Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2008, 11:46   #40
Arango
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
"Katanga" 22.30 - 1.00

- To dobrze, każcie zanieść do sterówki dwie skrzynie z granatnikami a na dziób jedną z cekaemem, tylko niech ich nie otwierają, nich jakiś zaufany człowiek ma na nie oko, w razie potrzeby będą pod ręką.. Nawiasem mówiąc chylę czoła, ładunek zabezpieczony nienagannie kapitanie.

Katanga spojrzał na Tima ze zdumieniem.

- Słucham ? - spytał z niedowierzaniem.

Pyton powtórzył.

Kapitan podszedł do niego tak blisko, ze ich twarze dzieliło ledwo kilka centymetrów. Jego głos nabrał niskich wibrujących tonów.

- Posłuchaj handlarzu śmiercią. Na tym statku ja jestem kapitanem, to znaczy pierwszym po Bogu, tylko ja tu mogę wydawać rozkazy, a Kongo przypominam jest od 5 lat niepodległe i rządzą tu CZARNI.
- Odezwij się do mnie jeszcze raz w ten sposób, a znikniesz jeszcze dziś w nocy bez śladu. Wiem co wieziesz i dla kogo i wierz mi major nie zmartwi się, gdy oddam mu Twój towar za połowę ceny. A wypadki zdarzają się, nikt nie będzie zadawał pytań. Zrozumiałeś mnie Angolu ?

Odsunął się od Tima,a na jego twarzy zagościł znów uprzejmy półuśmiech. Zagadkowy enigmatyczny uśmieszek nie schodził natomiast z oblicza Mojżesza, nie dało sie z niego wyczytać, czy słyszał co szepnął Pythonowi Katanga.

- Jeśli pan Python jest zadowolony z inspekcji - ostatnie słowo nacechowane było ironią - pozwoli pan, że udam sie do swoich obowiązków.

Odwrócili sie na piecie i skierowali w kierunku schodów wiodących na górę.
Gdy wchodzili na nie, potężne uderzenie wstrząsnęło statkiem. Stawiający kolejny krok na stopniach Kapitan zatoczył się na ścianę uderzył weń barkiem z okrzykiem bólu i trzymając za zranioną najwidoczniej rękę wypadł na pokład wydając rozkazy. Tuz za nim wyskoczył na górę główny mechanik.


Narinda
rozglądała się po kajucie. Miała wymiary trzy na dwa metry. Stały w niej dwa pojedyncze łóżka, w środku rozdzielone małą szafką nocną. Na jednej ze ścian stała wąska szafa, na drugiej znalazło się nawet lustro.
Podeszła do niego i przyjrzała swemu odbiciu poprawiając palcami fryzurę, gdy statkiem wyraznie zachwiało.

Przytrzymała się półeczki pod szklana taflą zastanawiając się co sie stało i czy wyjść by dowiedzieć się przyczyny kolizji, bo chyba "Katanga"z czymś sie zderzyła.


Timem również rzuciło na ścianę, ale nie odniósł żadnych obrażeń. Wyprostował sie i wzruszył ramionami. Zapewne statek trafił na jakąś kłodę niewidoczna w nocy. Zresztą to sprawa kapitana.
Wyszedł na pokład i oparł sie o reling.

Gdzieś w ciemności usłyszał kroki i dojrzał w półmroku jakąś postać. Ciche syknięcie, odgłosy szperania po kieszeniach i słowa: - Cholera, zostawiłam w kurtce. Zdradziły mu płeć postaci.

Podszedł bliżej, w ciemności zabrzmiał charakterystyczny brzdęk odpalanej zapalniczki i po chwili nikłe światło padło na jego twarz i twarz nieznajomej kobiety.

-Nie chce pani ognia mademoiselle? – wyciągnął rękę z zapalniczką w jej stronę, widząc nie odpalonego papierosa w ustach nieznajomej.

