Gdy skryba zaproponował mu załatwienie formalności, skrzywił się. -Chcę najpierw porozmawiać z Jastrzębiem z nim to ustalę pewne szczegóły istotne dla zakonu.
Gdy wszedł gnom i skryba zaczął przedstawiać mężczyzna lekko się skrzywił. -Nie widzę powodu aby wchodzić w zażyłe stosunki z każdym sługą. Jednak jeżeli zakon musi znać moje miano nazywam się Fabian von Eichendorff. Przekaż Jastrzębowi, że będę czekał na niego w starej karczmie.
Z miną lekko urażonego szlachcica minął gnoma i wyszedł na ulicę. Pilnując mieszka zaszedł do "starej karczmy", po drodze chowając pierścień.
Gdy się zbliżał demon, chyba ten sam co rozebrał kobietę, walczył z orkiem. Ominął obu i skierował się do wejścia, przecisnął się przez tłum obserwujący całe zajście i podszedł do lady. -Wina, tylko bez wody, wodę toleruje tylko w wannie.
Mówiąc te zdanie przypomniała mu się kruczoczarna piękność o fiołkowych oczach, która zwykła je mawiać.
Zapłacił za wino (lub piwo jak nie było) dając suty napiwek. -Jak przyjdzie Jastrząb powiedz mu, że chcę z nim rozmawiać. Będę siedział o tam.
Palcem pokazał na pusty lub prawie pusty stolik. Gdy szedł tam usiąść przypomniał sobie o piratkach. Gdy zobaczył, że Jackie na niego patrzy leciutko pokręcił głową.
"Jak zdobyć księgę? Są trzy wyjścia, pierwsze powiedzieć mu prawdę, że dybią na jego życia i że on mu pomoże. Drugie to znaleźć jakieś ciało, które go skusi."
Bezwiednie zaczął szukać wzrokiem co ładniejszych kobiet i się im dyskretnie przypatrywał.
"Trzecie, które pewnie planują wszyscy po prostu go zabić, najmniej eleganckie i skuteczne. Co potem z księgą? Oddać kartę i pozyskać zaufanie dżina czy szukać na własną rękę? Współpracować z piratkami czy je wykorzystać?"
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |