Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2008, 11:43   #14
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Nagle ciszę nocy rozdarł gwałtowny krzyk. Po chwili drugi i trzeci. Zewsząd zaczęły dobiegać hałasy. Wśród nich można było rozróżnić okrzyki strachu, przerażenia, ale też walki. Zerwaliście się wszyscy na równe nogi. Czyżby jakaś grupa urządzała sobie bójkę? Nie byłoby to nic dziwnego w tej części miasta. Jednak nagle zobaczyliście, że z uliczek prowadzących na plac, na którym się znajdowaliście wybiegają ludzie. W ich oczach można było dostrzec błysk przerażenia.

-Uciekacie, ratuj się, komu życie miłe!
- Pomocy, pomocy!
- Cóż to za paskudztwa! Ratunku!


Krzyki rozlegały się dookoła. Z daleka dostrzegliście także łunę pożaru. Byliście zdenerwowani, coś się działo, jednak nie wiedzieliście co.



Rudiger Schneider i Milo Yellowflow


Siedzieliście w izbie, wpatrzeni w medalion. Jeden nie spuszczał drugiego z oczu, starając się przejrzeć wzrokiem siebie nawzajem. Nagle z ulicy zaczęły dobiegać hałasy. Były to krzyki ludzi, słychać biegają. Wtem za drzwiami do izby rozległy się kroki. Powolne, miarowe, ciężkie. Sytuacja osiągnęła punkt krytyczny, drzwi powoli otworzyły się, a pisk zawiasów napełnił izbę. Zza framugi zaczął sączyć się dym. Blade łapsko złapało futrynę. Patrzyliście z szeroko otwartymi oczami, jak do pomieszczenia wchodzi istota rodem z najgorszych snów.




-SSssggrrhhh- Wygała z siebie przeraźliwy pomruk

Istota w jednej ręce trzymała miniaturową kuszę, która niemal w tej samej chwili została skierowana w waszą stronę, nie dając wam czasu na reakcję. Byliście sparaliżowani strachem. Milo krzyknął momentalnie. Trzymał w górze rękę, z której sterczała pokaźnej długości igła. Rudgier spojrzał na swoje ciało. W jego brzuchu tkwił identyczny rodzaj pocisku. Zemdliło was, zakręciło wam się w głowie. Ostatnią rzeczą jaką pamiętacie były te obrzydliwe łapska chwytające was.

Baba Jaga i Mangust

W chatce Baby Jagi nastało głuche milczenie, gdy nagle z zewnątrz zaczęły dobiegać was krzyki przerażenia. Podenerwowani zbliżyliście się do drzwi. Nasłuchiwaliście dźwięków drugiej strony. Dało się słyszeć ciche i łagodne mruczenie, niby kocie. Ze szczelin w drzwiach i ścianach do chatki powoli dostawał się dym.
"Pożar! "– pomyśleliście.
Jednak kiedy obróciliście się w stronę izdebki, zdało się wam, że czujecie na sobie czyjś wzrok. Powolnymi krokami wchodziliście głębiej do domu. Nagle kątem oka dostrzegliście ruch na ścianie. Dziwny cień szybko przemknął przed wami. Nie wiedzieliście, z czym macie do czynienia. Wrażenie potęgowały krzyki z dworu oraz światło księżyca, które rozświetlało delikatnie mrok. Nagle poczuliście dziwne ukłucie w plecy. Mangust z przerażeniem wydobył z nich igłę długości dłoni. Zrobiliście jeszcze jeden krok, po czym upadliście na podłogę, było wam niedobrze i kręciło wam się w głowie. Baba Jaga zapewne już wiedziała, jaką to trucizną została potraktowana. Usnęliście.