Widać kobieta również nie przywiązywała znaczenia do zderzenia jakie nastąpiło.
Po chwili rozmowy, dziewczyna, która przedstawiła sie jako panna von Strachwitz skierowała sie pod pokład do swej kabiny.


Simone nieco niepewnie schodziła po schodkach wiodących do korytarza wzdłuż którego rozmieszczono kabiny. Doszła do swej "dziesiątki", gdy drzwi kabiny obok otworzyły się i stanął w nich Eryk.
-
Słyszałaś ? W coś uderzyliśmy chyba ... - patrzył na nią badawczo, a dziewczyna jak zwykle gdy czuła ten wzrok poczuła sie nieco winna.


O'Connor i Padawsky opierali się o reling wpatrując w mroczna toń Rzeki i chłonąc zapachy i odgłosy dobiegające z dżungli, gdy pokład pod ich nogami zachwiał sie lekko.
- Co to u diabła było ?
- Nie wiem, chyba jakaś kolizja -
niezbyt pewnie odparł Christoper.

Podszedł do nich jeden z marynarzy załogi. Wśród otaczających ich ciemności rozświetlanych tylko mdłym światłem kilku słabych żarówek na pokładzie w jego twarzy odcinały się tylko białka oczu.

- Panowie, kapitan prosi panów do siebie - nie czekając na odpowiedz odwrócił się i skierował na dziób statku.


Tim obserwował wzmożony ruch jaki rozpoczął sie na statku. Nie był marynarzem, nie mógł więc ocenić na ile pozorne zamieszanie jest efektem przemyślanych działań załogi i kapitańskich rozkazów.


Simone nie zdążyła odpowiedzieć bratu, gdy na korytarzu załomotały kroki jednego z marynarz, Z szacunkiem zwrócił sie do Eryka.

-
Pan kapitan prosi do siebie, do sterówki pana porucznika. Panią również mademoiselle. Jest ranny, chyba niegroznie - dorzucił tonem wyjaśnienia.


W mdłym świetle księżyca wpadającym przez bulaj oczy Anny błyszczały. Palcami wodziła po skrytej w mroku twarzy męża jakby chciała zapamiętać je opuszkami palców.
- Kochany boje się... - nie dokończyła, gdy oboje poczuli jak statkiem zachwiało, jakby nadział się na potężny kułak.
- Jean co to było ? - spytała zaniepokojona siadając na koi.


W spartańsko urządzonej sterówce Katanga wpatrywał sie intensywnie w czerń roztaczającą sie przed dziobem statku. Pomieszczenie wyglądało staroświecko, przypominało raczej te, jakie widzi sie czasem na starych obrazach, ze staromodnym kołem sterowym pośrodku.
Jednak zamontowano tu nowoczesny pulpit pełen przycisków i ostro mrugających teraz światełek.

Kapitan trzymając się za zranioną rękę odwrócił się do przybyłych.
- Niestety mamy pecha. Simba musieli sie zorientować, że przerzucamy nasze wojska rzeką pod Stan'ville i próbują temu przeszkodzić.
Spuszczają na wodę tak obciążone tratwy, że te płyną zanurzone nieco pod powierzchnią. Są nie do wykrycia, nawet przez radar -
wskazał na konsolę.

- Jedna z nich właśnie w nas uderzyła. Mamy niegrozny przeciek, nie wiem natomiast czy uszkodzona została śruba. Na razie muszę wygasić światła , proszę tez o zaciemnienie bulajów.

Niedługo miniemy "40 kilometr" ostatni posterunek nad rzeką. Rebelianci mogą być w pobliżu, a choć koryto ma tu ponad pół mili szerokości i płyniemy środkiem nurtu musimy być czujni.

- To nic takiego, po prostu sie uderzyłem -
dorzucił szybko widząc, że niektórzy wpatrują się w jego ramię





Widok na pulpit sterowniczy i Rzekę przed dziobem



 

Ostatnio edytowane przez Arango : 24-08-2008 o 12:14.
Arango jest offline