Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2008, 02:19   #16
Maciekafc
 
Maciekafc's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znanyMaciekafc wkrótce będzie znany
Niziołek oczarowany pięknością biżuterii początkowo nie zwrócił uwagi na dym zza drzwi. Dopiero dziwne krzyki i kroki na klatce schodowej zaniepokoiły hobbita. Nie miał pojęcia kto mógł zmierzać właśnie do nich. Od wielu dni nikogo tutaj nie widziano, nikt się nie szlajał. Gdy tupot stóp stawał się coraz głośniejszy, Milo tracił resztki spokoju i opanowania.

-O nie.. tylko... tylko.. tylko nie oni! - wrzasnął zagłuszając wszechobecny hałas.

Teraz już oboje bardzo zaniepokojeni czekali na dalszy rozwój sytuacji. Mimo ciężkiej i burzliwej przeszłości, Milo wciąż był strachliwym niziołkiem, który w takich sytuacjach najchętniej schowałby się pod łóżko. W mgnieniu oka, w pokoju znalazł się potwór. Coś na kształt nieumarłego, w każdym razie był tak straszny i obrzydliwy, że niziołek potężnie wrzasnął na jego widok. Żadne instynkty samozachowawcze nie działały. Sądząc po krzykach, w mieście nastąpił wysyp tych niechcianych istot. Z błyskawiczną szybkością, nawet bez ostrzeżenia (ach, ale te potwory są nie honorowe) bestia oddała dwa strzały...dwa celne strzały. Z bełtem w dłoni niziołek padł na twardą, drewnianą podłogę...

***

Tego dnia mały Milo był w świetnym humorze. Słońce już dawno osiągnęło zenit, a on dalej nie mógł rozgryźć pewnej zagadki. Siedział przed lichym domem i głowił się nad tym co znalazła jego starsza siostra dwa dni temu. Zbliżała się pora obiadu. Z izby wołała jego siostra, więc niziołek w wesołych podskokach zmierzał w kierunku jedynego dobra tej rodziny - pola uprawnego. Dzień jak co dzień. Ojciec ciężko pracuje, a posiłki jada się wspólnie. Do czasu. Zawsze Milo wchodził na głaz przed rozpadającym się drewnianym płotem, aby z wysokości mógł dostrzec ojca. Tym razem nigdzie go nie widział, nieco zaniepokojony wszedł przez furtkę na teren rolniczy. Błądzenie między wysokimi jak dla hobbita trawami i roślinami zajęło mu chwilkę. Trzask. Człowieczek odwrócił się nagle. "Co to było? Taaaato!?". Cisza.. Teraz już żwawiej przemierzał kolejne dróżki. Wybiegając zza zakrętu przy specyficznych, mniejszych słonecznikach, coś leżało na ziemi.. " O, znalazłem.". Chłopczyk podszedł bliżej. Na dróżce leżał jego ojciec, dla niziołka wyglądało to na ... drzemkę.
- Tatko, tatko.. chodźmy.
Nic.
- Tatko.. obiad!
Nic. Milo podszedł bliżej.
- No tatko.. obudź się, wstawaj!

...

"Pamiętaj.. nie może cię poznać, to będzie próba, nie zawiedź nas. W myślach niziołek powtarzał sobie słowa przełożonego. Nie mógł zawieść, kto by się nim wtedy zaopiekował? W gildii miał wszystko, nocleg, wyśmienite jedzenie, duuużo jedzenia, a także przyjaciół. Minęło sporo od śmierci ojca, "Czy on chciałby abym robił to co zamierzam?" Niziołek kiwnął głową chcąc przerwać rozmyślania. Czekało go nie lada wyzwanie, nie było czasu na wspomnienia i jakieś chore rozważania. Oho, nadchodzi. Milo widząc swoją ofiarę, mocniej ścisnął sztylet w dłoni. Dobrze ukryty za beczkami tylko czekał na ten moment, który właśnie nadchodził. Płynnie idący elf skręcił w uliczkę między kamienicami. Szedł tak lekko, wydawało się jakby płynął. Niziołek splunął. -Teraz.... W dwóch podskokach znalazł się stopę za przeciwnikiem. Z całej sili pchnął ostrzem podudzie elfa. Tamten natychmiastowo stracił równowagę i walną o bruk, a z jego ust dało się słyszeć długi gardłowy okrzyk bólu. Nie tracąc czasu Milo użył kozika ściskanego w lewej dłoni, płynnym ruchem przybliżył ostrze do gardła elfa. Zawahał się. Zobaczył strach w oczach ofiary, strach i przerażenie, usta wydawały się prosić złodzieja o zlitowanie się, w oczach mignęła iskierka nadziei, którą Milo pchnięciem w gardło zgasił na zawsze. Nie wyciągając ostrza spojrzał na wciąż otwarte oczy elfa... zerwał sakiewkę wiszącą u pasie i odbiegł...

***

Hobbit gwałtownie zerwał się. Żył, a śnił o śmierci.. nie swojej. Zbudził go wrzask.
- C-co się dzieje? G-gdzie jesteśmy? - cichutko, jakby bez krzty nadziei szepnął, jego oczy szybko przywykły do mroku panującego w pomieszczeniu. Znajdowało się tam pięć... nie, sześć postaci. Jedną znał, jego klient. Patrzył dalej. Wszyscy przykuci do ściany, ktoś zaszeleścił łańcuchami. A ten zapach.. cuchnęło gorzej niż w oborze jego ojca.. o którym też śnił. Pokręcił głową z nadzieją na odegnanie złych wspomnień. Pomieszczenie przypominało celę, a gdzie kraty? O są.. Przez mały otwór wpadały promienie rzucane przez księżyc. Spojrzał po zgromadzonych. Wszyscy odziani w brudne, biedne odzienie. Niektórzy jeszcze spali, na twarzach innych mieszało się zdziwienie ze zrezygnowaniem i smutkiem.

" Przecież ci ludzie nic nie mieli, nie osiągnęli. - parsknął.

Co się wydarzyło... Medalion.. krzyki.. kroki.. okropna twarz... ból.. sen.. Kolejne szybsze od poprzedniego, człowiek w płaszczu, bestia.. medalion. Znów ktoś szarpnął łańcuchami, daremnie. Niziołek doszedł do wniosku, że dziwna błyskotka musiała mieć związek z późniejszymi wydarzeniami.

" Jak nie on, to co? To kto?"

- No śpiochy pobudka. Długo spaliście, wszyscy cali?

Te słowa wyrwały niziołka z zadumy. W końcu ktoś przerwał te durną ciszę. Nie licząc brzdęków żelaza i chrapania kogoś w kącie.. żałosne. Słowa należały do starca. Był łysy, a po bokach sterczały resztki białych kudłów. Wyglądał na pijusa, na kogoś, kto wszystko przegrał, a smutek topił w gorzale. Końcówki uszu i nosa miał czerwone. To tylko potwierdziło przypuszczenia Mila.

Niziołek nie odezwał się.
 
Maciekafc jest offline