Bungo i Berg Cerveza

Oboje znajdowaliście się na placu, kiedy grupy przerażonych ludzi tam wbiegały. Byliście światkami przeróżnych zajść. Za ludźmi na placu pojawiły się dziwne istoty. Najwyraźniej zapędziły one ludzi w ten ślepy zaułek. Byliście świadkami przeraźliwych scen. Jakiś mężczyzna próbował heroicznie bronić swej rodziny, za broń mając jedynie pałkę. Po chwili jednak i on i jego rodzina leżeli już na ziemi. Nie tylko on próbował się bronić. Wielu walczyło. Jednak dziwne istoty potrafiły powalać na odległość. Nie wiedzieliście jak to się dzieje. Zapanował chaos. Wtem na placu pojawiło się dwóch mężczyzn. Zobaczyliście w nich jakby wybawienie z opresji. Byli rośli i pięknej urody, odziani zaś byli w błyszczące pancerze. Na ich szatach lśniły brosze, z iście królewskimi emblematami. Rycerze Ci z impetem wpadli na dziwne istoty, widocznie igły nie mogły przebić ich zbroi. Cięli i siekali, jednak z jednego zabitego stwora zaraz powstawały dwa inne. Cóż to za szachrajstwo?! Stwory te musiały być jakieś magiczne lub zaklęte tajną mocą. Jednak rycerze niestrudzenie walczyli, starając się dać czas mieszkańcom na ucieczkę. Postanowiliście skorzystać z zamieszania. Nawet zwierzęta Bunda trzęsły się ze strachu, tak działała moc istot. Kiedy już odbiegaliście, oczywiście Berg trzymał się nieco dalej, może akurat to była jego szansa na zarobek. Gdyby tylko Bungo odłączył się gdzieś od grupy ludzi. Wtem ludzie zaczęli padać na ziemię jak muchy. Dostrzegliście 5 istot strzelających dachów. Ukłucie..igła.. także i wy padliście na ziemię.




~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Piękna kobieta, o kasztanowych włosach stała przy ogniu kominka. Odziana była w cudowne szaty, które były bogato zdobione, a delikatne jak jej skóra. Kobieta trzymała w rękach złotą harfę, iście mistrzowskiego wykonania. Struny harfy wydawały delikatne, kojące dźwięki. Kobieta szarpała jej struny z wielkim wdziękiem, grając zdawała się być zahipnotyzowana. Z jej ust padły słowa:

- Wracajcie..- ciche, wypowiedziane ledwo słyszanym szeptem.

Kobieta otworzyła oczy, przyciskając harfę mocno do piersi.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~




Na placu pozostało dwóch rycerzy. W ferworze walki nie zauważyli, że istoty zabrały już wszystkich ludzi. Kiedy ich uszu dobiegła cudowna melodia, dziwne istoty zniknęły. Uniesione powiewem wiatru rozpłynęły się w powietrzu. Rycerze rozejrzeli się, byli sami na placu. Jeden z nich padł na kolana.

- Dlaczego! Dlaczego o wielcy bogwie pozwalacie na te okrutności!- zakrzyknął, a łzy pojawiły się w jego oczach, rozkładając ręce w poddańczym geście, wzniósł oczy ku niebu.

Jego przyjaciel podszedł do niego, kładąc mu rękę na ramieniu rzekł:

-Nie rozpaczaj Utherze, uratujemy ich.. odnajdziemy...- umilkł, również wznosząc oczy ku niebu.

Nastała cisza.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Zbudziliście się wszyscy ciemnym i brudnym lochu. Cała wasza szóstka siedziała w jednej celi. Byliście przykuci kajdanami do ścian. Potworny smród smród ciemności, tak można by opisać wasze położenie. Bungo szybkim ruchem otworzył swoją torbę, ujrzawszy niej fretkę odetchnął. Jednak psa nie było nigdzie. Reszta dochodziła powoli do siebie, wciąż lekko oszołomiona trucizną. W kącie celi coś cię poruszyło. Okazało się, że był tam ktoś jeszcze. Był to stary człowiek, odziany w łachmany. Na widok, iż budzicie się powiedział szeptem:

- No śpiochy pobudka. Długo spaliście, wszyscy cali?

 
Mortarel jest offline