękę na ramię Billy'ego, a następnie lekko pchnął, co miało zasugerować, aby ruszył za nimi. Następnie zwrócił się w stronę Livingstone.
- Chodźmy więc, droga pani - rzekł z głęboką uprzejmością. - Podobnie uczynią z tym samochodem.
Skierowaliście się w stronę lasu, między drzewa. Nie było tutaj żadnej wydeptanej ścieżki, a mimo to hrabia zdawał się doskonale znać drogę. Otaczające was drzewa wyglądały podobnie, lecz im głębiej wędrowaliście w las, tym mniej promieni słonecznych przedzierało się między drzewa, a wkrótce czuliście się jak w pochmurną noc. Po około piętnastu minutach od wejścia w puszczę, powoli gęstniała mgła. Wasze ciała powoli dotykał chłód. Śpiew ptaków umilkł, a jedyny odgłos towarzyszył waszym krokom w poszyciu leśnym.



I jedynie hrabia Valentine wciąż uśmiechał się tajemniczo. Wtedy zaczął opowiadać;
- Chciał pan wiedzieć, kim są jeleniołaki, panie Preacher - szepnął. - Jeleniołaki zamieszkują te lasy od pięćdziesięciu lat. Nie wiem skąd wzięły się te plugawe stwory. Potrafią przybierać postać ludzi, jak i demonów o wyglądzie jelenia. Śmiem twierdzić, że są strażnikami czegoś w tych lasach. Ta książka... to dziennik, który może pomóc mi w rozwiązaniu tej zagadki. Każdy z jeleniołaków posiada jeden egzemplarz, lecz dopiero dzisiaj udało mi się zdobyć pierwszy.
Zamilknął i ruszył dalej. Z czasem mgła zanikała, a słońce powoli przenikało przez korony drzew. Las stał się przyjaźniejszy. Wówczas znaleźliście się naprzeciw dworku. Zdziwiło to Grainne, która przecież widziała fragment tego domostwa, a przecież wędrowali lasem w kierunku zupełnie innym, nie mówiąc o czasie spaceru. Choć może to efekt jednostajności lasu?

Przed domem znajdował się ogród z piękną fontanną. Uderzyła was różnorodność tych roślin, a także dziwna atmosfera w tym miejscu. Tajemnicza. Pochłaniająca.

- To tutaj, przyjaciele - powiedział wesoło hrabia.
Otworzył drzwi wejściowe, do których was wprowadził. Od wewnątrz uderzył was zapach starych, drewnianych mebli. Przedpokój zapowiadał charakter domu - był stary i prawie pusty. Na przeciw wejścia znajdowały się jeszcze jedne drzwi, które musiały prowadzić do gościnnej części domu. Nad nimi wisiał duży krucyfiks, lecz bez postaci Jezusa. W rogach stały zadbane zbroje płytowe z halabardami w rękach. Na wieszaku wisiał szary płaszcz zimowy, zapewne nie używany. Hrabia nim ściągnął swój czerwony płaszcz, poprawił coś przy kołnierzu. Szeryf dojrzał coś, co wyglądało na medalik.
Valentine ubrany był w jednorodnie czarne ubranie, które gdyby nie materiał, mogłoby być wzięte za garnitur. Ściągnął rękawiczki i odrzucił je w kąt.
- Oho, chyba przybyli goście - powiedział wesoło.
Otworzył drzwi.
- Już jestem!

***

Freddie O'Connell zbliżył się po cichu do okna. Rzeczywiście, coś tam było. Zdawało się, że coś tam chlipie. Jakieś dziecko. Jednak w tym momencie do sali wpadł na chwilę krzyczący Dwayne i istota za oknem uciekła. Po chwili do salonu wszedł Michał Stoczyński, więc we dwójkę ponownie znaleźliście się w tym samym miejscu. Wówczas drzwi z przedpokoju otworzyły się i usłyszeliście męski głos;
- Już jestem!
Wówczas do hallu wszedł wysoki, szczupły mężczyzna, rudowłosy o inteligentnym spojrzeniu. Ubrany na czarno (nawet dłonie miał w czarnych, skórzanych rękawiczkach), wydawał się być przybyszem z zakładu pogrzebowego. A jednak każdy z was wiedział, że oto przybył właściciel dworu. Równie szybko przybył go przywitać lokaj.

***


Dwayne do końca nie wiedział, gdzie się znajduje. Były tutaj spiralne schody na górę, portrety arystokratów, więc to musi być... Gdy oparł się o ścianę, ta ustąpiła. Irlandczyk całym ciężarem spadł do tyłu, obijając się o schody. Kiedy wstał, spostrzegł, że znajduje się w tunelu prowadzącym lekko w dół i zawijającym się raz w lewo, raz w prawo. Sklepienie miał ceglane, lecz ściany stanowiły pierwotną skałę. Podłoże było udeptane, a także przez cały tunel prowadziło naturalne oświetlenie, które włączyło się, gdy spadłeś. Nie byłeś pewien, czy ktokolwiek usłyszał twój upadek, więc zawsze mogłeś zaryzykować wędrówkę tunelem.

***

Grainne i Billy obserwowali jak do pana przyszedł, wyraźnie kulejąc, blady lokaj. To było typowe wyobrażenie sługi; blady, z czarnymi, choć siwiejącymi włosami i monoklem zwisającym z kieszeni fraku. Nos i policzki kościste, a oczy brązowe badały podejrzliwie waszą dwójkę. Skłonił się przed Valentinem;
- Przybyło trzech gości, sir - mówił powoli z silnym akcentem. - Zgodnie z pańskim życzeniem, pozwoliłem im wejść. Choć trochę tego żałuje.
- To nic, Rupercie - odrzekł hrabia. - Przywitam się z nimi, a ty tymczasem wprowadź gości i poinformuj odpowiednich ludzi, aby podholowali dwa pojazdy, zakręt cztery-cztery-jeden.

***

Właściciel domu podszedł do was i powiedział;
- Witam was, przybysze. Jestem hrabia Valentine Coulard, właściciel tutejszych ziem i tego dworu.
Wyciągnął rękę do uściśnięcia.
Za nim pojawiła się dwójka innych gości; kobieta i poważny mężczyzna.

***

Lokaj spojrzał na waszą dwójkę spode łba.
- Mam nadzieję, że przynajmniej wy będziecie zachowywać się przyzwoicie... nie to co tamta trójka wariatów - powiedział wolno. - Oczywiście, nasz dom otwarty jest dla wszystkich.
Zaprowadził was przez hall w lewe wejście. Był tam salon z witrażem przedstawiającym męczennika i jedynym, ogromnym, owalnym stołem po środku. Na miejscu znajdowała się już dwoje mężczyzn. "Przystojniak" wyglądający jak dziennikarz i starszy pan o podejrzanym wyglądzie.
- Rupercie, tu jest tylko dwójka gości. - rzekł odwracając się na chwilę.
 

Ostatnio edytowane przez Terrapodian : 23-08-2008 o 00:13. Powód: naprawa grafiki + motyw Dwayne'a
Terrapodian jest offline